Minister sportu, Kamil Bortniczuk: - Wszystko robimy po to, żeby w roku 2036 zorganizować igrzyska olimpijskie!
Rozmowa z ministrem sportu i turystyki Kamilem Bortniczukiem, który od roku kieruje resortem. O głównych kierunkach działań, sportowym froncie walki z Rosją, planach na spożytkowanie najwyższego budżetu w historii i szczególnego potraktowania roku 2024. A przede wszystkim o gotowości Polski - i realnym zamiarze - do organizacji igrzysk olimpijskich
Jaki to był rok z perspektywy ministra sportu?
Bardzo intensywny, bo resort sportu był wyłaniany z dużego Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Część urzędników zdecydowała się zostać w większym resorcie, natomiast część zaufała mojej wizji, która wymagała uzupełnienia kadr i wdrożenia nowych pracowników. Wszystko potoczyło się błyskawicznie, rok pod wieloma względami był rekordowy, więc mam powody do składania podziękowań. Nie mam też wątpliwości, że przekonaliśmy wszystkich, iż Ministerstwo Sportu i Turystyki powinno być odrębnym bytem. Połączenie dwóch resortów było tylko pozorną oszczędnością. Sportowych wyzwań nie ubywa, klubów nie ubywa, zawodników nie ubywa, zatem nie może także ubywać zasobów, które są w stanie profesjonalnie obsłużyć zawodników i podmioty zajmujące się sportem. Przez rok dostarczyliśmy wielu argumentów broniących tezy, że sport zasługuje na własne ministerstwo, które będzie walczyło o programy wychodzące naprzeciw wyzwaniom zmieniającej się rzeczywistości…
…i które będzie walczyć także o polską rację stanu na arenie międzynarodowej. W kontekście wojny rozpętanej przez Rosję, która od zawsze wykorzystywała sport do swej propagandy, kierowany przez pana resort stanął w zasadzie na pierwszej linii frontu…
… i to w skali świata. Jako pierwszy zająłem stanowisko, że piłkarska reprezentacja Polski nie powinna jechać do Rosji na mecz barażowy eliminacji do mundialu w Katarze, jeszcze zanim rosyjskie czołgi wjechały na Ukrainę. Dla mnie, czyli dla polityka, było oczywiste, że jesteśmy w przededniu wojny, dlatego reagowałem zdecydowanie i robiłem grunt pod to, co się będzie działo w przyszłości. Nie wszyscy chcieli mi wierzyć, na czele z Francuską Prezydencją, ale potem powszechnie przyznawano, że - biorąc pod uwagę nasze położenie geograficzne i doświadczenia historyczne - znacznie lepiej znamy Rosjan niż inni Europejczycy, zwłaszcza ci mieszkający na zachodzie kontynentu.
Szybko utworzyliście koalicję z Brytyjczykami, i ta koalicja storpedowała wiele sportowych aktywności Rosjan. Które ruchy były najważniejsze?
W pierwszej kolejności udało się wyeliminować Rosję z piłkarskiego mundialu, a później odebraliśmy im prawo organizacji mistrzostw świata w siatkówce mężczyzn. To był nasz pełen sukces dyplomatyczny, gdyż nie tylko udało się wyprowadzić tę ważną imprezę z Rosji i przejąć prawa do jej organizacji, ale też doprowadzić do sytuacji, w której reprezentacja Rosji została zastąpiona w turnieju przez Ukrainę. To było nawet 150 procent normy w kontekście założeń z pierwszych dni walki, którą podjęliśmy. Organizacyjnie i sportowo także było rewelacyjnie, każdej polskiej drużynie - niezależnie od dyscypliny - życzę, aby trzykrotnie z rzędu wystąpiła w wielkim finale mistrzostw świata.
A jak generalnie ocenia pan dokonania polskich sportowców w mijającym roku?
Skoro przypieczętowaliśmy awans do finałów piłkarskiego mundialu, w którym liczymy - co najmniej - na wyjście z grupy i walkę o najwyższe cele, siatkarze wystąpili w decydującym o złotym medalu starciu na mundialu, a lekkoatleci i przedstawiciele innych dyscyplin olimpijskich wywalczyli grad medali w imprezach rangi mistrzostw świata i Europy, to trudno nie być zadowolonym. A przecież mamy najlepszą tenisistkę świata, co jest wydarzeniem bez precedensu w polskiej historii, mamy też najmocniejszą w historii żeńską drużynę tenisową; za Igą Świątek plasują się kolejne zawodniczki notowane w pierwszej setce rankingu WTA. Sukcesów było tyle, że naprawdę świetnie rokują w kontekście przyszłorocznych Igrzysk Europejskich w Krakowie i Małopolsce, a następnie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu w roku 2024.
