Maciej Jarczyński i filmy. Autorskie, mocne, krótkie
Uwaga, talent! Na pewno jeszcze niejeden raz usłyszymy o Macieju Jarczyńskim. Trzymamy kciuki za jego twórczy rozwój.
To był niecodzienny poniedziałek w Dyskusyjnym Klubie Filmowym. Po pierwsze dlatego, że jego bohaterem był chojniczanin Maciej Jarczyński. Po drugie, okazało się, że nie ma przesady w zapowiedziach, że nie koncentruje się on tylko na jednym rodzaju sztuki, bo z powodzeniem uprawia malarstwo, komponuje i dyryguje chórem, a na dodatek robi filmy! Ba, wyszło też na jaw, że Jarczyński najchętniej sam robiłby w nich wszystko - bywa nie tylko operatorem kamery, scenografem, autorem muzyki, ale też aktorem!
Obejrzeliśmy jego filmy „Hugon: portrecista świata niewidzialnego”, „Portret”, „85625”, „Mateusz i jego Kropki” oraz przedpremierowo „Chór” i „Oddech”.
Wiele srok za ogon
Jak wyznał widzom, to, że chwyta tak wiele srok za ogon, robiąc film prawie własnymi siłami, wynika z tego, że... może to robić. Bo nic go nie ogranicza. Na pewno inaczej będzie z filmem fabularnym, nad produkcją którego musi czuwać sztab ludzi. O tym etapie Jarczyński marzy, ale na razie zbiera doświadczenia w krótkim metrażu.
Wybiera wyrazistych bohaterów - wybitnego malarza Hugona Laseckiego, który z bolesną szczerością opowiada swoje życiowe przypadki, a na przebitkach mamy w kadrze jego prace. Jest muzyk, tekściarz i pisarz Mateusz Kołos szukający swojego miejsca na ziemi, jest Zbigniew Kołakowski, więzień obozów w Sachsenhausen i Flossenburgu, uczestnik „marszu śmierci”, jest wreszcie młody człowiek grany przez Jarczyńskiego, który zadaje sobie pytanie - kim jestem i jaki jestem? Kim mogę być?
O tym ostatnim filmie, pt. „Portret” jego twórca mówi, że za każdym razem, gdy go pokazuje, dostaje zawału.
- To było dla mnie straszne uczucie, zobaczyć siebie na ekranie - śmieje się.
Eksperymentalny „Chór” to muzyczna wariacja na temat obrazu na desce Hugona Laseckiego, a „Oddech” przynosi kontrastową wizję relacji świata i człowieka. Piękno natury zostaje zderzone z tym, co dzieje się w głowie młodego człowieka (znów Jarczyński!). Materialnym uzewnętrznieniem stanu ducha bohatera filmu staje się obraz „Akt wiszący”, na którym bez trudu rozpoznamy rozpiętego na krzyżu autora filmu.
Niezłe raczkowanie
- Ja dopiero raczkuję - wyznawał Jarczyński. - Podobno takim sprawdzianem dla reżysera jest dopiero film pełnometrażowy. Jeden, drugi, trzeci... Więc trzeba jeszcze poczekać.
Wystawę prac malarskich Jarczyńskiego można oglądać jeszcze przez dwa tygodnie w hallu ChCK, a my zachęcamy do śledzenia rozwoju jego twórczej drogi.