Misiu patrzy na drogę. Od 10 lat

Czytaj dalej
Fot. Adam Willma
Adam Willma

Misiu patrzy na drogę. Od 10 lat

Adam Willma

Jest jak znak drogowy - śmieje się leśniczy z Brześcia Kujawskiego, Kamil Gawroński. - Kierowcy, gdy tłumaczą jak dojechać, mówią „pojedziesz drogą na białego psa”.

Misiu jest trochę nierzeczywisty. W leśnych odmętach natychmiast rzuca się w oczy. Jak biała plama.

- Zawsze taki był, śnieżnobiały - przypomina sobie Mirosława Kosmalska z Wieńca. - Gdy się tu pojawił, nie był już szczeniakiem. Sądzę, że miał ze dwa lata. I od samego początku był taki biały, czyściuteńki.

Wersji dotyczących pojawiania się Misia jest kilka.

Bożena Nowakowska prowadząca bibliotekę w Wieńcu pamięta ten pierwszy dzień.

- Jechałam rano do pracy. Był przywiązany do drzewa. Przyjechałam do biblioteki, ale tamten widok nie dawał mi spokoju. Nowakowska zadzwoniła do zięcia i poprosiła, żeby pojechał uwolnić zwierzę.

Gdy ten zjawił się na miejscu, okazało się, że ktoś już wcześniej wpadł na podobny pomysł. - To było 15 lutego, przed 10 laty - pani Mirka zapamiętała datę dokładnie. - Pamiętam, bo mrozy były wtedy srogie i zastanawiałam się, czy psiak w ogóle przeżyje.

W stronę Włocławka

Bożenie Nowakowskiej do dziś nie daje spokoju, kto mógł w tak okrutny sposób pożegnać się ze zwierzęciem:

- Ponoć ktoś widział, jak go wyrzucili z auta, ale pies biegł za samochodem, więc właściciel wysiadł i przywiązał go do drzewa.

Niedawno Kosmalska usłyszała jeszcze inną wersję wydarzeń: - Powiedziała mi o tym starsza pani z Włocławka. Według niej Misio miał chodzić z dwoma bezdomnymi mężczyznami. Ten jeden zasłabł i karetka zabrała go do szpitala, gdzie zmarł. Nie wiem, czy ta wersja jest prawdziwa.

Ktoś inny zapierał się, że jechał kiedyś autobusem przez Wieniec. Gdy minęli Misia przy drodze, wysoki brunet w skórzanej kurtce miał przyznać się, że to on zostawił kundla w lesie, ale może był to tylko gruboskórny żart.

Jedno jest pewne - pies na kogoś czekał.

- Wiele miesięcy nie oddalał się od drogi - zapamiętała Mirosława Kosmalska. Siedział tak na skraju lasu, obserwował samochody. Patrzył w jedną stronę - w kierunku Włocławka.

Mąż pani Mirki zbudował dla Misia pierwszą budę. Akurat wymieniali drzwi w mieszkaniu - przydały się. Niestety buda nie postała długo, wkrótce ktoś ją ukradł. Następną, bardzo solidną, ocieplaną styropianem, zbudował sąsiad Kosmalskich, Antoni Kogucki. Jemu Misiu zawdzięcza też zadaszenie nad miskami. Dzięki temu psia karma nie namoknie w czasie deszczów i śniegów.

Bożena Nowakowska miała rozdarte sercem za każdym razem, kiedy przychodziły siarczyste mrozy: - Którejś zimy noce były tak chłodne, że myślałam, że Misiu na pewno już nie żyje. Że zamarzł, bo przecież futro ma dość krótkie. Więc jadę następnego dnia, a tu Misiu, cały i zdrowy.

Zaufać człowiekowi

A później dołączyło jeszcze wielu ludzi, których roztkliwiała ta biała plama na skraju lasu. Z tym, że Misiu od ludzkiego towarzystwa stronił. Za każdym razem, gdy zbliżał się człowiek, wycofywał się o kilkadziesiąt metrów. Obserwował z daleka. Tę nieufność udało się przemóc tylko kilku osobom.

- Do mnie nabrał zaufania po długim czasie - mówi Mirosława Kosmalska. - Najpierw merdał ogonem, kiedy przynosiłam mu coś do jedzenia. Ale z daleka, na dystans. Dziś da się pogłaskać, czasem uda mi się nawet wyjąć mu kleszcza. Jednak gdy przyjadę z kimś obcym, Misiu już nie podejdzie. Nawet jeśli tamta osoba nie wyjdzie nawet z samochodu.

