Minister edukacji i nauki grozi palcem nauczycielom. Zapowiada konsekwencje za popieranie lub udział w Strajku Kobiet
- Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem - zapowiada Przemysław Czarnek, nowy minister edukacji i nauki. Ku oburzeniu wielu nauczycieli, którzy uważają, że to próba zastraszania. Do podkarpackiego kuratorium oświaty żadne donosy jeszcze nie dotarły.
Poniedziałkowy, nocny wpis Ministerstwa Edukacji Narodowej oburzył wielu pedagogów.
- Mamy sygnały, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach. Naszym obowiązkiem jest natychmiastowa reakcja - czytamy na profilu resortu. - Zgodnie z zapowiedzią, poprosiliśmy kuratorów oświaty o sprawdzenie, czy takie sytuacje miały miejsce w ich regionie i jaka była na nie reakcja dyrektorów szkół. Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem. Nie ma także naszej zgody na zachęcanie dzieci oraz młodzieży do chuligańskich i wulgarnych zachowań. Nie ma zgody na to, aby uczniowie zachowywali się w taki sposób.
Jeżeli potwierdzi się, że niektórzy nauczyciele namawiali uczniów do udziału w protestach lub sami brali w nich udział, powodując zagrożenie w czasie epidemii i zachowując się w sposób uwłaczający etosowi ich zawodu, będą wyciągnięte konsekwencje przewidziane prawem.
— Ministerstwo Edukacji Narodowej (@MEN_GOV_PL) November 2, 2020
Nauczyciele nie szczędzą słów krytyki:
" W ciągu 41 lat pracy w szkole przeżyłam 27 ministrów oświaty i gdybym miała bać się ich częstych pogróżek oraz stosować do licznych kuriozalnych wymysłów, raczej nie doczekałabym emerytury. Uczniowie i nauczyciele, nie dajcie się! Róbcie swoje! No i nie przyzwyczajajcie się do ministrów - tak szybko odchodzą", "Nie ma zgody na to, aby ministerstwo narzucało mi światopogląd i sprawdzało co robię w wolnym czasie!".
Stanisław Kłak, prezes podkarpackiego okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego przypomina, że wcześniej minister oskarżał ZNP, iż podburza i zachęca środowisko oświatowe do strajkowania. Teraz insynuuje nauczycielom namawianie młodzieży do protestów.
- Przesada. Nie słyszałem, żeby coś takiego miało miejsce - mówi. - Dziś odbywa się nauczanie zdalne. Nauczyciel byłby "samobójcą", gdyby drogą elektroniczną nawoływał do strajku. Przecież to jest rejestrowane.
Przyznaje, że mogły się zdarzyć pojedyncze przypadki, ale nie można całego środowiska wkładać do jednego worka.
- Za to co się dzieje w kraju, rządzący najpierw obwiniali lekarzy, media, teraz nauczycieli. Po co było teraz podejmować decyzje związane z aborcją? Pan Kaczyński myślał, że w czasie wzmożonej epidemii, ograniczeń, ludzie nie wyjdą na ulice? Przeliczył się.
Jakie konsekwencje, o których wspomina MEN, mogą grozić nauczycielom?
Mogą być postawieni przed rzecznikiem dyscyplinarnym przy wojewodzie. Kara to np. nagana. Nauczyciel może tym samym dostać po kieszeni, stracić dodatek motywacyjny, nagrody.
- Chociaż oczywiście konstytucja daje prawo każdemu, także nauczycielowi, do wyrażania swoich poglądów, protestowania, jednak znając obecną władzę uważam, że nauczyciele powinni być ostrożni. Aby nikt nie zarzucił im złej postawy etyczno - moralnej - mówi Stanisław Kłak.
Andrzej Szymanek, dyrektor II LO w Rzeszowie jest pewien, że nikt z jego nauczycieli nie namawiał uczniów do udziału w protestach. Gdyby jednak dostał donos, że ktoś z grona strajkował?
- No bez przesady. Nie będę nikogo rozliczał z jego czasu wolnego. Jeszcze tylko brakuje tego, żebyśmy jako dyrektorzy byli strażnikami i śledzili pracowników i uczniów, co robią, gdzie chodzą, jakie transparenty noszą. Nie dajmy się zwariować!
Mariola Kiełboń, rzecznik podkarpackiego kuratora oświaty mówi, że dotychczas żadne skargi na nauczycieli, którzy mieliby zachęcać uczniów do udziału w protestach podczas pandemii, nie dotarły.