Ma 12 lat i marzy o samochodzie. Chce sam na niego zarobić
Filip, w przeciwieństwie do swoich rówieśników, nie lubi siedzieć w domu przed komputerem. Najlepiej spędza czas, kiedy pomaga innym. Szóstoklasista chętnie skosi komuś trawę czy odśnieży chodnik. I ma nadzieję, że może wkrótce ktoś go zatrudni...
Filip ma swoje wielkie marzenie - samochód. A dokładniej - czterokołowiec lekki. Takim autem, po zdaniu egzaminu kategorii AM, może jeździć już 14-latek. Filipowi zostało więc trochę czasu, aby spełnić swój sen.
- Uwielbiam samochody i bardzo chciałbym mieć własny - tłumaczy 12-latek z Białegostoku.
13 lat skończy już za kilka miesięcy, w marcu. Ale już jest gotowy, aby samodzielnie na swoje marzenie zarobić. Choć wie, że będzie to trudne. Zgodnie z prawem bowiem, legalnie można zatrudnić dopiero kogoś, kto skończył 16 lat.
Jest jednak i furtka dla młodszych chętnych do pracy. Filipa może zatrudnić - na umowę o pracę, za zgodą jego rodziców i inspektora pracy - instytucja prowadząca działalność kulturalną, artystyczną, sportową lub reklamową. Może znajdzie się taka, która wyciągnie do chłopca rękę i pomoże mu spełnić marzenie?
Pracy się nie boję!
- Filip jest bardzo obowiązkowy, jak się czegoś podejmuje, dotrzymuje słowa - zapewnia pani Aneta, mama chłopca. I dodaje, że jej syn ma nie tylko nietypowe marzenia, ale i pasje: - Chłopców w jego wieku przede wszystkim interesuje komputer, a jak Filipowi laptop się zepsuł, to go po prostu schował do szafy - śmieje się mama. - Latem największa dla niego kara to zabranie klucza od działki i roweru. Bo Filip uwielbia przebywać na działce. To taki mały działkowiec.
Szóstoklasista ma tam swoje roślinki, o które się troszczy, ale też pomaga babci, kosi trawę.
W minione wakacje pomagał też innym działkowcom. Kopał grządki, kosił trawę. Bardzo te zajęcia lubi. - I dawałem radę! - nie ukrywa dumy 12-latek. - I wszyscy byli zadowoleni z tej mojej pomocy.
Nikt z jego kolegów raczej nie myśli też o tym, żeby już zacząć zarabiać na realizację swoich marzeń. Większość nastolatków dostaje kieszonkowe i wydaje je na przyjemności. Filip też dostaje od rodziców po 3-4 zł dziennie na drobne wydatki. Ale już wszelkie dodatkowe pieniądze, jakie mu czasem wpadają przy różnych okazjach, oszczędza. I ma już odłożone 500 zł.
Jednak na kupno czterokołowca to ciągle za mało. Taki pojazd kosztuje bowiem ok. 10 tys. zł.
- Niemało - przyznaje mama Filipa. - A zwłaszcza, że sam samochód to przecież nie wszystko. Trzeba go jeszcze utrzymać i staramy się uświadamiać o tym Filipa.
Chłopak jednak ze swoich marzeń rezygnować nie chce. Wie, że najpierw musi zrobić prawo jazdy.
- Wystarczy mieć 14 lat, to już niedługo - mówi. Ma nadzieję, że uda mu się znaleźć jakąś pracę. - Mógłbym robić zakupy, wyprowadzać psa, odśnieżać - wylicza.
Jest zresztą gotowy robić wszystko, co nie będzie ponad jego możliwości. Gdyby tylko znalazła się placówka, która dałaby mu taką szansę, od razu by się zatrudnił.
- Ale jeśli już Filip ma pracować, to tylko w weekendy albo ferie, a najlepiej w wakacje - dodaje mama chłopca. - Szkoła jest bowiem najważniejsza. Filip nie ma wprawdzie kłopotów z nauką, ale wiadomo, że uczyć się musi. To podstawa.
Marzenie do spełnienia
Chłopak jest pewien, że kiedyś uda mu się uzbierać na auto. Mówi, że wtedy będzie najszczęśliwszy na świecie.
Czterokołowiec lekki to pojazd, którego masa nie przekracza 350 kg, a prędkość maksymalna to 45 km/h.
- Nikt z moich kolegów takiego nie ma - zaznacza. - Nie wiem, czy w ogóle w Białymstoku ktoś takim jeździ.
Na razie chłopak musi zadowolić się rowerem. Na dwóch kółkach śmiga od wiosny do jesieni.
- Znam przepisy drogowe i mam kartę rowerową - chwali się.
Rodzice nie mają nic przeciwko chęciom syna do zarobienia w wolnym czasie paru groszy. Mają jedynie nadzieję, że może zamiast czterokołowca kupi sobie nowy super rower?
- Bezpieczeństwo syna jest dla nas najważniejsze - zaznacza pani Aneta.