Maseczka zamyka wrota wirusowi. Rozmowa z doktorem Sławomirem Badurkiem
Rozmowa z doktorem nauk medycznych Sławomirem Badurkiem, specjalistą chorób wewnętrznych i diabetologii oraz wiceprzewodniczącym Kujawsko-Pomorskiej Okręgowej Izby Lekarskiej.
Przekonuje się nas przede wszystkim do mycia i dezynfekcji rąk. Konieczność noszenia maseczek nie jest rekomendowana. Dlaczego?
- Mycie rąk jest bardzo ważne, ale dużym błędem jest ignorowanie zabezpieczania wrót zakażenia się koronawirusem, a są nimi nasze drogi oddechowe, przede wszystkim usta i nos. Dlatego zdecydowanie rekomenduję noszenie maseczek przy każdym wyjściu na zewnątrz. A wracając do pytania, sam się zastanawiam, czemu nie ma takich zaleceń, by nosić maseczki. W chwili, gdy środków ochrony bezpośredniej tak bardzo brakuje, wygodnie jest powiedzieć, że nie trzeba ich używać. Myślę, że gdyby pojawiła się taka rekomendacja, natychmiast wzrosłaby produkcja maseczek i problem by się sam rozwiązał. Tak zrobiono między innymi w Czechach i na Słowacji. Wydaje mi się absurdalne tłumaczenie, że jeśli będziemy niewłaściwie użytkować maseczkę to zwiększamy ryzyko zakażenia. Podkreślam: maseczka powinna być czysta, zakładana i zdejmowana czystymi rękami. Trzeci powód braku rekomendacji do noszenia maseczek jest taki, że gdybyśmy ich używali, to wówczas pozostałe środki zabezpieczeń typu mycie rąk i unikanie kontaktu z innymi zeszłyby w cień. Dla mnie to kolejny absurd. To, że mamy poduszki powietrzne w samochodzie nie sprawia przecież, że jeździmy szybciej i ryzykowniej.
Co wynika z doświadczeń innych państw, które nakazały swoim obywatelom noszenie masek?
- Z tych krajów, które wprowadziły taki obowiązek, płyną bardzo pozytywne doświadczenia. Mam tu na myśli państwa azjatyckie, przede wszystkim Chiny Kontynentalne, Hongkong, Tajwan. Obywatele tych krajów nie mogli pojawiać się w miejscach publicznych bez maseczek. W Chinach za łamanie tego nakazu trafiało się do aresztu, takie osoby były natychmiast wyłapywane na ulicy, odwożone do domów i poddawane przymusowej kwarantannie. Te wszystkie kraje odniosły sukces w walce z koronawirusem.
Maski, które mają najwyższe atesty, są niedostępne dla szarych obywateli. Czy ochronią nas też te zwykłe bądź uszyte własnym sumptem?
- Oczywiście. Zakładając maseczkę tworzymy barierę, która przynajmniej w pewnym stopniu chroni nas przed wirusem. I tu nie kierowałbym się tym, że cząsteczki wirusa są tak małe, że z łatwością sforsują pory w tekstylnych maseczkach. Musimy pamiętać, że w przypadku tego wirusa mamy do czynienia z rozprzestrzenianiem się drogą kropelkową. To znaczy, że zamknięty on jest w kropli śliny czy pary wodnej i w ten sposób migruje na zewnątrz naszego organizmu. Nosząc maseczkę zmniejszamy prawdopodobieństwo zakażenia siebie i innych. A jeśli już się zarazimy uda nam się zmniejszyć ilość materiału zakaźnego, która trafi do organizmu.
Czy maseczka może być wielorazowego użytku? Jeśli tak, to jak o nią dbać, dezynfekować?
- Najbardziej dostępne w tej chwili są maseczki tekstylne, które można wykorzystywać wiele razy. Najprostszym sposobem w przypadku maseczek materiałowych jest pranie ich w temperaturze minimum 60 stopni Celsjusza przez przynajmniej pół godziny. Proponowałbym, żeby przygotować sobie we własnym zakresie zestaw kilku takich maseczek – przynajmniej trzech, czterech – włożyć je do papierowych kopert i po kolei używać. Myślę, że przy tych restrykcjach, które obowiązują obecnie w kwestii wychodzenia z domu, jedna maseczka wystarczy nam na aktywności poza domem w ciągu jednego dnia.