Muzealna Baszta na papierze
Verba volant, scripta manent, czyli słowa ulatują, pismo pozostaje - wiedzą o tym dobrze chojniccy muzealnicy. I dlatego starają się zachować to, co ważne.
Muzeum Historyczno-Etnograficzne im. Juliana Rydzkowskiego w Chojnicach nie zapomina o tym, żeby dokumentować swoją działalność i w cyklu dwuletnim wydaje periodyk „Baszta”. Właśnie ukazał się jej 13. numer. Doskonała okazja do spotkania się i podyskutowania.
Promocja wydawnictwa nastąpiła w sali obrad starostwa, a udział wielu gości świadczył o tym, że czasopismo jest znane i cenione. Mówił o tym zresztą na wstępie prof. Włodzimierz Jastrzębski, który od lat zajmuje się historią regionalną i promuje ją, jak tylko się da. - W Chojnicach mamy co najmniej pięć periodyków o tym charakterze - wyliczał. - Są Acta Pomerania, jest Baszta, Filomata, Zeszyty Chojnickie, Kwartalnik Chojnicki, a pewnie i inne tytuły. W dużo większej Bydgoszczy tylko trzy takie czasopisma...Więc Chojnicom wypada pogratulować, a Bydgoszcz zganić, bo chyba opanował je jakiś marazm...
Jastrzębski dodawał, że historia naprawdę jest piękna i uprawiać ją jest wielką przyjemnością. - Zwłaszcza gdy zdarzają się odkrycia, mniejszej lub większej wagi - mówił.
- Nasza „Baszta” skupia się na tym, żeby opracowywać muzealne zbiory - tłumaczyła Barbara Zagórska, dyrektorka placówki. - Poszerzamy w niej także wiedzę o kontekst. Tematy przenikają się, a profil czasopisma jest określony.
W roli recenzenta wystąpił Kazimierz Jaruszewski, prezes Chojnickiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk.
- Przeczytałem, jak to się kolokwialnie mówi, od dechy do dechy - wyznał na początek. - Przygotowałem ciekawe cytaty, bo jest o czym mówić. Naprawdę jest tu sporo interesujących rzeczy.
Co wpadło w oko recenzentowi? W tekście Anny Czapczyk doczytał, że muzeum ma aż 45 starodruków, w tym trzy pochodzące z XVI w. Najstarsza książka pochodzi z 1555 r. Niewątpliwym walorem dla czytelnika jest to, że może te wydawnictwa zobaczyć na zdjęciach. Ale też wybrać się do biblioteki i na nie popatrzeć!
Jaruszewski był także pod wrażeniem liczby zabytków związanych z bractwami kurkowymi, o których pisze Marcin Synak. To aż 102 pozycje inwentarzowe, część pochodzi ze zbiorów Juliana Rydzkowskiego, założyciela muzeum, część z kolekcji Albina Makowskiego, wybitnego regionalisty. W muzeum można zobaczyć m.in. odznaki godności króla kurkowego, królewskie łańcuchy, insygnia, medale, plakiety. Tu też kolegium redakcyjne zadbało, aby czytający mogli na te cacka zerknąć. Może zechcą potem na żywo obejrzeć je w muzeum...
Interesujący jest też artykuł o wsiach kosznajderskich Lecha Łbika. Kosznajderia przeżywa teraz renesans, sporo się o niej mówi, i sporo wydaje. A do zbadania jest jeszcze sporo i każdy artykuł jest na wagę złota.
Podobnie ciekawy może być dla chojniczan tekst o Marcinie Fuhrmannie, pochodzącym z Chojnic naukowcu, dwukrotnie wybranym na rektora uniwersytetu w Lipsku.
