Kto nie wierzy w COVID? Białostoccy naukowcy zebrali fakty i mity na temat pandemii
Dr Paweł Sowa i dr Łukasz Kiszkiel sprawdzają - w ramach projektu Białystok Plus - stan zdrowia białostoczan. W dobie pandemii do badań włączyli też pacjentów, którzy przeszli covid. Okazuje, że niemal połowa z nas wierzy w teorie spiskowe dotyczące koronawirusa.
Bierzecie udział w badaniach populacyjnych Białystok Plus. To projekt Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Co robi socjolog w tym projekcie?
Łukasz Kiszkiel z Instytutu Socjologii Uniwersytetu w Białymstoku, Zakład Socjologii Poznawczej: W badaniach populacyjnych socjolog zajmuje się aspektami społecznymi, które mogą wpływać na zdrowie. Koledzy medycy zaglądają do człowieka i patrzą, co tam się z nim dzieje w środku. A ja staram się ich wspomóc od strony środowiskowej, czyli określić zespół czynników mogących determinować naszą kondycję. Analizuję jak relacje społeczne, sieci towarzyskie, warunki bytowe, sytuacja ekonomiczna, dobrostan psychospołeczny może oddziaływać na zdrowie jednostki.
Dr Paweł Sowa, Zakład Medycyny Populacyjnej i Prewencji Chorób Cywilizacyjnych Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku: W Projekcie Białystok Plus kierowanym przez profesora Karola Kamińskiego patrzymy na zdrowie człowieka wielowymiarowo. To badanie populacyjne, w którym chcemy ocenić wszystkie możliwe wymiary życia i ich wpływ na zdrowie człowieka. Okazuje się, że oprócz aspektów genetycznych i biologicznych równie ważne mogą okazać się czynniki środowiskowe i styl życia, np. to, czy mieszkamy w mieście, czy na wsi, czy socjalizujemy się, czy jesteśmy samotnikami, jak reagujemy na stres, czy funkcjonujemy w hałasie, jak spędzamy czas, w jaki sposób zdobywamy i przetwarzamy informacje: czy korzystamy z internetu, czy raczej wolimy tradycyjne gazety i książki. Istotny jest też sposób odżywiania i aktywność fizyczna.
ŁK: No i tu możemy płynnie przejść do ostatnich dwóch lat pandemii… Bo sprawdzamy też, jak pewne strategie adaptacji w warunkach pandemii przyczyniają się do wzrostu jednostek chorobowych lub też do naszego wellbeingu, czyli satysfakcji z życia, dobrostanu.
Wellbeingu?
PS: Sama definicja zdrowia, którą zaproponowała Światowa Organizacja Zdrowia, składa się z trzech filarów: zdrowie fizyczne (czyli czy nic nam nie dolega), zdrowie psychiczne (czy nie odczuwamy nadmiernego stresu, napięcia na poziomie psychiki), no i właśnie ten trzeci filar, czyli dobrostan społeczny, który często rozumiemy jako możliwość realizacji ról społecznych, do których albo jesteśmy predysponowani, albo się przygotowywaliśmy. Te trzy filary można sobie wyobrazić jako takie trzy suwaki, które sobie ustawiamy w skali od zera do stu. Ale tak naprawdę stan, kiedy wszystkie będą ustawione na sto procent, jest nieosiągalny. Doba ma tylko 24 godziny i jeśli chcielibyśmy zamknąć w stu procentach zdrowie psychiczne albo fizyczne, musielibyśmy poświęcić możliwości realizowania się w dobrostanie społecznym. No i odwrotnie. Pełne zdrowie jest w zasadzie stanem nieosiągalnym.
Trudno nam było ocenić to nasze zdrowie, zwłaszcza w czasie pandemii?
PS: W ten nietypowy okres każdy z nas wchodził z trochę innym rozumieniem kwestii zdrowia, tego, co jest dobre dla zdrowia, co jest złe, czego trzeba się bać, a czego nie bać. Każdy suwak tego dobrostanu miał przesunięty na inny poziom. Jedni w pandemię weszli z bardzo dobrym zdrowiem fizycznym, świetnie działającym układem odpornościowym; inni – obciążeni różnymi chorobami, które stały się dodatkowymi czynnikami ryzyka.
