Kogo wolno nam „witać”, a kogo lepiej nie „tykać” [zdjęcie interaktywne]

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Matusik
Rozmawiała Kinga CzernichowskaKinga Czernichowskakinga.czernichowska@gazeta.wroc.pl

Kogo wolno nam „witać”, a kogo lepiej nie „tykać” [zdjęcie interaktywne]

Rozmawiała Kinga CzernichowskaKinga Czernichowskakinga.czernichowska@gazeta.wroc.pl

Z poważaniem czy pozdrawiam? Całować w rękę, a może lepiej nie? O tym, jak zachować się prz stole i napisać mejl tak, żeby nie złamać zasad savoir-vivre’u, opowiada Wojciech S. Wocław.

Co jest najczęściej powtarzanym wykroczeniem przeciwko savoir-vivre’owi w Polsce?
Najczęściej popełnianym dziś błędem jest zbyt szybkie przechodzenie na „ty”. Mam wrażenie, że w tej mierze ulegamy szczególnie zachodniej kulturze korporacyjnej. Absolutnie nie powinniśmy jednak zapominać o zasadach, które obowiązują w naszym społeczeństwie. Do 25-latka w sytuacjach oficjalnych dobrze już mówić „proszę pana” lub „proszę pani”. Z założenia lepiej nie „tykać”. Drugim takim błędem jest niedostosowanie stroju do okazji. Prześcigamy się dziś w oryginalności i w efekcie zapominamy o zasadach etykiety ubioru.

Ale mówienie do obcych ludzi per „ty” jest coraz częstsze również w barach czy sklepach odzieżowych. Nie ma już relacji klient - sprzedawca, gdzie klient jest „panem”. Niektóre firmy wręcz chwalą się partnerskim podejściem do klienta. Tak robi na przykład jedna z kawiarnianych sieci.
Nie chodzę do takich kawiarni. Jeżeli ktoś takie wybiera, będzie musiał dostosować się do panujących tam reguł, niezależnie od tego, że obowiązująca tam polityka jest dość „autorytarna”. Nikt przecież nie daje nam wyboru, tylko z góry zakłada, że może narzucić nam swoje rozwiązanie. Naprawdę wierzę, że można zachować życzliwe relacje z innymi, zwracając się do kogoś z należytym szacunkiem i zachowując zasady etykiety, nie „tykając”, tylko używając formuły „proszę pana”, „proszę pani”.

A co z korporacjami, gdzie zwracanie się per „ty” ma często służyć skracaniu dystansu?
Jeśli zatrudniamy się w korporacji czy w jakiejkolwiek firmie, musimy się dostosować do panujących tam zasad. Jeżeli w firmie pracownicy mówią sobie po imieniu, to powinniśmy ten zwyczaj uszanować.

Czy skracanie dystansu ma służyć zdobyciu większej sympatii? Może dzięki skracaniu dystansu łatwiej nam się otworzyć?
Jestem przekonany, że wiele osób tak o tym myśli. W życiu zawodowym jednak na pierwszym miejscu stoją profesjonalizm, spolegliwość i pewność, że ktoś dobrze wywiąże się ze swoich obowiązków, a nie sympatia. Ta ostatnia jest miłym dodatkiem. Poza tym myślenie: „Zmniejszę dystans, będę mógł sobie pozwolić na więcej” to strzał w kolano.



A co z mówieniem: pani Aniu, panie Andrzeju, panie Wojtku?
Kiedyś było to równoznaczne z mówieniem na „ty”. Dziś pewnie przejście na formę „panie Andrzeju”, „panie Wojtku” przebiega naturalniej. Grzecznie jest jednak zapytać, czy nasz rozmówca się na to zgadza, szczególnie, jeśli jest starszy. Podejrzewam, że nie odmówi. Dziś nie żyjemy już w takim świecie, jak bohaterowie „Lalki”, w której Izabela Łęcka prawie umiera, widząc, że Wokulski je rybę nie tak, jak trzeba. Mimo to warto zachować pewną wrażliwość i pamiętać, że wciąż są wokół nas ludzie, którzy do zasad savoir-vivre’u przywiązują ogromne znaczenie.

Wspomniał Pan również o niedostosowywaniu stroju do okazji. Ten swobodny styl też przyszedł do nas z Zachodu?
Nie powiedziałbym tak. Proszę zauważyć, że na rozmaitych uroczystościach, np. ceremonii rozdania Oscarów, większość osób przychodzi ubrana tak, jak należy: panowie w smokingach, panie w długich sukniach. Oczywiście, zdarzają się wyjątki.

Na przykład Johnny Depp w jeansach i zbyt obcisłej koszuli na rozdaniu nagród Grammy.
Tak, tylko Johnny Depp to wyjątek. Tymczasem mam wrażenie, że u nas taki styl jest standardem i to mnie bardziej martwi. A jeśli już mówimy o zagranicznych gwiazdach, przywołajmy postać Davida Beckhama - ma zawsze idealnie dobrany do okazji strój. Jeśli idzie odebrać order od brytyjskiej królowej, ubiera żakiet, jeżeli bierze udział w formalnych spotkaniach z politykami, wkłada ciemny garnitur z kamizelką, białą koszulę i gładki krawat. Coraz częściej natrafiam też na dowody tego, że i w Polsce sytuacja się poprawia. Bardzo powoli, ale jednak. Jakiś czas temu oglądałem galę wręczenia nagród w dziedzinie sportu. Byłem pod wrażeniem tego, jak wielu sportowców ubrało smokingi.

