O internetowych memach i ich roli w walce politycznej mówi Jakub Kuś, psycholog nowych technologii z Uniwersytetu SWPS.
- Memy internetowe stają coraz bardziej powszechnym zjawiskiem. Zastąpiły rysunki satyryczne?
- W pewnym sensie tak, ponieważ memy trafiają przede wszystkim do młodszych internautów. Ludzie od zawsze komentowali otaczający świat poprzez satyrę, ale teraz robię to w zupełnie inny sposób, czyli właśnie poprzez memy. Warto zwrócić jednak uwagę na podstawową różnicę pomiędzy klasycznym rysunkiem satyrycznym, a memem - ten drugi opiera się na tym samym zdjęciu czy grafice, ale z różnym podpisem. Cała kreatywność memów opiera się właśnie o to zestawieniu, niekiedy bardzo absurdalnym.
- Dlaczego łatwiej nam oddać emocje obrazami niż słowami?
- Bo nie mamy w takim przypadku jakichkolwiek logicznych ograniczeń języka. Memy bardzo często są nielogiczne w klasycznym sensie, absurdalne i zrozumiałe tylko dla bardzo wąskiego grona odbiorców, przykładem może być tu słynny mem z tzw. Piesełem. W przypadku słów znacznie trudniej byłoby oddać całe to przesłanie, które stoi za memem. To ogólna tendencja pojawiająca się w sieci - mamy do czynienia z pewnym powrotem pisma obrazkowego, komunikacji opierającej się o zdjęcia, grafiki czy popularne w komunikatorach tzw. naklejki. To uwalnia nas od myślenia nad gramatyką, składnią czy elokwencją wypowiedzi.
- Memy stają się też uproszczonym nośnikiem informacji. Jakie czasy, taka informacja?
- Bardzo ciekawym zagadnieniem jest wykorzystywanie całej „poetyki” memów do propagowania dobrych idei i pewnych wartości. Jeżeli to jest język, który najlepiej trafia do wielu młodych internautów, to czemu nie wykorzystać go do tego, aby zrobić coś dobrego? Coraz częściej rozmaite akcje charytatywne promują się właśnie poprzez memy, partie polityczne postępują podobnie.
- Są też znakomitym narzędziem dezinformacji. A może bliżej memom do plotki niż do satyry?
- Jak najbardziej, memy mają w sobie wiele z plotki. Każdy może zrobić mema o każdym. Znane są przypadki, w których twarz jakiegoś przypadkowego człowieka stawała się takim swoistym dobrem wspólnym internetu kompletnie bez jego wiedzy. Często też była używana w bardzo negatywnym kontekście. Kilka lat temu taki los spotkał pewnego policjanta z Polski, którego zdjęcie, uzupełniane rozmaitymi szyderczymi i niekiedy wulgarnymi podpisami, stało się symbolem przaś -ności i głupoty. Wiele osób to bawiło, ale temu konkretnemu człowiekowi wyrządzono tak naprawdę bardzo dużą krzywdę kradnąc jego tożsamość.
- Memy stały się narzędziem walki politycznej.
- To jest kwestia ostatnich 2, 3 lat. Na Zachodzie stało się to wcześniej. To bardzo prosty sposób na zdyskredytowanie przeciwnika politycznego - wystarczy znaleźć jakieś jego niezbyt dobre ujęcie, zrobić kilka wersji i każdą z nich opatrzyć jakimś prześmiewczym podpisem. Warto pamiętać, że memem nie musi być tylko zdjęcie czy grafika - może to być jakiś krótki filmik lub jego przeróbki.
- Korzystamy z memów nie zdając sobie sprawy, że wprzęgnięto nas do kampanii.
- Wielu internautów bezrefleksyjnie przekazuje dalej pewne treści, które zostały cynicznie przygotowane na potrzeby zysku konkretnej partii politycznej. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że pewne treści nie pojawiają się w internecie przypadkowo.
- W ostatnich wyborach okazały się zabójczo skuteczne. W kolejnych będą jeszcze ważniejsze?
- Sądzę, że tak, ponieważ wartość internetu w wyborach będzie wciąż rosła. To, kto poprowadzi dobrą kampanię w sieci może mieć jeszcze większe znaczenie przy kolejnych wyborach, czy to samorządowych, parlamentarnych czy prezydenckich. Internauci są przyzwyczajeni do natychmiastowości - na tym opiera się choćby cała filozofia Twittera. Polityk, który rozumie, że powinien utrzymywać permanentny kontakt z wyborcami ma duże szanse na sukces, a portale społecznościowe bardzo temu sprzyjają.