Nachodziły się po ulicach, nabiegały na patrolach, jak im się dziękuje?
Nasze konie uczciwie pracują w policji i zasługują na dobrą emeryturę - mówi asp. Karol Molęda, dowódca zespołu konnego chorzowskiej policji. Sam zajął się zwolnionym ze służby koniem Jahrankiem
Na odpoczynek odejdą wkrótce dwa policyjne konie z Chorzowa, Atos i Bunondol. Atos to jedyny w zespole koń rasy śląskiej: pracowity i wytrwały. Budzi respekt swoją masą, ale nerwy ma ze stali. Bunondol, rasy wielkopolskiej, jest bardziej żywiołowy. Mają za sobą setki patroli, festynów, dyżurów podczas koncertów i meczów, konfrontacji z pseudokibicami.
Oba wierzchowce brały udział w pilnowaniu porządku podczas Euro 2012 we Wrocławiu. Gdyby były trochę starsze, ich przyszłość byłaby niepewna. Policja sprzedawała wysłużone konie często za cenę ich mięsa. Nikt nie sprawdzał, co się z nimi dalej dzieje.
- Nie spieszymy się z wysłaniem Atosa i Bunondola na emeryturę, bo są teraz „profesorami” dla pozostałych koni: Smyczka, Toszka, Magnuma i Pikadora - mówi st. sierż. Przemysław Wiza, zastępca dowódcy zespołu konnego w Chorzowie. - Pokazują im, jak należy zachować się na służbie w trudnych sytuacjach. To zwierzęta stadne, uczą się na przykładzie starszych osobników.
Zatrzymać przyjaciela
Ale jeśli seniorzy odejdą na emeryturę, ich opiekunowie nie muszą już bać się o ich los. Śląska policja ustaliła, że konie będą bezpłatnie trafiać do dobrych fundacji lub do funkcjonariuszy, którzy się nimi zajmowali. Przedtem uważano, że nie mogą oni prywatnie zajmować się końmi.
Wszystko z powodu Marsa, właśnie z zespołu konnego w Chorzowie. Trafił na przetarg, nie pozwolono zatrzymać go policjantowi. Pretekst: opiekun mieszkał w bloku. Nieważne, że znalazł Marsowi miejsce w zaprzyjaźnionej stajni. Na schorowanego konia, który stracił na służbie zdrowie, dolegał mu żołądek, chętnych brakowało. Już było wiadomo, że jeśli ktoś kupi go za bezcen, to tylko na kabanosy. Ale jego opiekun walczył o niego z całych sił i w końcu udało mu się zatrzymać przyjaciela. Desperacja chorzowskiego policjanta dała jego szefom do myślenia: los koni na służbie się odmienił. Odtąd zastępca komendanta śląskiej policji sam nadzoruje decyzje o emeryturach koni. Nigdy nie trafią do rzeźnika.
Więzi między policjantami a ich wierzchowcami bywają bardzo silne. Kiedy w tym roku kończyła się praca Jahranka, kolejnego konia na służbie z Chorzowa, jego opiekun wiedział, że zostaną razem. Gniady Jahranek nie tylko świetnie radził sobie podczas awantur na meczach, ale razem ze swoim jeźdźcem zdobywał medale na zawodach w Ostrawie, Brnie, Częstochowie. Najlepiej skakał przez płonące obręcze, pokonywał wodne przeszkody. Na patrolach też nie okazywał lęku.
- Teraz odpoczywa sobie w mojej stajni. Należy mu się po 14 latach nienagannej służby. To wspaniały, mądry koń - #mówi asp. Karol Molęda, dowódca chorzowskiego zespołu konnego.
Chociaż policjanci dostają emerytowane konie bezpłatnie, to jednak już ani grosza na ich utrzymanie. Koń policyjny zwykle nie ma siły i nie nadaje się do nauki jazdy czy innej pracy. Dość się wychodził po bruku, wybiegał na patrolach przez wiele godzin dziennie, nadenerwował. Opiekunowie wiedzą, że podopieczny potrzebuje tylko odpoczynku i czułości.
Pikador tupie nogą
Karol Molęda jeździ teraz na koniu Toszku. Przemysław Wiza - na Smyczku; to dwa młode konie rasy wielkopolskiej, które niedawno przybyły do Chorzowa i dopiero uczą się służby. Muszą mieć doświadczonych jeźdźców. Sierż. Rafał Tomczyk dostał konia Pikadora, którym wcześniej zajmował się Przemysław Wiza.
- Widzę czasem, że Pikador tupie nogą, kiedy głaszczę Smyczka, ale ma swojego bardzo oddanego opiekuna. To tylko świadczy o tym, ile jest między nami emocji - przyznaje Wiza. Końmi zajmuje się od dzieciństwa, zna je na wylot. Szlifował reprezentacyjną jazdę w pułku ułanów. Smyczka sam wybrał z hodowli w Poznaniu spośród koni, które spełniały wymagania policji. Ujęły go jego błyszczące oczy, ciekawskie spojrzenie. Ocenia: - To nie będzie koń, któremu trzeba kilka razy powtarzać to samo.
Pikador jest młody, zna jednak zasady. Rafał Tomczyk uważa go za świetnego towarzysza. - Wiem, że potrzebujemy czasu, ale rośnie między nami porozumienie. Cieszę się, że go mam - mówi. Do zespołu trafił dzięki ojcu. Pracował w policji sądowej, jego pasją były konie. Wtedy ojciec zwrócił mu uwagę, że jest przecież oddział konnej policji w Chorzowie. Olśnienie. Zdał wszystkie testy, dostał się. Czuje, że jest na swoim miejscu.
Nie jest łatwo dostać się do policji konnej, ale też kandydaci zbyt się nie pchają.
- Trzeba być policjantem, a przy tym dobrym jeźdźcem, znać się na koniach, mieć odpowiednie cechy charakteru - mówi Wiza. - Opanowanie takie, żeby spokój przekazać koniowi. Te zwierzęta mają przecież w naturze płochliwość. Są duże, masywne, w szoku mogą zrobić innym krzywdę i trzeba stale o tym pamiętać.
Policja docenia swoje konne zespoły. Eksperci uznali przecież, że jeden koń z jeźdźcem podczas akcji znaczy tyle, ile cały pluton pieszych policjantów.