Komisja Wenecka sobie, a nasz rząd sobie [wywiad]

Czytaj dalej
Fot. Piotr Smoliński
JAD

Komisja Wenecka sobie, a nasz rząd sobie [wywiad]

JAD

Rozmowa z dr. Sławomirem Sadowskim, politologiem UKW, o skutkach nieoficjalnego komunikatu Komisji Weneckiej na temat łamania demokracji w Polsce.

- Nieoficjalna ocena Komisji Weneckiej na temat przestrzegania prawa w Polsce przez rząd jest fatalna. Komisja nie ma wątpliwości, że w kluczowej sprawie Trybunału Konstytucyjnego PiS łamie demokratyczne standardy. Czy rząd zastosuje się do jej zaleceń?
- Nie wierzę w to. Na razie rząd dystansuje się od orzeczeń komisji, tłumacząc, że zajmie stanowisko po oficjalnym komunikacie. Myślę, że obóz rządzący będzie robił wszystko, żeby się temu wyrokowi nie podporządkować.

- Z tego wynikałoby, że Komisja Europejska może przejść do drugiej fazy zaleceń wobec Polski w sprawie państwa prawnego?
- Może, ale pamiętajmy, że to nowa procedura z 2014 roku. Po drugie - nie sądzę, by wobec naszego kraju doszło ze strony Unii do radykalnych rozwiązań. Trochę będzie to przypominało przeciąganie liny, każda ze stron nieco ustąpi i to wszystko jakoś się utrze. Nie wydaje mi się, by wśród możnych Unii Europejskiej była wola, by stawiać jedno z państw, dosyć ważnych, pod pręgierzem.

- Jednak trudno sobie wyobrazić, by prezydent zaprzysiągł trzech prawidłowo wybranych sędziów, co w rezultacie spowoduje, że de facto nie będzie trybunału.
- Ale nasza ekipa rządowa uważa, że w ten sposób poprawili demokrację, a nie zepsuli, więc trudno oczekiwać, by się teraz wycofała. Bo cóż Komisja Europejska może zrobić? Przykład Węgier pokazuje, że niezbyt wiele. Tym bardziej że sytuacja w Europie pogarsza się z miesiąca na miesiąc. Następuje atomizacja Unii, problemy z imigracją są gigantyczne, Wielka Brytania może opuścić Wspólnotę, a ksenofobia narasta. To nie sprzyjałoby radykalnym posunięciom wobec Polski i kto wie, czy nikt nie wpadłby na pomysł „Polexitu”? Mimo wszystko mam nadzieję, że toczą się jakieś zakulisowe rozmowy pomiędzy Polską i Komisją Europejską, które mogą doprowadzić do porozumienia. Przypomnijmy sobie debatę w Parlamencie Europejskim - nie było wcale tak, że wszyscy europosłowie potępiali Polskę.

Komisja Wenecka sobie, a nasz rząd sobie [wywiad]
Jaroslaw Pruss Dr Sławomir Sadowski: - Nie wydaje mi się, by wśród możnych Unii Europejskiej była wola, by stawiać jedno z państw, dosyć ważnych, pod pręgierzem.

- Zgoda, ale jeśli przewodniczący trybunału Andrzej Rzepliński się nie ugnie?
- We Włoszech spór o Trybunał Konstytucyjny trwał prawie dwa lata i nikt Włochów pod pręgierzem nie stawiał. Inna sprawa, że oni tak nie nabroili, jak obecne polskie władze. Przypuszczam więc, że ze strony rządu będzie to próba przeciągnięcia w czasie w nadziei, że może to jakoś się rozmyje. Oczywiście nie tworzy to dobrego wizerunku Polski w Parlamencie Europejskim, a jeśli tego wizerunku ma bronić jeszcze Janusz Korwin-Mikke, to będzie dla nas żenujące. W sumie wygląda na to, że Polska stanie po stronie państw, które dążą do dezintegracji Unii Europejskiej.

- Komisja krytycznie oceniła też ustawę medialną PiS. Czy i tu obóz władzy nie pójdzie na kompromis?
- To nie była ustawa medialna tylko „czystkowa”. Chodziło o czystkę w gronie tych, którzy nie zgadzają się z oficjalną linią. Nie sądzę, by zapowiadana kolejna ustawa o „mediach narodowych” cokolwiek zmieniła. Będzie to jakiś dziwoląg, bo „narodowe” to znaczy jakie? Innych mniejszości w Polsce już nie? To trąci XIX-wiecznym pojmowaniem świata i tego Europa nie zrozumie. Zresztą takich ustaw „cząstkowych” jest więcej - chodzi po prostu o wyrzucenie tych, którzy nie identyfikują się z PiS. Czystka dotknęła naczelnego weterynarza kraju, a nawet zarządców stadnin koni, których zastępują członkowie lub zwolennicy PiS.

- Czy demonstracje, takie jak w sobotę, mogą coś zmienić?
* Rząd, mimo tych demonstracji i krytyki z zagranicy, ma jednak duże poparcie, momentami zbliżające się do 50 proc. Nie sądzę zatem, by obóz władzy tym się przejął. Jeśli Komitet Obrony Demokracji, demonstrujący co jakiś czas, nie przekształci się w ugrupowanie polityczne, to zapewne się rozmyje. Protestujący Polacy nie idą w marszach, żeby pokrzyczeć, tylko po to, by wymusić na władzy konkretne posunięcia. Jeśli ich nie będzie, ludzie zostaną w domach.

JAD

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.