Na przejeździe w Pniewitem dzieci zginęły przez zaniedbania PKP?

Czytaj dalej
Fot. Paweł Skraba
Monika Smól

Na przejeździe w Pniewitem dzieci zginęły przez zaniedbania PKP?

Monika Smól

To PLK ponoszą winę za wypadek w Pniewitem, w którym zginęło dwoje dzieci - wynika ze wstępnego raportu państwowej komisji badającej sprawę.

Oficjalny raport nie ujrzał jeszcze światła dziennego, ale do mediów wyciekły wnioski, które w jego projekcie zapisali członkowie państwowej komisji zajmującej się ustaleniem przyczyny tragicznego zdarzenia.

Przypomnijmy, 3-letnia Zosia i jej 6-letni brat Mateusz zginęli 3 czerwca na przejeździe kolejowym w Pniewitem (pow. chełmiński). W volkswagena sharana prowadzonego przez ich mamę uderzył szynobus relacji Toruń-Grudziądz. Rodzina wybierała się właśnie na wypoczynek na długi weekend. Kilkadziesiąt metrów od domu doszło do tragedii. Dzieci, które siedziały na tylnych siedzeniach - w fotelikach - nie przeżyły. Rodzice trafili do szpitala w Grudziądzu.

Szynobus uderzył w tył auta, zatrzymał się 700 m od miejsca zderzenia. Maszynista był trzeźwy. Twierdził, że dawał sygnały dźwiękowe.

Badaniem przyczyny wypadku zajęły się m.in. prokuratura - która powołała swój zespół biegłych, policja, Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Prokurator zorganizował rekonstrukcję wypadku z udziałem biegłych. Sprawdzono m.in. widoczność i głośność sygnału dźwiękowego. Ostatecznie to właśnie Kamila O. usłyszała prokuratorski zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Nie przyznała się do winy.

Jednak wstępny raport, którego zapisy wyciekły do mediów, obciąża winą PKP PLK. Jak podaje rynek-kolejowy.pl ustalono, iż przyczyną wypadku było nieodpowiednie ustawienie znaku stop oraz brak ograniczenia prędkości w niebezpiecznym miejscu. Zabrakło też reakcji PLK na sygnały o dużym zagrożeniu wypadkiem.

Matka ofiar walczyła o to, aby feralny przejazd stał się bezpieczniejszy. Prosiła, by zamontowano tam sygnalizację. Kolej twierdziła jednak, że nie ma potrzeby zmian, bo ruch tam jest za mały.


Wideo: Zginęła dwójka dzieci. Eksperyment na torach ma wyjaśnić, kto zawinił

Źródło: TVN24/x-news

Wczoraj PLK SA. zareagowały na wyciek z projektu raportu.

- Nie ma jeszcze ostatecznej wersji raportu - podkreślił Mirosław Siemieniecki, rzecznik prasowy PKP. - W tak poważnej i delikatnej sprawie ferowanie wyroków w pół drogi jest przedwczesne i ryzykowne. Nie możemy się zgodzić, że PKBWK całkowitą odpowiedzialność za wypadek próbuje przypisać Zakładowi Linii Kolejowych w Bydgoszczy. Przygotowujemy uwagi do wstępnej wersji raportu. Pomija m.in. odpowiedzialność samorządu w zakresie stanu i utrzymania drogi prowadzącej do przejazdu i systemu komunikacji w miejscowości, rolę zarządcy drogi w kwestii zapewnienia bezpieczeństwa. PKP PLK czekają na ostateczny raport, do niego odniosą się szczegółowo.

Prokurator zajmujący się sprawą twierdzi, że z projektem raportu też się zapoznał, ale nie może ujawniać szczegółów.

- Raport powinien być gotowy do końca grudnia - mówi Witold Preis z Prokuratury Rejonowej w Chełmnie. I tłumaczy: - Raport nie ma waloru opinii.

Co to oznacza? Tyle, że raport PKBWK nie będzie dowodem w sensie rozumienia kodeksu postępowania karnego. Nie sporządzają go bowiem biegli. Dowodem będą z kolei opinie powołanych przez prokuratora biegłego z zakresu badania wypadków i biegłego z instytutu kolejowego.

Fakt iż Kamila O. usłyszała zarzuty, nie oznacza, że zostanie oskarżona. Jednak o tym, czy stanie przed sądem jako oskarżona zdecyduje prokurator. Treść tego raportu nie wpłynie na to znacząco.

Monika Smól

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.