Legenda „Kmicica”, polskiego partyzanta z Borów Tucholskich sprzed stu lat

Czytaj dalej
Krzysztof Błażejewski

Legenda „Kmicica”, polskiego partyzanta z Borów Tucholskich sprzed stu lat

Krzysztof Błażejewski

Nieco ponad sto lat temu, gdy w Wielkopolsce toczyły się walki wszczęte przez polskich powstańców i jeszcze nie było wiadomo, czy Pomorze wejdzie w skład odrodzonej Polski, w mniejszych miejscowościach pomorskich, gdzie nie było garnizonów niemieckich żołnierzy, często dochodziło do utarczek zbrojnych. Raz paramilitarne siły niemieckie Grenzschutzu atakowały Polaków, raz polscy „partyzanci” napadały na Niemców. To wówczas powstała legenda o Auguście Gnacińskim, nazwanym „Kmicicem Borów Tucholskich”.

Legendę tę stworzył w międzywojniu Leon Sobociński, pisarz i dziennikarz z Grudziądza, od 1930 mieszkający w Poznaniu. W 1934 roku opowieść o czynach Gnacińskiego pt. „Kmicic Borów Tucholskich” opublikował w odcinkach w młodzieżowym piśmie wydawanym w Toruniu „Młody Gryf”. Cztery lata później ukazała się ona pod tym samym tytułem w formie książkowej. Opowieść wywołała spore poruszenie wśród mieszkańców Czerska i okolic. Ci, którzy znali Gnacińskiego, oburzali się na wybujałą fantazję autora. Inni żałowali, że zbyt mało dotąd cenili i zbyt mało wcześniej wiedzieli o czynach tak wielkiego patrioty - bohatera walki o polskość Pomorza, nazywanego przez Sobocińskiego nie tylko „Kmicicem”, ale także nawet „Kościuszką Borów”. Dzięki tej publikacji Gnaciński dołączył do krótkiego jeszcze pocztu lokalnych herosów w dobie walki z Niemcami, których wymieniano odtąd przy każdej okazji, szczególnie podczas Święta Niepodległości 11 Listopada.

Potrzebne rozgrzeszenie

O tym, że nowelka nie jest w całości oparta na faktach, Leon Sobociński lojalnie uprzedzał we wstępie do „Kmicica Borów Tucholskich”: „Jest to dowolna kompozycja autorska, osnuła wszakże na faktach, według ustnych relacyj świadka tych zdarzeń ks. Dembińskiego, za co Mu na tym miejscu śliczny dank składam. Jakiekolwiek tedy w niniejszej publikacji okażą się usterki, niedociągnięcia, przeoczenia czy słabizny, to - mniemam, że poczciwa intencja, dobry zamiar i piękna chęć ocalenia od niepamięci tego, co pamiętne być powinno wiecznie - będą mi rozgrzeszeniem w oczach światłej a surowej krytyki”.

Kiedy walki w samym Czersku ustały, Gnacińscy ze swoim oddziałem wyruszyli w nieprzebyte bory i tam założyli swój sztab, a właściwie kryjówkę.

Jaki obraz Augusta Gnacińskiego rysuje Sobociński? „Bracia Gnacińscy wrócili z Westfalii. Byli to rośli i tędzy mężczyźni, odważni, na wszystko zdecydowani. A choć po polsku niezbyt dobrze mówili, to jednak serca mieli polskie. Oni to byli przywódcami ruchawki czerskiej, stając w pierwszym rzędzie walczących. Kiedy walki w samym Czersku ustały, Gnacińscy ze swoim oddziałem wyruszyli w nieprzebyte bory i tam założyli swój sztab, a właściwie kryjówkę. Ludzie Gnacińskich byli tak samo, jak i ich dowódcy, odważni i pełni bojowego animuszu. Oddział ten mógł liczyć od 60 do 100 ludzi, uzbrojonych w karabiny zdobyte na Niemcach, w kosy, widły, rewolwery. Ubrania tego oddziału niewiele różniły się od ubrań żołnierzy Grenzschut-zu, co niejednokrotnie naszym powstańcom dawało znaczne korzyści, gdyż ułatwiało podejście nieprzyjaciela. Tylko orzełki polskie, jakie nosili, różniły ich od Grenzschutzu”.

Wpadka w Rzepicznej

W czasie wspomnianych wyżej walk ulicznych, do których doszło w Czersku w 1918 roku między miejscowymi Polakami i Niemcami, jeden z trójki braci Gnacińskich został aresztowany i następnie rozstrzelany. August, najstarszy z braci, zorganizował wówczas wzmiankowany oddział partyzancki. W zorganizowaną przez niego zasadzkę pod Czerskiem wpadł odział Grenzschutzu, który poniósł ogromne straty. Zginąć miało siedemnastu ludzi.

Sukces Niemcy odnieśli dopiero w czerwcu 1919 roku, w trakcie rokowań granicznych w Wersalu, kiedy polski oddział partyzancki, nie zachowując należytej ostrożności, udał się na wesele jednego ze swoich członków do karczmy we wsi Rzepiczna.

W odwecie zarządzono wielką obławę. Nic ona nie dała. Sukces Niemcy odnieśli dopiero w czerwcu 1919 roku, w trakcie rokowań granicznych w Wersalu, kiedy polski oddział partyzancki, nie zachowując należytej ostrożności, udał się na wesele jednego ze swoich członków do karczmy we wsi Rzepiczna. Członkom Grenzschutzu udało się wówczas aresztować wielu partyzantów, w tym kolejnego brata Augusta Gnacińskiego. On sam z obławy uszedł cało. Niedługo potem zorganizował napad na furgon pocztowy i zrabował 80 tys. marek, za które… wykupił swojego brata.

Zasadzka na dzika

Jesienią 1919 roku obaj Gnacińscy wraz z całym oddziałem w liczbie około 400 osób na wieść o tworzeniu się w Wielkopolsce pułków pomorskich postanowili przedostać się przez obsadzoną przez Niemców linię graniczną i zaciągnąć się do wojska polskiego. W przeddzień wymarszu Augusta zawiodła czujność. Dał się namówić znajomemu Niemcowi Franzowi, który dotąd zachowywał całkowitą neutralność, na polowanie na wyjątkowo dużego dzika, który miał się pojawić w Borach.

Gnaciński w nowelce został pochowany z wielkimi honorami w Czersku na środku cmentarza.

Zamiast na dzika, Franz zaprowadził „Kmicica” w zasadzkę zorganizowaną przez Niemców. Gnaciński został postrzelony. Końcową scenę opowiadania Leon Sobociński skomponował tak: „Podziurawionego kulami, zbroczonego własną krwią, nieprzytomnego z bólu, rzucono na wóz. Ruszono w stronę Czerska. Ale już nie jechał tu „Kmicic Borów Tucholskich”. O, nie! Ani to był ów czarnooki junak, za którym rozmiłowane dziewoje szalały. W potarganych łachmanach na wozie spoczywał kawał krwawego mięsa z potrzaskanymi od kul kośćmi. Nieszczęśliwy skowyczał z bólu, bo noga jedna, zwisając z wozu, dostała się pomiędzy szprychy koła. Nie dowieźli jej do Czerska, urwała się. Nie dowieźli też i Gnacińskiego. Po drodze skonał”.

Pozostało jeszcze 39% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Krzysztof Błażejewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.