Musisz zawsze splunąć trzy razy, a dopiero wtedy cud się zdarzy

Czytaj dalej
Fot. Anna Kurkiewicz
Dorota Krupińskad.krupinska@kurierlubelski.pl

Musisz zawsze splunąć trzy razy, a dopiero wtedy cud się zdarzy

Dorota Krupińskad.krupinska@kurierlubelski.pl

Za jedną wróżbę płaci się od 10 złotych, za horoskop trzeba wyłożyć nawet 200 złotych. Mało kto przyzna się przed znajomymi, że się wybiera na toczenie gromnicy czy przepowiednię z rozbitego jajka. Tymczasem u wróżek i znachorek bywają zarówno hydraulicy, jak i profesorowie.

Znajomi Grażyny poradzili jej, by zajęła się swoim chorym kręgosłupem i poszła do znachorki. Nie polecili jej znanego lekarza, specjalisty ani tabletek z reklamy, gdzie „Grażynka bólu miała dość”. Kręgosłup dawał się we znaki. Dostała adres i umówiła się na wizytę. Wróżka położyła jej na głowie lnianą szmatkę, a na niej konopny sznurek, który spaliła. Znachorka pląsała wokół niej, poszeptała i splunęła. - I wie pani co, bóle ustały - śmieje się.

Danuta poszła do wróżki, bo była zestresowana problemami w pracy. Miała nadzieję, że tam znajdzie rozwiązanie kłopotów. Wróżka położyła jej na brzuchu oraz na głowie len i zapaliła go. Potem przelała nad nią rozgrzany wosk. W ten sposób, jak tłumaczyła, oczyściła jej zaburzoną aurę. Wróżka coś Danucie szeptała i przy okazji przepowiadała jej przyszłość. Że wokół niej kręcą się źli ludzie, szczególnie mężczyzna, który zabiera jej pozytywną energię. Dowiedziała się przy okazji, że będzie miała syna i majątek.

- Nic się nie sprawdziło. A w pracy stresowałam się dalej. To bzdury - uważa teraz.

Gdy Ewelina była dzieckiem, babcia stale przelewała żółtko. Ewelina tego nie pamięta. Babcia odprawiała czary, gdy była niespokojna i płakała tak głośno, że rodzice najchętniej by uciekli. Przelewała jajko i patrzyła, jaki kształt potem w miseczce się pojawia, bo z niego dawało się odczytać, czego boi się wnuczka. Ewelina też przelewa wosk, ale już nad swoim dzieckiem.

Takich sposobów na uspokojenie dziecka jest więcej. Współczesne młode mamy w internecie prześcigają się w poradach: „Można wziąć dwie gałązki brzozy, które krzyżujemy nad szklanką wody” albo „Bierzemy jajko i robimy z niego wydmuszkę. Wydmuchujemy nad śpiącym dzieckiem do szklanki z wodą białko, potem zgodnie z ruchem wskazówek zegara trzy razy chuchamy na malucha, za każdym razem spluwając za siebie przez lewe ramię. Szklankę trzeba postawić za głową dziecka. I wylać przed wschodem słońca. Dziecko po tym zabiegu, według mamy, słodko i spokojnie śpi”.

Można też inaczej. Na przykład tak:- Przyłożyć dziecko do futryny. Najstarsza osoba, w rodzinie uderza w futrynę drewnem, np. trzonkiem siekiery. Ucina w ten sposób strach - poleca inna mama.

Internet pełen jest takich rad. Dotyczą odpierania uroków, pozbywania się lęku u dzieci i dorosłych. Czytamy dalej: „Trzeba zdjąć ubranie noszone blisko ciała, plujemy na nie trzy razy. Następnie tym materiałem zwilżonym kreślimy dziecku albo dorosłemu na czole znak krzyża”.

Metoda dla tradycjonalistów: rozbujać obrączkę zawieszoną na nitce, a po złowrogiej sile nie pozostanie śladu.