Silimy się na oryginalność, bo nie chcemy powielać schematów?
Swój styl można wyrażać także w sposób zgodny z etykietą. Wyobraźmy sobie mężczyznę w granatowym garniturze, białej koszuli i krawacie. Wystarczy, że sięgnie po ciekawą poszetkę (rodzaj chusteczki wkładanej do kieszeni marynarki - przyp.red.). Postąpi w zgodzie z etykietą ubioru, a przy tym pokaże, że ma wyobraźnię i styl. I udowodni jeszcze jedno: że to on panuje nad strojem, a nie odwrotnie.

A co z tzw. netykietą, czyli np. stosowaniem savoir-vivre’u w sieci?
Zacznijmy od tego, że nie używamy zwrotu „witam” na początku korespondencji mejlowej. Wita gospodarz swoich gości, a pracownik firmy - klienta. Mejl warto zacząć od „Szanowny Panie/Szanowna Pani”, a jeśli znamy kogoś lepiej, np. od słów „Panie Marku/Pani Ireno”. Na koniec napiszmy „z poważaniem”, „z wyrazami szacunku”, „łączę pozdrowienia”. Samo „pozdrawiam” w przypadku korespondencji formalnej może się wydać nieco poufałe i lepsze raczej na zakończenie SMS-a do znajomego niż służbowego mejla. Zadbajmy też o odpowiedni adres mejlowy, czyli składający się z imienia i nazwiska (żaden „bokser” czy „buziaczek”). Nie wysyłajmy łańcuszków ani załączników, których odbiorca nie będzie mógł odczytać. Precyzujmy zawsze temat naszej wiadomości. Automatyczne „Re:” to również za mało.

Aż boję się zapytać o savoir-vivre na Facebooku...
Najważniejsza zasada to umiar. Tagowanie się, czyli oznaczanie się w niezliczonej ilości restauracji, kin, studiów fitness czy jakichkolwiek miejsc może nieco przytłoczyć naszych facebookowych znajomych. Poza tym co to wnosi? Podobnie jest ze zdjęciami - nie relacjonujmy każdego wydarzenia z naszego życia: obudziłem się, tutaj myję zęby, tutaj jem, piję kawę, idę ulicą, spotykam się ze znajomymi. Nie skazujmy też znajomych na oglądanie wnętrza naszego brzucha, nawet jeśli kryje się w nim przyszły potomek. Ma to jeszcze jedno uzasadnienie: nie wszystkim kobietom udaje się szczęśliwie donosić ciążę. Tym, które ją stracą, ale które wcześniej zdążą zamieścić odpowiednie zdjęcia usg, pozostaje lawina pytań: „kiedy rozwiązanie”, „jak się czujesz”, które tylko odnowią przeżytą dopiero co traumę.

Może dążymy do ekshibicjonizmu, a może to po prostu kwestia pokoleniowa?
Być może wynika to z tego, że dla starszych Facebook to wynalazek,który pojawił się w pewnym momencie ich życia. Wcześniej go nie było. Dla młodszego pokolenia Facebook jest „od zawsze”.

Zapraszanie do znajomych na Facebooku: kto zaprasza kogo?
Pracownik nie powinien zapraszać do znajomych przełożonego, a student - wykładowcy. Pierwszeństwo ma ten, kto jest wyższy rangą. Mężczyzna powinien też poczekać na zaproszenie kobiety. Wśród znajomych i rówieśników obowiązuje zasada: kto pierwszy, ten lepszy.

Wróćmy do rzeczywistości. Spóźniamy się na spotkanie. Wszyscy już siedzą przy stole. Z kim powinniśmy się przywitać?
W takiej sytuacji nie podajemy ręki każdemu, kto już siedzi przy stole. Dyskretnie pozdrawiamy wszystkich i siadamy na naszym miejscu. Przez podanie ręki możemy się przywitać z sąsiadami.

Podobno mówienie „na zdrowie” albo „smacznego” to również faux pas.
Powiada się, że „smacznego” może nam życzyć tylko osoba, która przygotowała posiłek. Z kolei mówienie „na zdrowie” to zwyczaj, który pochodzi z czasów, gdy popularną salonową rozrywką było wciąganie tabaki. Każde szczęśliwe zaciągnięcie się sproszkowanym tytoniem kończyło się kichnięciem, które obecni puentowali właśnie słowami „na zdrowie”. Dzisiaj mówienie tego to niepotrzebne zwracanie uwagi na nasze reakcje fizjologiczne.

Jakie zasady obowiązują w relacjach damsko-męskich? Całowanie w rękę odchodzi już do lamusa.
Unikamy dziś tego gestu, szczególnie w sytuacjach biznesowych czy w polityce. Zarezerwowałbym go wyłącznie dla wyjątkowych kobiet w naszym życiu: żony, mamy, babci - oczywiście pod warunkiem, że panie nie zgłaszają sprzeciwu. Dziś relacje damsko-męskie nie podlegają tak silnie skodyfikowanym regułom, jak kiedyś. Mężczyźni mają trudniejsze zadanie. Najważniejsze jest to, by szybko rozpoznać, jakie gesty kobieta w naszym towarzystwie doceni, a jakich wolałaby nie doświadczać.

Rozmawiała Kinga Czernichowska

Rozmawiała Kinga CzernichowskaKinga Czernichowskakinga.czernichowska@gazeta.wroc.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.