ŁK: Z drugiej strony mamy też dobrostan psychiczny, którego poziom w trakcie trwania pandemii zależał w dużej mierze od tego jaki mieliśmy do niej stosunek: czy uważaliśmy, że stanowi ona poważne zagrożenie dla zdrowia i życia własnego oraz bliskich i na skutek tego izolowaliśmy się od innych, czy też traktowaliśmy ją np. jako wymysł rządzących bądź naukowców i nie ograniczaliśmy naszych relacji towarzyskich. Część społeczeństwa, w dyskursie naukowym określana jako wyznawcy teorii spiskowych, w ogóle kontestowała istnienie koronawirusa, w czym utwierdzała ich niekonsekwencja działań podejmowanych w walce z pandemią.
PS: Weszliśmy w okres pandemii bardzo dynamicznie i z miejsca towarzyszyła temu nawałnica informacji prezentowanych w mediach, dotycząca czynników ryzyka, sposobu zapobiegania etc. Niestety w wielu punktach były to informacje wzajemnie wykluczające się, a w takich warunkach każdy normalny człowiek bez zaplecza medycznego, badawczego, nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, które wytyczne są słuszne, a które nie.
ŁK: W takiej sytuacji trudno jest zdecydować, komu wierzyć i jest to podatny grunt dla teorii spiskowych. Nawet informacje z różnych ośrodków naukowych potrafiły się wykluczać.
Jakich pacjentów badaliście w ramach projektu Białystok Plus?
PS: To badanie populacyjne, czasem nazywamy je kohortowym. To rodzaj badań epidemiologicznych, w których chcemy ocenić stan zdrowia jakiejś populacji. W naszym wypadku jest to populacja mieszkańców Białegostoku. Ustaliliśmy, że będą to osoby między 20. a 80. rokiem życia. Chcemy się dowiedzieć, co się dzieje ze zdrowiem białostoczan. Oczywiście nie jesteśmy w stanie zbadać wszystkich mieszkańców, więc dobieramy próbę losową 10 tys. osób (zakładamy, że na badanie zgodzi się około 50 proc.), która odpowiada strukturze płci i wieku wszystkich białostoczan. W związku z tym nie badamy pacjentów, ale uczestników, gdyż większość naszych badanych jest zdrowa. Cykl badań jest bardzo szeroki. Składa się na niego np. długa część wywiadowa, zbieramy dużo informacji na temat funkcjonowania poszczególnych układów - wykonujemy badania funkcjonalne, obrazowe USG, pobieramy krew, mocz, kał, czy ślinę. Dodatkowo dla osób chętnych wykonujemy rezonans magnetyczny większości ciała. Do tego dochodzą informacje na temat wpływów środowiskowych, społecznych. Dostajemy więc bardzo szeroki obraz pacjenta. Jeżeli uda nam się zachować warunki organizacyjno-finansowe, uczestników badania będziemy powtórnie oceniać co pięć lat. Dzięki temu dowiemy się, co się dzieje w obszarze zdrowia w grupie odpowiadającej populacji Białegostoku.
Jakie to będą informacje?
PS: Będziemy np. wiedzieli, jakie jest rozprzestrzenienie chorób oraz jakie jest rozprzestrzenienie czynników ryzyka je wywołujących. Część tej wiedzy jest dość dobrze ugruntowana w świecie medycyny, są jednak wciąż zagadki, które próbujemy rozwikłać.
Dlaczego to takie ważne?
PS: W Polsce wiedzę na temat stanu zdrowia społeczeństwa czerpiemy z tego, co jest raportowane do Narodowego Funduszu Zdrowia jako zrealizowane świadczenie zdrowotne. I to w zasadzie tyle. Tymczasem jest cały sektor osób, które mają objawy, mają potrzeby zdrowotne, ale nie idą do lekarza z różnych powodów. Dzięki osobom przebadanym w projekcie Białystok Plus ta informacja epidemiologiczna będzie pełniejsza. Tak zresztą zbiera się te informacje na świecie. Niestety, nie w Polsce. Nasz projekt jest więc wyjątkowy. Na bazie takich projektów tworzy się w wielu miastach, na przykład w Stanach Zjednoczonych czy w Kanadzie, coroczne raporty na temat stanu zdrowia. Na tej podstawie projektuje się m.in. programy polityki zdrowotnej, czyli działania profilaktyczne.
Wy zaczęliście pięć lat temu. Czyli za chwilę czas na badanie drugiej tury.
PS: Faktycznie zaczęliśmy projekt w 2017 roku, ale pierwsze niemal dwa lata to były badania pilotażowe, szukanie sposobów na ich prowadzenie, dopracowywanie metodologii. Gdy badanie rozwinęło się na pełną skalę, spowolnienie przyniosła pandemia. Ludzie nie odpowiadali na zaproszenia, obawiali się wizyty w szpitalu... Na szczęście obserwujemy powrót zainteresowania Białystok PLUS, stąd wydaje się, że pełną turę powinniśmy zakończyć tak, by powtórne badania zacząć w 2024 roku.