Czemu służył I Europejski Kongres Sportu i Turystyki?
Frekwencja na tym wydarzeniu zaskoczyła wszystkich, licząc z panelistami udział w kongresie wzięło ponad 1700 uczestników, organizacyjnie wszystko było dopięte na ostatni guzik, a rezonans merytoryczny był bardzo szeroki. W założeniu, ma być to impreza cykliczna, która będzie służyła kojarzeniu sportu z biznesem, ze sponsorami, jak również wypracowywaniu programów dotyczących usportowienia naszych obywateli, począwszy od dzieci i młodzieży. A także przygotowaniu Polski do organizacji imprez jeszcze większych niż Igrzyska Europejskie, i dyskusjom na temat odbudowy Ukrainy po wygranej - mam nadzieję - wojnie z Rosją.
Jak daleko zaawansowane są przygotowania do przyszłorocznych Igrzysk Europejskich? I czy to próba generalna przed ubieganiem się przez Polskę o organizację igrzysk olimpijskich w roku 2036?
Od pewnego czasu jesteśmy na terminowej ścieżce przygotowań do Igrzysk Europejskich, choć w momencie kiedy obejmowałem resort, nie był on - co do zasady - zainteresowany udziałem w organizacji tej imprezy. Były też spore opóźnienia. Uznałem, że skoro jest to największa impreza sportowa w historii Polski - i największa na świecie w roku 2023 - to tak być nie może, i mocno włączyłem się do prac przygotowawczych, dzięki czemu udało się dogonić zakładany na wstępie harmonogram. Teraz można już skoncentrować się na jak najwyższej jakości aspektach organizacyjnych. A jest to o tyle istotne, że od mniej więcej dwóch dekad znajdujemy się na ścieżce budowania wiarygodności w międzynarodowym środowisku sportowym jako organizator. Już jesteśmy stawiani za wzór jako gospodarz imprez siatkarskich, za chwilę podobne opinie powinniśmy zbierać po mistrzostwach świata w piłce ręcznej, które przeprowadzimy na początku roku 2023, dostaliśmy wysokie oceny za organizację mityngu Diamentowej Ligi, która zostanie w Chorzowie na przyszły rok. I może zostać na stałe w kalendarzu IAAF. W roku 2025 będziemy gospodarzami EuroBasketu, a dwa lata później będziemy się starać o MŚ w koszykówce… W związku z powyższym, nie boję się mówić o igrzyskach olimpijskich w roku 2036! Co prawda mamy teraz lekkie wahnięcie w gospodarce, wynikające z pandemii, wojny i globalnych problemów energetycznych, ale jeśli utrzymamy tempo wzrostu - a warto odnotować, że Polska jest druga na świecie po Chinach w okresie ostatnich 30 lat, jeśli chodzi o wartość skumulowanego PKB - to powinniśmy być w stanie zorganizować igrzyska olimpijskie na lepszym poziomie niż Hiszpania czy Grecja. Dołączamy przecież do ekskluzywnego grona najbogatszych państw świata.
