Grzegorz Kozakiewicz

Matka zagłodzonego Oskara idzie do więzienia

Matka i babcia chłopca zdecydowanie odpierały zarzuty, jakoby głodziły dziecko Fot. Pixabay Matka i babcia chłopca zdecydowanie odpierały zarzuty, jakoby głodziły dziecko
Grzegorz Kozakiewicz

Wyrok pięciu lat pozbawienia wolności zapadł w sierpniu ubiegłego roku. 28-letnia mieszkanka Lubska została oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci swojego 6-letniego syna.

Mały Oskar cierpiał na porażenie mózgowe i padaczkę. Według biegłych lekarzy pediatrów kobieta wykazała się brakiem odpowiedzialności, nie podejmując odpowiednich kroków związanych z żywieniem dziecka. Nie uczestniczyła w systematycznej i wskazanej przez lekarzy rehabilitacji i nie stosowała się do zaleceń w zakresie regularnej kontroli wagi dziecka. W chwili śmierci Oskar ważył 6 kilogramów, czyli tyle, co kilkumiesięczne niemowlę. Był skrajnie wycieńczony i wygłodzony. Gdy trafił wreszcie do szpitala w Żarach, na ratunek było już za późno.

Taka decyzja zapadła w czwartek przed żarskim sądem rejonowym. Skazana Urszula K., domagając się odroczenia wykonania wyroku, argumentowała, że musi opiekować się pozostałą trójką dzieci w wieku od 2 do 8 lat. Mąż od dawna pracuje za granicą i ma raczej słaby kontakt z dziećmi.

- Najmłodsza córka ma astmę. Wymaga intensywnej opieki, ciągłych badań, wizyt u lekarza - podnosiła Bianca Zwierzyńska, pełnomocnik oskarżonej. Jej zdaniem wyrok, który zapadł w sierpniu ubiegłego roku jest zbyt surowy. Obrona Urszuli K. wniosła o jego kasację. Ten fakt także miał być argumentem przeciwko osadzeniu oskarżonej w więzieniu.

Nie pomogło. Sędzia Anna Tecław podzieliła stanowisko prokuratury, która domagała się nieuwzględnienia wniosku oskarżonej. Orzeczenie to nie jest prawomocne. Stronom przysługuje odwołanie.

Zagłodzony czy chory?

O sprawie Urszuli K. z Lubska zrobiło się głośno w lutym 2013 roku. Wtedy to na oddział dziecięcy Szpitala na Wyspie w Żarach trafił martwy sześciolatek z porażeniem mózgowym. Dziecko było w okropnym stanie. Wychudzone, skrajnie zaniedbane. Ważyło 6 kilogramów - tyle co kilkumiesięczny niemowlak. Jak przyznał wówczas ordynator oddziału, Rafał Kołsut, od razu pojawiło się podejrzenie, że za kondycję małego Oskara odpowiada nie tylko choroba podstawowa. O sprawie powiadomiono prokuraturę.

Matka i babcia chłopca odpierały zarzuty, jakoby głodziły dziecko. Obie zgodnie zapewniały, że dbały o niego najlepiej jak potrafiły. Także MOPS, który znał przypadek Urszuli K. przyznawał, że rodzinę Oskarka trudno było uznać za patologiczną. Nie było tam problemów finansowych, nie zachodziła potrzeba szczególnego nadzoru.

Dziecko chodziło do przedszkola. Było pod stałą opieką lekarską. Lekarka, która się nim zajmowała, nie stwierdziła żadnych niepokojących oznak. Wszak dziecko z porażeniem mózgowym rozwija się wolniej. Jest też chudsze niż rówieśnicy. Jedyną osobą, która sygnalizowała, że dzieje się coś niepokojącego była pielęgniarka środowiskowa, która na bilansie 6 -latka stwierdziła, że dziecko jest niedożywione, odwodnione i zaniedbane. Nikt na te uwagi nie zareagował.

Kto jest winien?

Jeszcze w lutym 2013, Prokuratura Rejonowa w Żarach wszczęła śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci chłopca. Zabezpieczono całą dokumentację medyczną oraz dokumenty instytucji sprawujących nadzór nad rodziną Urszuli K. Zabezpieczono wycinki z organów martwego dziecka. W śledztwo zaangażowano biegłych lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Wyniki pozwoliły postawić zarzuty matce Oskarka i lekarce zajmującej się chłopcem. Ta ostatnia ukarana została grzywną.

Grzegorz Kozakiewicz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.