Ale z drugiej strony – pandemia rozszerzyła te badania.
ŁK: Tak. I to poza Białystok. Białystok Plus to projekt finansowany przez jednostkę, w której jest przeprowadzany, czyli przez UMB i koncentruje się na mieszkańcach naszego miasta. Z drugiej strony cały zespół aktywnie poszukuje możliwości zwiększenia zakresu badań jak również finansowania i porównania uzyskanych lokalnie wyników z populacją np. ogólnopolską. W konsorcjum z Uniwersytetem w Białymstoku, którego jestem reprezentantem, zespół prowadzony przez prof. Karola Kamińskiego i prof. Annę Moniuszko-Malinowską pozyskał w 2021 roku grant komplementarny z realizowanym projektem Białystok Plus, finansowany przez Narodowe Centrum Nauki i zatytułowany „Koniec początku czy początek końca? Długoterminowe trajektorie zdrowotnych i psychospołecznych efektów pandemii COVID-19”. Przez kolejne cztery lata będziemy starali się ocenić wpływ pandemii COVID-19 na ogół populacji, w tym uczestników projektu Białystok Plus, dzięki czemu w sposób komplementarny i interdyscyplinarny postaramy się ukazać skalę i siłę oraz kierunek wpływu pandemii ogólnie na różne wymiary życia Polaków. W tym celu realizujemy cyklicznie pomiary z wykorzystaniem różnych technik i narzędzi badawczych tj. standaryzowane kwestionariusze wywiadu. Dodatkowo, w 2021 roku dołączyliśmy jeszcze do światowego konsorcjum skupiającego blisko dwustu badaczy na całym świecie, w ramach którego realizowane jest badanie COH-FIT dotyczące skutków psychicznych i psychologicznych pandemii. Dzięki temu dysponujemy jeszcze większą liczbą przebadanych respondentów i będziemy mogli dane uzyskane w Polsce i Białymstoku odnosić do innych państw na świecie. W przyszłości pozwoli to na ewaluację strategii dotyczących przeciwdziałania skutkom pandemii i ocenę po pierwsze ich skuteczności, a po wtóre siły ich oddziaływania na kondycję psychiczną obywateli poszczególnych krajów.
Finansowanie to jedno, a pomysł to drugie… W jakim celu powstał?
ŁK: Pomysł podpowiedziało życie. Wybuch pandemii spowodował, że interesowało nas – jako badaczy – jak groźny okaże się wirus, jak szybko będzie się rozprzestrzeniał i na ile wprowadzone przez rządzy różnych państw ograniczenia powstrzymają wzrost zakażeń i jakie krótko i długotrwałe skutki, zarówno pozytywne jak i negatywne przyniesie taka wymuszona izolacja społeczeństwa. Ten projekt składaliśmy na początku pandemii, więc właściwie nic jeszcze nie było wiadomo: jak bardzo ten wirus będzie zjadliwy, jak duża będzie zachorowalność, jak ciężko chorzy będą przechodzić zakażenie, ani tym bardziej, jak długo będzie trwała pandemia. Prognozy, modele statystyczne mówiły o roku, potem zamieniło się to w dwa lata. Teraz też właściwie jesteśmy w zawieszeniu. Ministerstwo zdrowia już ogłosiło, że pandemii nie ma, specjaliści epidemiologii mówią, że jesienią powróci… A nam bardzo zależało, żeby sprawdzić, jak w populacji białostockiej wygląda zainfekowanie i przechorowanie Sars-Cov-2. Te dane chcieliśmy też odnieść do populacji ogólnopolskiej.
Jakie dane zbieraliście?
ŁK: M.in. te dotyczące sfery mentalnej, społecznej, ekonomicznej czyli jak pandemia wpłynęła na nasze zdrowie psychospołeczne, relacje rodzinne, budżety domowe. To badanie nieprzerwanie realizujemy niemal od początku pandemii i będziemy kontynuować w następnych latach.
PS: Białystok PLUS dawał szansę na porównanie stanu zdrowia naszej populacji z okresu przed wybuchem pandemii, ze zmianami w jej trakcie oraz dłuższej perspektywie – być może po jej końcu. W części badań dotyczących COVID-19, poza wywiadem, przeprowadzamy także szereg badań typowo diagnostycznych, w tym laboratoryjne, czy obrazowe. Metodologia badań odzwierciedla zatem wspomnianą wcześniej wielowymiarowość zdrowia.
