Na lockdown jest już za późno - mówi epidemiolog. - Pandemia się rozkręciła. Pomóc mogą tylko obostrzenia dla osób niezaszczepionych
Rosnąca liczba zakażeń koronawirusem, wzrost hospitalizacji i otwieranie kolejnych oddziałów covidowych, a także wysoka śmiertelność osób chorych na COVID-19 - tak wyglądają ostatnie dni pandemii w Polsce. Mimo to, rządu nadal nie podejmuje żadnych konkretnych decyzji, które mogłyby zatrzymać obecną falę. Brak reakcji rządzących spotyka się z krytyką części społeczeństwa, w tym również niektórych ekspertów w dziedzinie zdrowia. Inni z kolei tłumaczą, że na kolejny lockdown jest już za późno, a rozwiązanie widzą jedynie we wprowadzeniu obostrzeń dla osób niezaszczepionych.
W dniach od 1 do 24 listopada w Wielkopolsce odnotowano 26 977 nowych przypadków zakażeń koronawirusem. W tym czasie największa liczba nowych zachorowań zarejestrowana została w środę, 24 listopada - było to 2 607 przypadków.
W tym samym okresie, ale rok wcześniej liczba nowych zakażeń w Wielkopolsce wynosiła aż 53 908. Największy przyrost zachorowań odnotowano wówczas 4 listopada - 3 952 przypadki.
W ubiegłym roku, dokładnie 7 listopada w całym kraju wprowadzono obostrzenia. Rząd podjął wówczas decyzję m.in. o zawieszeniu prowadzenia działalności gastronomicznej z możliwością sprzedaży żywności tylko na wynos, ograniczeniu funkcjonowania galerii i centrów handlowych, a także zamknięciu instytucji kultury oraz ośrodków sportu i rekreacji. Obostrzenia te obowiązywały do 29 listopada.
Liczba zakażeń rośnie, szczyt czwartej fali coraz bliżej, a obostrzeń wciąż nie ma
Chociaż obecnie dane dotyczące liczby zakażeń koronawirusem nie są tak alarmujące, jak w ubiegłym roku, to jednak eksperci wciąż podkreślają, że szczyt czwartej fali jest coraz bliżej.
- Sytuację, która ma obecnie miejsce oceniamy jako niebezpieczną. W naszym przekonaniu, w najbliższym czasie - mówię o perspektywie tego tygodnia bądź tygodnia przyszłego - będziemy mieli z apogeum czwartej fali zakażeń
- mówił w środę minister zdrowia Adam Niedzielski.
Teraz jednak kwestia wprowadzenia lockdownu wydaje się nieco bardziej skomplikowana. Głównie ze względu na to, że pojawia się kilka propozycji tego, jak powinien on dokładnie wyglądać. Jedną z nich jest oczywiście wprowadzenie obostrzeń dla całego kraju. Druga zakłada restrykcje ograniczone jedynie do regionów, w których zauważalny jest wzrost zakażeń. Trzecia to obostrzenia jedynie dla osób niezaszczepionych przeciw koronawirusowi.
Jak dotąd jednak rząd nie planuje wprowadzać obostrzeń - ani dla całego kraju, ani w formie regionalizacji. W czwartek minister Adam Niedzielski w rozmowie z RMF tłumaczył, dlaczego rząd nie chce teraz wprowadzać restrykcji w walce z pandemią.
- Cały czas prowadzimy rozmowę w dziwnej konwencji, że restrykcje są jedyną metodą walki z pandemią. Teraz jest inaczej, bo mamy szczepienia, mamy lepiej opanowaną organizację systemu opieki zdrowotnej pod względem rozwiązań covidowych, kupiliśmy masę sprzętu
- mówił minister zdrowia.
I dodawał: - Wprowadzenie tych restrykcji wtedy (w listopadzie ub. roku - red.) i tak spowodowało, że hospitalizacji było więcej niż jest teraz. Na pewno wiemy w tej chwili, że restrykcje są mało skutecznym środkiem ograniczenia wzrostu pandemii.
Co ciekawe, nieco inaczej na kwestię ewentualnych obostrzeń patrzy prof. Andrzej Horban, szef Rady Medycznej przy premierze: - Jeżeli ludzie się nie zaszczepią, to przynajmniej w tych powiatach, miejscach, gdzie jest dużo zakażeń, trzeba będzie wprowadzić znaczące ograniczenia zachowania. Z tego co mi wiadomo, to jest około 20 procent powiatów, czyli jedna piąta kraju zostałaby temu poddana.