Ministerstwo Sportu i Turystyki ma najwyższy budżet w historii. Na co przede wszystkim wydawane są pieniądze? Bo nie tylko na rewitalizację Orlików…
…ale to - z uwagi na liczbę tych obiektów powstałych już 10 lat temu, które obecnie wymagają remontu - także istotna sprawa. Sukcesy Igi Świątek naprowadziły nas na program Tenisowa Polska, który realizujemy we współpracy z PZT. Okazało się, że mamy w kraju zbyt mało kortów o nawierzchni twardej, na których rozgrywana jest większość turniejów na świecie, więc uznaliśmy, że warto zmienić tę sytuację. Aby ośrodki, które szkolą tenisistów, mogły ich wszechstronnie przygotowywać do międzynarodowej rywalizacji. Dzięki temu powstało już kilkanaście kortów hard, a docelowo liczę, że wybudujemy ich ponad 100. Program dotyczący strzelectwa sportowego także powstał ad hoc, i z uwagi na napiętą sytuację za naszą wschodnią granicą z miejsca zaczął się cieszyć wielką popularnością. Gdy przychodziłem do ministerstwa, budżet resortu wynosił 1,6 mld złotych, po równo podzielony na trzy filary: sport powszechny, upowszechnianie sportu i wsparcie rozwoju infrastruktury. Dzięki dobrej współpracy z premierem Mateuszem Morawieckim udało nam się pozyskać środki z rezerwy budżetowej i zarządzać budżetem przekraczającym 2 miliardy. To dwa razy więcej niż wydawaliśmy na sport w roku 2015, gdy obejmowaliśmy władzę. A w planie na rok 2023 mamy 3,5 mld złotych. To wymierny efekt tego, że udało mi się przekonać nasze kierownictwo polityczne, z prezesem Jarosławem Kaczyńskim i premierem na czele, że naszą największą luką jest brak hal sportowych przy małych szkołach. Stąd program budowy 1000 hal o lekkiej konstrukcji, tak zwanych łukowych. Pięknie się składa, bo będę dążył w Sejmie do tego, żeby rok 2024 został ogłoszony rokiem Polskich Olimpijczyków. Wówczas przypadnie 100-lecie naszego pierwszego startu w igrzyskach i pierwszego medalu. Hale także mają uświetnić tę rocznicę.
Dlaczego ministerstwo sportu wspiera certyfikację szkółek piłkarskich?
Bo wychodzimy z założenia, że im szersza jest podstawa piramidy szkoleniowej, tym łatwiej będzie wprowadzać zawodników - także z małych miejscowości - na profesjonalny szczyt. Nowa gwiazdka, którą w tej edycji wraz z Polskim Związkiem Piłki Nożnej dodaliśmy do programu - zielona - jest przeznaczona właśnie dla mniejszych akademii. Związane z nią są mniejsze pieniądze, ale znaczące na tyle, że na pewno wspomogą jakość szkolenia. Niezależnie od tego, że nie wszyscy lubią piłkę nożną, te akademie mogą być cennym elementem systemu szkolenia, także kadr dla innych dyscyplin sportu. Mając takiego idola jak Robert Lewandowski dzieci najchętniej garną się akurat do futbolu, ale za kilka lat pożytek z ich aktywności będą miały także inne dyscypliny. Jestem o tym przekonany. Nie każdy może przecież zostać piłkarzem.
Z tego samego powodu - nawiązuję do piramidy szkoleniowej - zdecydował się pan na odbudowę Ludowych Zespołów Sportowych?
Ludowe Zespoły Sportowe były na takiej ścieżce, że gdyby na poważnie się nimi nie zająć, to mogłyby zniknąć. Na co, biorąc pod uwagę ich piękną historię i zasługi dla naszego sportu, po prostu nie mogłem pozwolić. LZS ponownie jest animatorem tej dziedziny życia w ośrodkach wiejskich i bardzo wspomógł obsługę programu Klub, w którym podczas mojej kadencji liczba beneficjentów zwiększyła się z 5 do 6 tysięcy. LZS usprawnił, zdigitalizował i zregionalizował tę obsługę. Teraz partner dla każdego klubu znajduje się już w województwie. Jestem przekonany, że wkrótce Ludowe Zespoły Sportowe znów będą organizacją, która stanie się bardzo ważna na mapie polskiego sportu. I będzie aktywizowała także seniorów do uczestnictwa w życiu sportowym. LZS - obok szkół, parafii, straży pożarnej i kół gospodyń wiejskich - zalicza się przecież do najważniejszych instytucji na terenach wiejskich. Chcemy wyrównywać szanse i temu służyć będzie także program Sportowe Talenty, który będzie jednakowo skuteczny zarówno w Warszawie, jak i w najdalszych zakątkach województwa zachodniopomorskiego czy podkarpackiego. Wzorujemy się na Słoweńcach, którzy nie gubią żadnego talentu i kierują młodych utalentowanych ludzi do właściwych dyscyplin, to znaczy zgodnie z ich uzdolnieniami. Wychodzę z założenia, że wychowanie fizyczne to przede wszystkim wychowanie, a wspomniany program powinien służyć Polsce także za 50 lat.
Rozmawiał Adam GODLEWSKI