ŁK: Chcieliśmy też sprawdzić, co determinuje określone poglądy dotyczące pandemii – kto wierzy w badania naukowców, a kto wybiera teorie spiskowe. Kto odczuwa strach i stres związany z zachorowaniem na COVID-19, a kto bagatelizuje ryzyko zachorowania. Kto stosuje się do zaleceń obostrzeń sanitarnych Ministerstwa Zdrowia, a kto uważa to za zbędne. Jedną z hipotez było przypuszczenie, że bardziej obawiać się pandemii będą osoby z grupy ryzyka, czyli cierpiące na jakąś chorobę, co dodatkowo może niekorzystnie oddziaływać na ich dobrostan społeczny, gdyż z obawy przed wirusem częściej i dłużej pozostawały w samoizolacji. Dlatego włączyliśmy także do badań osoby z grupy ryzyka, z chorobami cywilizacyjnymi tj. cukrzyca i miażdżyca. Dodatkowo, naszymi respondentami byli też pacjenci hospitalizowani w Klinice Chorób Zakaźnych i Neuroinfekcji USK, czyli ci, którzy objawowo przechodzili COVID-19, aby zweryfikować czy występują długookresowe konsekwencje zdrowotne i psychospołeczne przebycia zakażenia wirusem.
Ile osób przebadaliście?
ŁK: W próbie ogólnopolskiej około 2,5 tys. dorosłych Polaków, ok. 1500 osób w ramach Białystok Plus, mamy też ponad 500 wywiadów z osobami z chorobami przewlekłymi leczonymi w USK.
PS: Jeszcze nie wszystkie osoby przebadaliśmy powtórnie, ale projekt będzie trwał kolejne trzy lata. Mamy nadzieję, że uda nam się obserwować nie tylko krótkoterminowe, ale i długoterminowe wpływy pandemii na życie, zdrowie i dobrostan.
ŁK: Zależy nam, żeby zweryfikować hipotezy, które cały czas wybrzmiewają w mediach.
Jakie hipotezy?
ŁK: Że ograniczenia obowiązujące w pandemii miały wpływ na nasze zdrowie psychiczne i fizyczne,na częstość otyłości, chorób ukłądu krążenia Na razie ten wpływ wydaje się być oczywisty, ale nie jest potwierdzony w toku systematycznych i długotrwałych badań. My będziemy mogli to zweryfikować mniej więcej za rok, po powtórnych badaniach naszych respondentów. Ustalimy wtedy jak silne piętno odcisnęła pandemia na naszym życiu, czy wciąż jest „żywa” w pamięci społeczeństwa, czy też została wyparta przez nowe wydarzenia wzmagające stres, niepewność i dyskomfort psychiczny. Dzisiaj w przestrzeni medialnej praktycznie nie ma już doniesień na temat pandemii, a wszystkie emocje, cała uwaga społeczna, co zrozumiałe, została skierowana na konflikt w Ukrainie.
Wierzymy w COVID czy nie?
PS: Właśnie wspólnie z Łukaszem przygotowaliśmy artykuł, który mówi o wierze w teorie spiskowe dotyczące pandemii. Literatura fachowa na ten temat była dosyć jednoznaczna: osoby wierzące w teorie spiskowe gorzej przechodziły przez pandemię, częściej chorowały. To się nam potwierdziło.
ŁK: W ogóle teorie spiskowe zwykle mówią o tym, że jakaś grupa osób chce nami manipulować, zawładnąć, wpłynąć po kryjomu na nasze życie. W niemal wszystkich krajach Unii Europejskiej, co dwa lata odbywają się szeroko zakrojone badania w ramach Europejskigo Sondażu Społecznego. Autorzy tych badań zaproponowali kilka twierdzeń, które weryfikują nasz stosunek do pandemii. Użyliśmy ich w naszym badaniu. To stwierdzenia typu: „Koronawirus został stworzony w laboratorium jako broń biologiczna”, „Rządy wymyśliły pandemię, żeby kontrolować społeczeństwo”, „Grupy naukowców fabrykują (albo ukrywają) dowody, żeby wprowadzić w błąd opinię publiczną”, „ Niektóre szczepionki przeciw COVID-19 zawierają chipy, aby kontrolować ludzi”. Z tychże stwierdzeń zbudowaliśmy – metodami statystycznymi – indeks wiary w teorie spiskowe i dokonaliśmy podziału społeczeństwa na dwie frakcje: wierzących i niewierzących w takie teorie.
