Lech Wałęsa patrzy na nas z góry
20-lecie Kolekcji Malarstwa Monumentalnego na Zaspie. Na ścianach bloków 60 wielkoformatowych dzieł artystów z 17 krajów. Murale sprawiły, że gdańskie osiedle znane jest w Polsce i na świecie.
Ze ścian patrzą na nas Lech Wałęsa i papież, jest Dywizjon 303, ktoś zapewnia - „I love you”, frunie niebieski ludzik, płynie ławica kolorowych ryb, wije się psychodeliczny bluszcz.
Wędrując po gdańskiej Zaspie, podziwiamy wielkoformatowe malowidła, umieszczone na szczytowych ścianach bloków. Murale te są częścią niezwykłej galerii na wolnym powietrzu. Zwiedzać ją można samemu lub z lokalnym przewodnikiem.
Obrazy pojawiły się w 1997 roku z inicjatywy Rafała Roskowińskiego - pioniera muralu w Polsce. Zorganizował on pierwszy w Polsce Międzynarodowy Festiwal Malarstwa Monumentalnego, który się wpisał w obchody tysiąclecia Gdańska.
Opory i obiekcje były spore. Sceptycy marudzili, jak można pomalować Zaspę w roku millenijnym bohomazami współczesnych artystów. Tych malunków łatwo się nie usunie, a koszty będą niemałe.
Tymczasem Rafał Roskowiński postawił na najlepszych z najlepszych - wybrał autorów ściennego malarstwa drogą konkursu o międzynarodowym zasięgu. Wśród laureatów znaleźli się artyści z USA, Meksyku, Litwy i Polski. Konkurencja była ostra.
Najtrudniej było przekonać mieszkańców Zaspy, zwłaszcza tych, na których domach malunki miały się pojawić. Iskrzyło, pytano, ile to będzie kosztować.
Nie kosztowało nic, znaleźli się sponsorzy.
Zamilkli oponenci
Kiedy szare, nieciekawe ściany bloków osiedla zamieniły się w pełne ekspresji, kolorowe i przyciągające uwagę dzieła sztuki, zamilkli oponenci.
Do idei malowania murali powrócono w 2008 roku, razem ze staraniem się Gdańska o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury.
Wtedy to na bloku przy Pilotów 17 f, gdzie w latach 80. mieszkał Lech Wałęsa z rodziną, powstał mural Piotra Szwabe, upamiętniający przyznanie liderowi Solidarności Pokojowej Nagrody Nobla.
- Podwórka w okolicy bloku były świadkami wielu potyczek z ZOMO - opowiada Jarosław Orłowski, informatyk i lokalny przewodnik po muralach. - Nieraz rozpylano tu gaz łzawiący, a gdy Wałęsę internowano, przed blokiem odbyła się wielka demonstracja, z którą nawet ZOMO sobie nie poradziły.
- Wśród tylu prac nie mam ulubionego muralu - mówi Piotr Szwabe. - Sam namalowałem na Zaspie cztery.
40 kolorów
Ostatnia praca Piotra Szwabe - „ Sąd Ostateczny”, w swojej formie nawiązuje do pierwszej realizacji artysty w kolekcji na Zaspie, czyli rozpikselowanego Lecha Wałęsy z 2008 roku. „Sąd Ostateczny” na bloku składa się z około 4500 „pikseli” namalowanych przy użyciu palety 40 kolorów.
Festiwal Monumental Art był czasem, w którym ludzie na osiedlu zdążyli przywyknąć do rusztowań, a twórcy stawali się częścią lokalnej społeczności.
Niekiedy mieszkańcy zapraszali artystów mieszkających i pracujących na Zaspie do siebie na kawę lub obiad, gościli tak m.in. Szweda - Ekta.
Czasami mieli pretensje, ale przychodzili też z podziękowaniami i kwiatami. Niektórzy, jak Jarek Orłowski, dokładali swoją cegiełkę do murali, włączając się w prace malarskie.
- Artysta z Brazylii o pseudonimie Prozak nie wyrobił się w czasie i ostatniego dnia przed zdjęciem rusztowań pomagałem mu namalować kilka plam - wspomina pan Jarosław.
Lepiej asfalt robić
- Zwykle ludzie reagowali pozytywnie, ale bywało, że ktoś krzyknął: Lepiej asfalt robić niż malować - wspomina Piotr Szwabe.
Cóż, sztuka w tak wielkim rozmiarze często budzi kontrowersje. Jest tu mural dedykowany Wisławie Szymborskiej i rakieta totem, symbolizująca chciwą cywilizację. Na innej ścianie kobieta o neapolitańskich rysach z niepokojem wyczekuje wyklucia się pisklęcia.
Mural pod styropianem
Artyści, którzy ze wszystkich stron świata przyjeżdżali na Zaspę, tworzyli obrazy o miłości, wartości pieniądza, oczekiwaniu, rocznicowe. Dziś jest tu 60 wielkoformatowych murali.
- Było ich 62, ale dwa zniknęły. Dlaczego? Bo jak to bywa z jakością budowlanki w PRL, elewacja była w tak złym stanie, że musiano ją zmienić i razem z tynkiem odpadła praca artysty - dodaje Jarosław Orłowski. - Drugi mural na ścianie szczytowej zniknął pod styropianowym ociepleniem, więc śmiejemy się, że jest to najlepiej zakonserwowany mural na świecie.
Podczas spacerów ludzie są zainteresowani wszystkim - historią osiedla, architekturą. Padają pytania czysto techniczne, np. jakich farb użyto podczas malowania. Przed laty „mazanie obrazów na murach” - jak określano tworzenie murali - było zakazane, twórców oskarżano wręcz o wandalizm. Dzisiaj mural to już klasyka.
=