Pisze o nim Mariusz Brunka, teraz prezes Fundacji im. Marcina Fuhrmanna, która kontynuuje ideę pomocy stypendialnej dla młodych zdolnych ludzi z regionu. - Co ciekawe, Fuhrmann nie pozostawił po sobie żadnej spuścizny literackiej, niczego na piśmie. Widać był raczej dobrym organizatorem - zastanawiał się omawiający zawartość „Baszty” Jaruszewski.
Niewielu mieszkańców pewnie też wie, że pochodzący z powiatu człuchowskiego, a pobierający nauki w chojnickim gimnazjum ks. Leon Masłowski był przewodnikiem wybitnego etnografa Oskara Kolbera po Pomorzu i że to dzięki niemu zostały uratowane ludowe piosenki z naszych stron. Postać ks. Masłowskiego przypomina na kartach „Baszty” Kazimierz Jaruszewski.
Za arcyciekawy uznał Jaruszewski artykuł Hanny Rząski o pierwszym naczelniku stacji w Chojnicach po odzyskaniu niepodległości - Franciszku Białym. Jest bogato ilustrowany i przynosi wiele ciekawych wiadomości o tym człowieku, który w Chojnicach spędził tylko cztery lata, bo potem awansowano go do Tczewa.
Tomasz Cisewski podejmuje w „Baszcie” ulubioną przez siebie tematykę genealogiczną, a konkretnie, jak muzealne zasoby mogą pomóc w poszukiwaniu przodków.
A zupełnym rarytasem, zwłaszcza dla miłośników historii żeglarstwa w Polsce będzie opracowanie 50 lat tej dyscypliny przez Józefa Kądzielę, kupca, współtwórcę Klubu Żeglarskiego Chojnice, zawodnika, szkutnika, pierwszego powojennego prezesa tego klubu, później działacza w LKS, którego wspomnienia znajdują się w maszynopisie w muzeum. - Czekałem na to całe życie - wyznawał poruszony Jaruszewski. - To bardzo cenny materiał do historii żeglarstwa, która powinna zostać napisana. U nas są setki zainteresowanych dziejami żagli.
Każdy, komu jest bliska działalność chojnickiego muzeum, znajdzie także w „Baszcie” informacje o tym, co się w nim działo przez ostatnie dwa lata. A więc jakie były tu wystawy, jakie wykłady i lekcje, spotkania, warsztaty czy konkursy. Czytelnik dowie się, czy wzbogaciły się muzealne zbiory i jak placówka dba o ich zabezpieczenie. Odnotowane zostały ważniejsze wydarzenia, takie jak np. znalezienie słynnego skarbu archeologicznego w Charzykowach, wydawnictwa i publikacje.
W dziale recenzje omówione zostały ciekawsze regionalne publikacje.
„Basztę” zamyka smutny dział Z żałobnej karty, w którym znalazły się nazwiska tych, którzy odeszli.
A są to: Alojzy Liedtke, Irena Beyer, Eryka Zaremba, Józef Chełmowski, Olgierd Turek-Tarnawski, Irena Jakubowska, Zbigniew Stromski, Teresa Grebin, Ewa Markiewicz-Petecka i Barbara Bijakowska. - Ludzie, których znaliśmy, a których nie ma - mówił Jaruszewski. - Pamiętajmy o nich...
„Baszta”, z tą samą okładką zaprojektowaną przez Kazimierza Lemańczyka, w świetnej szacie edytorskiej jest dostępna w muzeum. Zachęcamy do lektury. Jej przyjemność będziemy zawdzięczać kolegium redakcyjnemu w składzie: Lidia Białkowska, Anna Czapczyk, Hanna Rząska, Marcin Synak i Barbara Zagórska.
Kto lubi czytać regionalne wydawnictwa, ten na pewno powinien po nią sięgnąć i na pewno się nie zawiedzie. Warto mieć „Basztę” pod ręką i sięgać po nią wtedy, gdy będziemy chcieli czegoś się dowiedzieć czy o czymś przypomnieć. Zróbmy dla niej miejsce w domowej biblioteczce.