Podejście rządu krytykują także przedstawiciele Platformy Obywatelskiej. - Problemem jest to, że nie mamy żadnej propozycji ze strony rządu. Oni ograniczyli swoje działania do tego, że informują, ile osób codziennie zmarło lub zostało zakażonych. To jest cała strategia rządu na przetrwanie - mówił w rozmowie z RMF Marek Sowa, poseł PO.
Kolejny lockdown? Na to już jest za późno
Pomysł wprowadzenia ogólnego lockdownu za nieracjonalny uznaje jednak poznański epidemiolog, mikrobiolog i konsultant wojewódzki w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej w województwie wielkopolskim dr Tomasz Ozorowski.
- Na to wszystko jest już za późno. Jeżeli w tej chwili, według wiarygodnych symulacji, szczyt zachorowań ma nastąpić za dwa tygodnie, a największe obciążenie służby zdrowia datuje się na okres świąteczny, to teraz te obostrzenia w niczym już nie pomogą, jest na nie za późno. Pandemia jest już maksymalnie rozkręcona
- mówi.
Dr Ozorowski zaznacza jednak, że sensowne byłoby jedynie wprowadzenie ograniczeń dla osób, które nie zaszczepiły się przeciw koronawirusowi.
- Patrząc na inne kraje Europy Zachodniej, to wprowadzenie przywilejów dla osób zaszczepionych może okazać się najbardziej skutecznym rozwiązaniem. Jestem przekonany, że to przyniosłoby bardzo wyraźne efekty - mówi dr Tomasz Ozorowski.
I dodaje: - To osoby niezaszczepione powodują drastyczny spadek dostępu do służby zdrowia dla wszystkich, bo przecież normalne oddziały są przekształcane w oddziały covidowe, personel medyczny jest na skraju wyczerpania psychicznego, powodują opóźnianie zabiegów planowych na wiele tygodni lub nawet miesięcy, to sprawiedliwym ruchem jest wprowadzenie obostrzeń właśnie jedynie dla tych osób niezaszczepionych.
Obostrzenia tak, ale tylko dla niezaszczepionych
Taki lockdown dla niezaszczepionych wprowadzono m.in. w Austrii. Tam, po wprowadzeniu lockdownu dla osób niezaszczepionych zdecydowano o obowiązkowych szczepieniach. Podobne działania podjęte zostały w Holandii, która od 13 listopada utrzymuje częściowy lockdown. Co więcej, w kilku krajach, by móc wejść do restauracji, kina czy na mecz, wcześniej trzeba okazać paszport covidowy - tak jest np. we Włoszech, Francji, czy na Słowacji.
Wprowadzenia obostrzeń dla osób niezaszczepionych oczekują jednak nie tylko eksperci w dziedzinie zdrowia czy politycy opozycji. Jak wynika z sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, ponad połowa mieszkańców Polski jest za wprowadzeniem takiego rozwiązania.
- Najwięcej, bo 59,5 proc., ankietowanych oczekiwałoby promocji szczepień, wprowadzenia paszportów covidowych i związanych z tym ograniczeń dla osób niezaszczepionych - czytamy na stronie „Rzeczpospolitej”. - Niewiele mniej, bo 53,1 proc. badanych uważa, że rząd powinien natychmiast podjąć działania zmierzające do ograniczenia skali pandemii, w tym wprowadzić lokalne lockdowny.
Mimo że polski rząd ograniczeń dla osób niezaszczepionych jeszcze nie wprowadza, to wiele firm samodzielnie decyduje się na podjęcie takiego kroku.
Tak jest między innymi na Międzynarodowych Targach Poznańskich, gdzie w sezonie zimowym wstęp będzie możliwy wyłącznie dla osób zaszczepionych lub z ważnym, negatywnym testem na COVID-19.
MTP wprowadziły wymóg okazania tzw. paszportu covidowego albo negatywnego wyniku testu na koronawirusa przed wejściem na wydarzenia organizowane na terenie MTP.
