Na dłużnika musi być też bat
Rozmowa z Zofią Popiołek, byłą posłanką Twojego Ruchu, współwłaścicielką kamienic na Starym Mieście, członkinią Rady Dzielnicy Stare Miasto.
Zarząd Nieruchomości Komunalnych przygotował program oddłużeniowy dla najemców mieszkań komunalnych. Zakłada on umorzenie 50 lub 70 procent długów, jeśli lokator przez najbliższe lata spłaci pozostałą część zadłużenia. Jak Pani ocenia tę propozycję?
To jeden wielki bezład. Przecież taki program był już w Lublinie i nic z niego nie wyszło. Ta propozycja pokazuje niemoc ZNK wobec dłużników mieszkań komunalnych.
Jednak Lubelska Akcja Lokatorska i niektórzy radni PiS proponują nawet 100-procentowe umorzenie długów.
Przeraża mnie to jeszcze bardziej, bo pokazuje, że ci ludzie niewiele wiedzą o zaistniałej sytuacji i lokatorach miejskich mieszkań. Trzeba to w końcu powiedzieć: wielu dłużników nie płaci za mieszkania z przyzwyczajenia. Nie płacą, bo nie chcą i mogą nie płacić. I wina nie leży jedynie po stronie lokatorów, bo ZNK przez lata na to pozwalał. Urzędnicy z Zarządu niewiele robili w sprawie długów. Jak można było dopuścić do tego, żeby długi razem z odsetkami urosły do 200 mln złotych? Musimy sobie wszyscy uświadomić, że program oddłużeniowy jest szkodliwy dla osób, które płacą czynsz. Są wręcz okradani przez tych, co nie płacą. Jaki przykład da program oddłużeniowy? Jego przesłanie będzie jasne: nie płać, pozwól, żeby dług rósł, a za kilka lat skorzystaj z nowego systemu oddłużenia.
Ale przecież wśród dłużników są też ludzie, którzy z różnych powodów losowych popadli w kłopoty i nie stać ich na płacenie za mieszkanie. Co z nimi zrobić?
Takim osobom trzeba pomóc i jeśli ZNK miałby wdrożyć jakiś program oddłużeniowy, to powinien on dotyczyć wyłącznie takich lokatorów. Być może dobrym pomysłem byłoby stworzenie komisji, która do każdej sprawy podejdzie indywidualnie. Sprawdzi, jak powstały długi, jaka jest sytuacja rodziny, porozumie się z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie i na tej podstawie podejmie decyzję co do oddłużenia. Być może nawet 100-procentowego, ale do każdej sprawy trzeba podejść indywidualnie. Znam wiele dramatów lokatorów, którym właśnie tak trzeba pomóc. Znam też równie dużo osób, które nie płacą, chociaż je na to stać. Nie mogę się jednak zgodzić na propozycję oddłużania każdego, kto się zgłosi. Wie pan dlaczego ludzie nie płacą za mieszkania? Bo nic im za to nie grozi. Te osoby wiedzą jednak, że jeśli nie zapłacą za prąd albo gaz, to im te media zostaną odcięte. Tymczasem za niepłacenie czynszu ze strony ZNK nic nie grozi.
ZNK tłumaczy, że w wielu przypadkach uruchamia procedurę komorniczą. Tyle że potem okazuje się, że dłużnik nie ma żadnego majątku i komornik rozkłada ręce.
To fakt i dlatego - chociaż to, co powiem jest niepopularne - należy decydować się na eksmisję. Tylko że nie na eksmisję na bruk. Dłużników trzeba przenieść do mieszkań o niższym standardzie. Tylko że nie bardzo jest gdzie ich ulokować, bo miejski zasób mieszkaniowy jest bardzo ubogi.
Na spotkaniu w sprawie programu ZNK, radni proponowali przenoszenie niepłacących lokatorów do kamienic i bloków, w których inni najemcy płacą czynsz. To miałoby ich zmobilizować do uregulowania zaległości.
Gdyby do tego doszło, to byłby duży błąd. Takie wymieszanie ludzi nie będzie skutkowało niczym dobrym. Nie sądzę, żeby dłużnik, który nie płaci z przyzwyczajenia, poczuł jakąś presję ze strony płacących najemców. Przy tym, zrobilibyśmy krzywdę tym solidnym, bo dłużnicy nie płaciliby też za części wspólne bloku czy kamienicy. Nie mówiąc już o tym, że wśród porządnych rodzin, z dużym prawdopodobieństwem, umieścilibyśmy osoby z marginesu społecznego. Dlatego - znowu to, co powiem nie będzie popularne - jestem za tym, żeby na obrzeżach miasta postawić kontenery mieszkalne i tam przenieść dłużników z marginesu społecznego.
Budować getta socjalne?
Tak zapewne powiedzą przeciwnicy takiego rozwiązania, ale prawda jest taka, że oprócz zachęty ze strony ZNK dłużnik musi widzieć też bat. Niestety, on musi być. Innym rozwiązaniem jest np. przyznawanie mieszkań komunalnych niewyremontowanych. Dziś, przed zakwaterowaniem, to ZNK musi wyremontować lokal. Tymczasem, gdy ktoś sam musi podjąć się takiego zadania, to zainwestuje w mieszkanie i później bardziej zadba o to, co sam zrobił. Znam kilka takich przypadków na Starym Mieście i jak na razie sprawdzają się bardzo dobrze.
Tyle że Lublinowi potrzebne jest kompleksowe rozwiązanie systemowe.
Niestety, polityka mieszkaniowa w całym kraju leży. Po prostu jej nie ma. Będąc w Sejmie przygotowałam ustawę, która regulowała wiele spraw. Nie została jednak przyjęta. Wielkim problemem Starego Miasta są osoby, które otrzymały mieszkania od miasta lata temu, a dziś są to kamienice prywatne. Zupełnie inna sprawa, w jaki sposób te kamienice stały się prywatne, ale chodzi o to, że nowy właściciel ma dwa sposoby na wykurzenie lokatora. Albo znacznie podnosi czynsz, albo żąda opuszczenia lokalu z 3-letnim okresem wypowiedzenia. Wówczas to miasto przyznaje takiej osobie, zazwyczaj starszej, mieszkanie. Mój projekt ustawy włączał lokale zajmowane przez takich lokatorów do zasobu miejskiego. Oczywiście czasowo i byłoby to uregulowane trójstronnym porozumieniem między miastem, lokatorem a właścicielem budynku.
Czy rządowy program budowania czynszówek z opcją kupna, czyli Mieszkanie Plus rozwiąże problemy mieszkaniowe Polaków?
Nie. Od lat postuluję o stworzenie w Polsce profesjonalnego i kompleksowego systemu mieszkań na wynajem. To potrzebne, bo ludzie są dziś mobilni. Pracują na kontraktach. Kilka lat w jednym mieście, kilka w innym. Nie mają w danym momencie życia potrzeby kupowania mieszkania. Wolą je wynająć. Wiele razy rozmawiałam o tym z Elżbietą Rafalską, obecną minister rodziny, pracy i polityki społecznej. Mieszkanie Plus to program oparty na założeniach, które forsowałam w Sejmie, ale jest realizowany od końca. Od budowy bloków, a powinien się zacząć od uregulowania spraw majątkowych gruntów w miastach i od uchwalenia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Bez takich ruchów nigdy nie powstanie tyle mieszkań, ile planuje wybudować rząd. Trzeba też postawić na różne formy budownictwa, np. spółdzielcze czy współdomy - polega to na tym, że jedna osoba dysponuje działką, inna ma materiały budowlane, a kolejna firmę budowlaną i wspólnie budują dla siebie dom.