Listy z marketu do celi śmierci. Co mają zakupy w krakowskim markecie do aktorki gnijącej w irańskim więzieniu za publiczne ukazanie włosów

Czytaj dalej
Zbigniew Bartuś

Listy z marketu do celi śmierci. Co mają zakupy w krakowskim markecie do aktorki gnijącej w irańskim więzieniu za publiczne ukazanie włosów

Zbigniew Bartuś

Ostatnia niedziela listopada dowiodła, że Polki i Polacy potrzebują zakupów. Jedni po mszy, inni zamiast mszy. Brak miejsc na parkingach pod galeriami, pełniuteńkie wózki… Ależ nam się wiedzie!

Stojąc w gigantycznej kolejce do kasy, dostałem dwa mejle. W pierwszym: przedświąteczny raport Szlachetnej Paczki, w drugim – prośba od Amnesty International. Przeczytałem, a potem rozejrzałem się po markecie i ujrzałem stado baranów. Pośród nich: siebie. Oto my: trybiki w globalnej machinie wściekle konsumpcyjnego kapitalizmu.

Kupujemy na potęgę, zapewniając pracę sobie i innym. Nie mamy czasu na zastanowienie: po co? A ono bardzo by się nam w Polsce przydało, bo jako społeczeństwo przechodzimy właśnie moment przełomowy: większość z nas ma więcej niż potrzebuje. Je posiłki nie z głodu lecz dla eksperymentu i bogactwa smaków. Kupuje ciuchy i buty nie dlatego, że stare się zdarły – lecz dla kapryśnej mody. Zmienia zasłony jak rękawiczki, a rękawiczki jak waciki nie z powodu dziur po molach, lecz pod presją środowiskowych aspiracji i telewizyjnych inspiracji. Napełnia wózki nie z realnej potrzeby – lecz z nudów.

Państw, w których większość obywateli ma podobny luksus, jest w świecie nie więcej niż 50 (na 200), z czego połowa w Europie (UE plus Szwajcaria i Norwegia). Moim zdaniem, przynależność do tej elity zobowiązuje. Górnolotnie rzekłbym, że do odpowiedzialności za świat. A tak zwyczajnie powiem, że do wrażliwości na los drugiego człowieka. W kraju buzującym chrześcijańskimi hasłami, z cytatami z papieży na pomnikach, sztandarach i ustach VIP-ów, nie powinno być z tym problemu, prawda?

Odwołam się zatem do owej arcypolskiej wrażliwości, polecając lekturę świątecznego raportu Szlachetnej Paczki i listów-próśb od Amnesty. Może to być lektura w kolejce do kasy w markecie. Na zachętę (i próbę) garść danych od Paczki (którą trudno oskarżyć o „lewactwo” i „polskojęzyczność”): w 2018 roku liczba Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie wzrosła o 422 tys. - do 2,1 mln. Niepokoi dramatyczny wzrost populacji skrajnie ubogich dzieci (z 325 tys. do 417 tys.) i seniorów (z 216 tys. do 276 tys.). W sumie 5 proc. polskich rodzin żyje w ubóstwie skrajnym, a 14 proc. w relatywnym. Zwraca na to uwagę państwowy GUS.

Amnesty, tradycyjnie o tej porze, wzywa do pisania listów w obronie ludzi krzywdzonych w różnych zakątkach świata. W tym roku możemy się wstawić np. za Yasaman Aryani, irańską aktorką teatralną, skazaną na 16 lat więzienia za to, że przeszła z odsłoniętymi włosami przez wagon kolejowy dla kobiet i rozdawała im kwiaty. Albo Ibrahima Ezz El-Dina, działacza organizacji dokumentującej i przeciwstawiającej się naruszeniom praw człowieka w Egipcie, który zniknął bez śladu w Kairze.

Możemy stanąć w obronie zatruwanej rtęcią młodzieży w Grassy Narrows w Kanadzie. Albo Emila Ostrowko, który jako 17-latek został ciężko pobity przez białoruskich policjantów, a teraz odsiaduje wyrok 8 lat więzienia. Albo Sudańczyka Magai Matiop Ngonga, który w wieku 15 lat trafił do celi śmierci. Lub wesprzeć Marinel Sumook Ubaldo z Filipin, która próbuje uchronić społeczność swej wyspy przed zagładą spowodowaną gwałtownymi zmianami klimatu.

I co z tym zrobisz, pchający pełen zakupów wózek, bar… anku Boży?

Zbigniew Bartuś

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.