Pomocna okazać się może kąpiel np. w czarcim żebrze, a właściwie w wywarze z tej rośliny. Jeżeli po kąpieli woda jest mętna, to oznacza, że ktoś rzucił na nas urok... Skażoną wodę trzeba rozlać na rozstaju dróg. .

A najlepszym sposobem, radzą młode kobiety, jest zapobiegać złu i kupić czerwoną wstążeczkę z medalikiem i przywiązać do łóżeczka albo wózka. Ceny za taki wynalazek zaczynają się od kilku złotych.

Nazywa siebie wróżką Arkadią. Nie czuje się czarownicą. Uważa, że lepiej brzmi wiedźma. - Wiedźma pochodzi od słowa „wiedzieć”.

W kącie pokoju, w którym przyjmuje zagubionych i nieszczęśliwych klientów, stoi miotła. Wiedźma zapewnia, że to prezent, jest bezużyteczna, to ozdoba. Ale zwraca jednak uwagę i rozbudza wyobraźnię gości. Przy ścianie, namalowany na drewnie, wisi anioł. Ma strzec ode złego. Obok garnek na wosk i płonąca świeczka. Arkadia jest też dyplomowaną bioenergoterapeutką. Wahadełkiem określa poziom energii. - Robię to, co wykonywały nasze prababcie, nie zajmuję się niczym nowym - zaznacza.

Cel tych zabiegów jest jeden. Oczyścić aurę, przełamać blokadę w energii, zdjąć urok i klątwę. - Cały czas otacza nas energia, jesteśmy nią. Słowo także jest siłą. Oprócz ciała fizycznego mamy tzw. aurę, do której przyczepia się zła energia i to ona zaburza prawidłowe działanie naszych organów. W żołądku gromadzimy emocje, których nie trawimy. W jelitach kryje się nadwrażliwość, w wątrobie - złość, a bolący kręgosłup oznacza brak oparcia w życiu - wyjaśnia wróżka.

Sposobów radzenia sobie ze złem jest kilka. Znachorka toczy jajko po głowie i po kręgosłupie, następnie rozbija i wlewa do święconej wody. Odmawia modlitwę, szepcze tajemne słowa. Kształt jajka pokazuje nasze lęki. W misce widzi linie, bąbelki, splątania. I interpretuje je. Od głowy do stóp przesuwa po ciele gromnicę, którą następnie spala albo macha nią wokół całego ciała. W przepędzeniu złej energii pomagają witki brzozowe. Przelewa także wosk, który ma uspokajać. Nad głową gościa porusza garnkiem z rozgrzanym woskiem. Modli się, potem wylewa ciecz do wody. Tu, w prawidłowej interpretacji ważna jest ilość skręceń i strona.

A gdyby komuś przytrafiła się choroba skóry zwana różą (tę zakaźną infekcję wywołują paciorkowce), znachorzy mają i na to sposób. Na zakażonym miejscu spala się konopie albo len. Przychodzą ci, którym przestało się układać, z kimś się pokłócili, przeżyli zawód miłosny, obawiają się, że ktoś zazdrosny i podły ich przeklął.

U znachorów i wiedźm lądują lekarze, hydraulicy, pielęgniarki czy nauczycielki, a nad ich głowami kręci się garneczek z rozgrzanym woskiem.

- To są stereotypy, że do wróżki chodzą ludzie prości. Otóż nie - zapewnia Arkadia.

Niezależnie od wieku i zawodu wszyscy chcą odmienić los, spróbować niekonwencjonalnych metod. Ale nierzadko ta sytuacja ich krępuje. Mało kto przyzna się, że wybiera się na toczenie gromnicy czy przelewanie wosku. - Ludzie nie chcą się przyznawać, kim są, niechętnie zdradzają swe imię, o nazwisko to już nawet nie pytam - kończy Arkadia.

Autorka: Dorota Krupińska

Dorota Krupińskad.krupinska@kurierlubelski.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.