- Wymóg obowiązuje od grudnia br. do odwołania i dotyczy imprez o charakterze biznesowym, takich jak targi BUDMA czy Meble Polskie. W przypadku wydarzeń kierowanych do szerokiego odbiorcy dotychczasowe zasady nie ulegają zmianie. Jest to jednak zależne od rozwoju sytuacji covidowej
- mówił Mateusz Domagała z MTP.
Kolejne miejsca decydują się na podobne kroki. Od 20 listopada w Twelve Cocktails & Co. obowiązują nowe zasady bezpieczeństwa. Wstęp będzie dostępny tylko dla osób zaszczepionych, z unijnym certyfikatem lub aktualnym, negatywnym wynikiem testu. Dokumenty będą weryfikowane przy wejściu.
Lokum Stonewall również zdecydowało się na ograniczenia dla osób niezaszczepionych. Swoją decyzję tłumaczą tym, że już sezon przeziębieniowy jest trudny dla klubów i barów, więc zagrożenie koronawirusem jest tym bardziej niebezpieczne dla biznesu.
Obowiązkowe szczepienia - czy to dobry pomysł?
Tymczasem wciąż zauważalny jest ogromny wzrost liczby zakażeń. W czwartek odnotowano aż 28 128 nowych przypadków zakażenia koronawirusem w kraju.
To jednak nie wszystko. Tego dnia dane wskazywały również najwyższą w trwającej obecnie czwartej fali koronawirusa liczbę zgonów - zmarło aż 497 osób.
Oprócz tego, wciąż wzrasta liczba hospitalizacji pacjentów zakażonych koronawirusem, a z dnia na dzień uruchamiane są kolejne oddziały covidowe. W czwartek w samej Wielkopolsce zajęte było 1 259 na 1 701 dostępnych łóżek.
Eksperci podkreślają, że jedyną drogą do tego, by uniknąć hospitalizacji z powodu COVID-19 lub ewentualne zakażenia koronawirusem przejść łagodnie czy zupełnie bezobjawowo, są szczepionki.
Ostatnio Paulina Stochniałek, członkini Zarządu Województwa Wielkopolskiego z Platformy Obywatelskiej, zainicjowała powstanie projektu uchwały z apelem o wprowadzenie obowiązku szczepienia przeciw COVID-19.
- Coraz więcej osób zajmuje miejsca w szpitalach i stanowiska respiratorowe, a rząd do tej pory nie robił nic. Cała Unia Europejska, ale też pozostałe kraje, poza Unią Europejską wprowadzają radykalne działania, natomiast my cały czas udajemy, że właściwie nic się nie dzieje. Przecież mamy cały szereg szczepień, które w zasadzie wyeliminowały polio, odrę z chorób dziecięcych i w ten sam sposób możemy potraktować szczepienie przeciw COVID-19
- twierdzi Paulina Stochniałek.
Przeciwny wprowadzeniu obowiązku szczepień jest jednak dr Tomasz Ozorowski: - Myślę, że w naszym kraju to nie jest dobre rozwiązanie. Nie sięgałbym po obowiązkowe szczepienia - mówi.
Polska bez lockdownu i masowego testowania
Epidemiolog zauważa jednak jeszcze inną zależność, która przyczynia się do gwałtownego wzrostu zakażeń w Polsce.
- W tej chwili robimy to samo, co Brytyjczycy, którzy w ogóle nie wprowadzili obostrzeń. Jednak my, nie równoważymy tego innymi działaniami, które mogłyby zapobiec tak drastycznym wzrostom zakażeń i zgonów, czyli nie testujemy masowo społeczeństwa. A Brytyjczycy to robią. Dziennie wykonuje się tam ponad milion badań, podczas gdy my testujemy ok. 100 tys. Dzięki temu, osoba, która jest zakażona poddaje się izolacji, co skutkuje tym, że zakażenia nie docierają do osób podatnych na ciężki przebieg choroby - tłumaczy dr Ozorowski.
- My tego nie zrobiliśmy. Jeżeli kraj nie chce wprowadzać obostrzeń, to musi wprowadzać masowe testowanie. Jeżeli nie wprowadza jednego i drugiego, to kończy się to tak bardzo wyraźnym wzrostem zachorowań i przede wszystkim wzrostem śmiertelności. Nasz wzrost zachorowań może nie wydaje się zbyt spektakularny na tle innych krajów, ale to wynika tylko z tego, że się nie testujemy
- dodaje.
------------------------------------------------------
Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?
Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus
Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.
Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień