Lech zbiera siły na "Słoniki"
W niedzielę Lech zmierzy się w Niecieczy z Termaliką. Drużynę gospodarzy prowadził będzie były trener Kolejorza Mariusz Rumak.
- Jesteśmy w trudnym momencie. Jest duży niedosyt po odpadnięciu z Ligi Europy i Pucharu Polski. Chcieliśmy wygrać za wszelką cenę z Zagłębiem Lubin, lecz mamy tylko jeden punkt. Została nam tylko liga i trzeba się na niej skoncentrować. Teraz jedziemy do Niecieczy i trzeba walczyć o zwycięstwo
- mówi przed niedzielnym meczem w Niecieczy kapitan Kolejorza Maciej Gajos.
Przygotowania w Niecieczy lechici rozpoczęli dopiero w środę. Po meczu z „Miedziowymi” trener Nenad Bjelica zdecydował, że jego piłkarze powinni odpocząć. Stwierdził nawet, że strata punktów z Zagłębiem wynikała ze zmęczenia.
- Zabrakło nam mocy w końcówce tego pojedynku, dlatego nie udało się utrzymać prowadzenia - powiedział Chorwat na pomeczowej konferencji prasowej.
Czy to „resetowanie głów” i krótkie urlopy pomogły drużynie odzyskać siły przekonamy się w niedzielę. Lecha podejmować będzie rywal, którego z pewnością - także ze względu na to, że prowadzi go były szkoleniowiec Kolejorza Mariusz Rumak - nie można lekceważyć. Zespół Termaliki po dwóch porażkach 0:1 na początku sezonu z Jagiellonią oraz Wisłą (oba gole straciła w końcówkach meczu) zaczął punktować i co godne uwagi, pokazał, że nie składa broni nawet przy niekorzystnym wyniku.
W 3. kolejce drużyna z Niecieczy urwała remis 1:1 Zagłębiu, później podopieczni Mariusza Rumaka sensacyjnie ograli u siebie Legię Warszawa 1:0, a w Pucharze Polski po dogrywce wyeliminowali Siarkę Tarnobrzeg (4:1). We wtorek Termalika zremisowała 1:1 we Wrocławiu ze Śląskiem, dzięki bramce ostatnich sekundach lewego obrońcy Kamila Słabego, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego i pokonał Jakuba Wrąbla potężnym strzałem pod poprzeczkę. Na ten punkt ekipa „Słoników” w pełni zasłużyła. W pierwszej połowie niecieczanie byli zdecydowanie lepsi, ale zmarnowali trzy wyśmienite sytuacje strzeleckie.
Nenad Bjelica chce wprowadzić Lecha na odpowiednie tory. "Oczekuję, że drużyna będzie z każdym meczem lepsza"
Jednym z głównych bohaterów tego meczu był bramkarz Termaliki Jan Mucha, który w końcówce pierwszej odsłony, a także w drugiej połowie wychodził obronną ręką z niesamowicie trudnych sytuacji. Słowacki golkiper od początku sezonu prezentuje wysoką formę i bez większego ryzyka można stwierdzić, że jego pozyskanie jest w tej chwili zdecydowanie najlepszym ruchem transferowym, jakiego niecieczanie dokonali tego lata.
- Jestem bramkarzem i robię tylko to, co do mnie należy
- skromnie przyznaje bramkarz Bruk-Betu Termaliki. - Grałem już w różnych ligach europejskich i teraz przydaje mi się zdobyte doświadczenie. Na razie mamy na koncie tylko pięć punktów, nie jest więc za bogato. W tej chwili naszym największym problemem jest ofensywa, a konkretnie skuteczność pod bramką przeciwnika. Zawodnicy grający z przodu, nie tylko napastnicy, gdy mają sytuacje do zdobycia bramek, powinni je wykorzystywać, gdyż w przeciwnym wypadku dalej będziemy się męczyć - dodaje Mucha, który w latach 2005-2010 bronił barw Legii, a potem siedział trzy lata na ławce angielskiego Evertonu.
Do ekstraklasy ponownie trafił ze Slovana Bratysława. Przyjmując ofertę „Słoników” nie ukrywał, że przyjechał do Polski, bo u nas może zarobić zdecydowanie więcej niż w swojej ojczyźnie.
Lech, jeśli uda mu się pokonać Termalikę, awansuje na trzecie miejsce w tabeli. Do tej pory poznaniacy sześciokrotnie grali z tym klubem i mają z nim dodatni bilans. Wygrali cztery razy 4:0 (w Pucharze Polski) oraz 5:2, 3:0 i 3:0 w lidze. Ponieśli tylko jedną porażkę (1:3), a w poprzednim sezonie zremisowali na wyjeździe 0:0.
W 6. kolejce ekstraklasy nie ma hitów. Najciekawiej zapowiada się poniedziałkowy mecz trzeciego w tabeli Zagłębia Lubin z liderującą Wisłą Kraków. Emocji nie powinno zabraknąć w derbach Mazowsza Wisła Płock - Legia. Warszawski zespół stracił do końca roku dwóch ważnych piłkarzy. Miroslava Radovicia czeka operacja kolana. Zabieg zostanie przeprowadzony w Belgii lub we włoskiej klinice Villa Stuart w Rzymie. Natomiast Jakuba Czerwińskiego, który uszkodził więzadła piszczelowo-strzałke czeka trzymiesięczna rehabilitacja. Czerwińskiego ma zastąpić Inaki Astiz. Hiszpan wrócił na Łazienkowską po dwóch latach gry w cypryjskim APOEL. Do opuszczenia Warszawy szykuje się natomiast Michał Pazdan. Na początku tygodnia „The Telegraph” poinformował, że interesuje się nim Newcastle.