Zaufanie Misia wzbudziło też małżeństwo z Włocławka (Kosmalska: - Wspaniali ludzie, co drugi dzień przyjeżdżali do niego z pełną miską). Jest też pan, który przyjeżdża na rowerze. Jego również Miś się nie boi.

Zostawić w spokoju

Katarzyna Sapierzyńska, psycholog zwierząt jest przekonana, że pies ma za sobą traumatyczne przeżycia: - Zachowanie Misia świadczy o tym, że jako młody pies nie był właściwie traktowany. Pies dobrze zsocjalizowany zawsze będzie lgnął do kontaktu z człowiekiem. Każdy człowiek jest dla niego ostoją. Tego uczy już matka, która merda ogonem do ludzi i pokazuje, że można im zaufać. Jeśli Misiu nie zaznał tego w wieku 12-16 tygodni, nie jest w stanie nadrobić tych braków.

Z doświadczeń Sapierzyńskiej wynika, że tak jak Misiu zachowują się psy, które były w czasach szczenięcych wyizolowane: - Bywa, że psy są trzymane w komórce albo w stodole i nie mają żadnego kontaktu z ludźmi, z wyjątkiem właściciela. Misiu najwyraźniej nadal nie jest w stanie przełamać bariery.

Ale będzie musiał. Tak przynajmniej chcą urzędnicy. Sławomir Wolski z Urzędu Gminy w Brześciu Kujawskim przyznaje, że wobec psa toczy się już procedura: - Dostaliśmy sygnał, że na terenie leśnym są jakieś szałasy. Monitorujemy sprawę. Chcemy przekazać psa do schroniska, ale na terenie leśnym trudno nam go odłowić.

Ludzie z Wieńca na wieść o spodziewanej wizycie rakarzy reagują gniewem.

- Gdy przejąłem te grunty od sąsiada, pies już był - denerwuje się Kamil Gawroński. - To stworzenie w lesie ma lepiej niż u niejednego gospodarza. Widuje się psy, które mieszkają w starej beczce po ropie i żywione są śrutą, jak świniaki. A tego kundelka nikt nie męczy, żyje sobie na wolności.

Leśniczy zapewnia, że zwierzę nie przeszkadza jego pracownikom: - Przecież on ma już 10 lat i trzeba dać mu spokojnie dożyć w tym miejscu. Gdybym, jako leśniczy, widział jakąś szkodę, pewnie bym interweniował, ale w tym przypadku nie widzę powodu. Gmina powinna zostawić go w spokoju. Jak 5 psów biega za sarną w rejonie Pikutkowa, to nikogo to nie interesuje.

Lizanie ran

Katarzyna Sapierzyńska również jest przekonana, że Misiowi należy dać spokój: - Jeśli pies znajduje się pod opieką, jeśli nie pogorszyły mu się warunki i wygląda dobrze, to absolutnie nie należy go stamtąd ruszać. Przenieść takiego psa do schroniska - zatłoczonego miejsca, w którym panuje zgiełk, w którym psy pozamykane są w klatkach? To jest stres dla każdego zwierzęcia, nawet względnie dobrze zsocjalizowanego, a co dopiero dla psa, który mieszka samotnie i stroni od ludzi.

Niedawno ktoś postawił drugą budę, Może nie zauważył tej pierwszej, ukrytej w krzakach, albo chciał uszczęśliwić czarnego kundelka, który na chwilę przypałętał się do Misia.

Leśniczy z Brześcia: - Samotnie sobie żyje ten piesek, ale mnie się zdaje, że to jest szczęśliwa istota. Może nawet szczęśliwszy od wielu bezdomnych ludzi.

Kilka lat temu pani Bożena napisała wiersz o Misiu. Samotnik z Wieńca został utrwalony w antologii poezji:


Balast

Pisk opon skłócił ciszę

z samochodu wypadł

psiak

wybiedzony

do kolejnego drzewa

wiązany

dzień cały lizał rany

i na piasku ślad pana

w gazecie o nim pisali

„właścicielu serca nie masz

do śmierci będzie cię

kochać ten zwierzak”

nie pierwszy raz

był wyrzucany

w pędzie cierń wyrywał

i krył się w krzakach

obserwował z napięciem

auta wirujące na zakręcie

zawsze wracał

w to samo miejsce

bo tu w lesie - złota pani

jesień o nim pamięta

i osusza los poniewierki

od lat… pięciu

Adam Willma

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.