I jak jest? Więcej ludzi wierzy czy więcej nie wierzy w teorie spiskowe?
ŁK: Prawie połowa dorosłych Polaków powiela niektóre z nich.
Naprawdę?
PS: Teorie spiskowe dają ludziom poczucie zracjonalizowania tej dziwnej sytuacji. Ludzie szukają czegoś, co wydaje się racjonalne, co potrafią zrozumieć. Zauważyliśmy, że prawdopodobieństwo wiary w teorie spiskowe koreluje z wielkością miejscowości, z której się pochodzi oraz z poziomem wykształcenia. Zdecydowanie częściej wierzą w nie mieszkańcy terenów wiejskich i mniejszych miast oraz osoby słabiej wykształcone. Ale dziwne jest – a tak nam wyszło w badaniach – że osoby, które wierzyły w teorie spiskowe, nawet jeżeli w swoim gospodarstwie doświadczyły zakażenia COVID-19, miały wyższy dobrostan społeczny.
Jak to?
PS: Wyjaśnienie wydaje się być dość klarowne - ci, którzy nie wierzyli w teorie spiskowe, częściej stosowali się do obostrzeń. A to powodowało dodatkowy stres. Natomiast osoby wierzące w teorie spiskowe nie stosowały się do ograniczeń i wytycznych, ale dzięki temu częściej się socjalizowały, nie unikały kontaktów… Niestety Polacy nie umieją racjonalnie podejmować decyzji zdrowotnych, bo nie mamy zbyt wysokich kompetencji zdrowotnych. W Skandynawii, gdzie te kompetencje są naprawdę wysokie, nie trzeba było nawet wprowadzać ostrych lockdownów. Wystarczyło, że minister zdrowia wydał zalecenie – nie wychodzimy bez potrzeby z domu, trzymamy się od siebie z dala, na minimum dwa metry. Nie trzeba było prawnych regulacji. Ludzie się do tego stosowali.
ŁK: Bo tam ludzie bardziej ufają swoim władzom. W Polsce jest odwrotnie – z badań wynika, że do rozporządzeń władzy, polityków ogólnie podchodzimy bardzo zachowawczo, a wręcz sceptycznie. W trakcie trwania pandemii wzmagała to niekonsekwencja przekazu płynącego od administracji państwowej: jednej wiosny jest obowiązek noszenia maseczek na zewnątrz, drugiej już nie. Raz przyłbice są ok, za chwilę – nie działają. Raz pandemia jest w natarciu, za moment, przed wyborami jest już w odwrocie.
PS: Ja nie stoję na stanowisku, gdzie jakoś szczególnie piętnowałbym rządy, bo faktem jest, że większość z nich nie wiedziała, jak postępować. Łatwo jest się wypowiadać z perspektywy historii. Ale nie da się ukryć, że Polacy w kontekście pandemii nie wierzą rządowi, nie wierzą ministrowi zdrowia, mało tego – nie wierzą nawet lekarzom i naukowcom, co również przekłada się na nadmiarowe zgony, których byliśmy świadkami w ostatnich latach. Tym bardziej jest to dowód na to, że edukacja zdrowotna, profilaktyka nie zajmowały dotąd słusznego miejsca w polityce zdrowotnej państwa i czas najwyższy to zmienić.
To w jakie teorie spiskowe wierzymy?
ŁK: Blisko 40 procent populacji Polaków wierzy, że COVID powstał jako broń biologiczna, 43 proc. respondentów zgadza się z opinią, że niewielka grupa ludzi jest odpowiedzialna za podejmowanie wszystkich decyzji w polityce światowej w kontekście pandemii, 37 proc. Polaków uważa, że naukowcy manipulują, fabrykują, ukrywają dowody w celu oszukania opinii publicznej, 34 proc. społeczeństwa uważa, że zamiast wprowadzać obostrzenia rządy powinni dać ludziom podejmować samodzielne decyzje na temat tego, jak najlepiej chronić siebie i bliskich przed COVID, 36 proc. uważa, że epidemia jest wynikiem celowych i ukrytych wysiłków jakiegoś rządu lub organizacji, 15 proc. uważa, że szczepionki posiadają chipy.
PS: Niedługo będziemy robili kolejny pomiar. Zobaczymy, może wyniki będą zupełnie inne. Może mniej osób będzie negowało istnienie