Kłopoty złapali przy„okazji”. Na ryby w płatach i fatałaszki [zdjęcia, wideo]

Czytaj dalej
Fot. Paweł Lacheta
Lucyna Talaśka-Klich

Kłopoty złapali przy„okazji”. Na ryby w płatach i fatałaszki [zdjęcia, wideo]

Lucyna Talaśka-Klich

Jeśli chcesz wiedzieć, co rzucą w promocji - przyjdź tuż przed otwarciem sklepu - poznasz polujących na okazje. Uważaj na tych najbardziej zdesperowanych! Nawet jeśli wyglądają na bezbronnych staruszków, mogą być niebezpieczni.

Udostępniliśmy ten artykuł w ramach bezpłatnego limitu. Zostań Czytelnikiem plus i czytaj bez ograniczeń: plus.pomorska.pl

Dochodzi ósma. - Powinni już otworzyć! - denerwuje się starsza pani, która ustawiła się w kolejce przed bydgoskim dyskontem.

Jeszcze kilka minut wcześniej stała dosyć daleko od drzwi. Przez ten czas zagadywała, wierciła się, narzekała na pogodę, zdrowie, polityków. Gdy wybiła ósma i rozchyliły się drzwi sklepu, ruszyła z impetem. Wyprzedziła wiekowego pana, który wcześniej opierał się o sklepowy wózek i ciężko oddychał. Gdy ją zobaczył, nagle się wyprostował i zaczął niemal biec popychając wózek.

W połowie sklepu zrównali się niczym rumaki startujące w Wielkiej Pardubickiej. On był szybszy! Pierwszy dopadł do lodówki i zaczął wyciągać z niej opakowania z rybami w płatach. - To nie są karpie! - krzyknął nagle oburzony.

Staruszka też się zdenerwowała. - Karpie w płatach miały być w promocyjnej cenie! - wykrzyczała do obsługi sklepu.

- Proszę się nie denerwować, zaraz towar przyniesiemy z magazynu - uspokajała pracownica, która kilka minut później próbowała przełożyć ryby do lodówki. Nie dała rady, bo klienci napierali, wyrywali towar. Jej i sobie nawzajem.

- Już się do tego przyzwyczailiśmy - mówi inna pracownica dyskontu. - Jak jest jakiś hit w promocji, to musimy zadbać, żeby nic po drodze nie stało, żadne palety, kartony, bo wtedy klienci by się pozabijali. Bywa, że biegną na oślep.



Niektóre opakowania z rybami wylądowały na leżących niedaleko bluzkach. Rekordzista zgarnął ze trzydzieści. - Te wymienię, bo mają za dużo łusek - zdecydował i znowu wcisnął się w tłum walczących o promocyjny towar.

- Podrapał mnie pan! - krzyknęła elegancko ubrana kobieta w średnim wieku, która położyła swoje ryby przy pidżamach po 39,99 zł. - O, właśnie chciałam taką kupić - stwierdziła uradowana. - One też są w promocji!

Spojrzała w stronę starszego pana, który zostawił ślady paznokci na jej dłoni i dodała z ironią: - Ten dziadek jest tu niemal codziennie. Ryby na handel bierze! Sprzedaje sąsiadom.

Skąd to wie? Bo na zakupy chodzi często. Bardzo często. - Dzisiaj mam jeszcze dwie promocje do obskoczenia - mówi z uśmiechem. - Muszę jeszcze kupić getry po 9,99 zł za sztukę (wcześniej kosztowały dwa razy tyle) i duże ręczniki do 15 zł. Może coś jeszcze się trafi w sieciówkach.

Ma na imię Anna i sporo czasu na zakupy. Nie pracuje od kilku lat. Co wieczór przegląda sklepowe gazetki. - To mi poprawia nastrój - twierdzi. - Wtedy planuję, co kupię, na czym zyskam.

Wie, że takich jak ona jest coraz więcej. - Z niektórymi znam się już z widzenia - dodaje. - To tacy „zdobywcy”. Więcej jest ludzi starszych, ale młodzi też polują na promocjach. Niektórzy nad zakupami już nie panują. I to jest przykre.

Wczoraj rzucili świecące bluzki. Takie sobie, ale kupiłam - opowiada starsza pani stojąca w ogonku przed bydgoskim dyskontem.
- Po co ci? Ze starym na imprezę karnawałową pójdziesz? - żartuje jej koleżanka.
- Na razie leżą w szafie, ale tanie były - odpowiada. - Prawie 40 złotych, ale aż za dwie sztuki!
- Ile tych ciuchów masz już w szafach?- pyta znajoma. - Bo codziennie coś kupujesz!

Kilka dni później właścicielka świecących bluzek walczy o pościel. - Mam już takie dwa komplety w domu - zachwala. - Metr czterdzieści na dwa metry po 49 złotych, jak za darmo!



- Ma pani dużą rodzinę? - zagaduję, bo widzę w jej wózku trzy komplety pościeli.
- Nie, ale taki towar jeść nie woła - tłumaczy. Chętnie opowiada o tym, co ostatnio kupiła w okazyjnych cenach. Cieszy się ze sztućców i szlafroka, szczoteczki elektrycznej i szklanych desek do krojenia, wyciskarki do cytrusów i szybkowaru.

Ale są też rzeczy, z których się nie cieszy. - Bo to takie nietrafione zakupy - przyznaje. - W sklepie wydawało mi się, że są fajne, że mi się przydadzą. Albo rodzinie. W domu okazało się, iż niepotrzebnie wydałam pieniądze.

I to ją złości, bo zawsze tłumaczyła sobie, że kupuje w promocji, żeby oszczędzić: - Jakoś lepiej dzięki temu się czułam, ale mąż coraz częściej się złości, że tylko trwonię pieniądze. Teraz to już chowam przed nim coraz więcej zakupów.

- Uzależnienie od zakupów staje się coraz większym problemem - uważa dr n. med. Włodzisław Giziński, bydgoski psychiatra i psychoterapeuta.

Wyjaśnia, że pierwszym sygnałem może być fakt, iż zakupoholik często coś rozdaje - bliskim, znajomym. - Bo osoba uzależniona w pewnym momencie zaczyna kombinować - tłumaczy dr Giziński. - Kupuje za dużo, w tym rzeczy jej niepotrzebne, ale tłumaczy sobie, że będzie dla kogoś na prezent. Gdy po zakupach pojawia się spadek nastroju, poczucie winy, to potrzebna będzie pomoc np. psychoterapeuty.

Pan Marian nabiera przekonania, że jego żona Helena potrzebuje właśnie kogoś takiego. Towarzyszy jej podczas zakupów w markecie. - Staram się jakoś ją powstrzymać - wyjaśnia. - Bo emerytury na lekarstwa nam nie wystarcza, a ona musi kupić na przykład kolejne laczki w promocji. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio jedliśmy coś, co nie było przecenione, w promocji (poza chlebem i ziemniakami). Niedawno kupiłem margarynę, bo się skończyła, to nakrzyczała na mnie, że trzeba było poczekać na promocję. Skłamałem, że była przeceniona, ale znalazła rachunek i była afera.



Mężczyzna stara się wytłumaczyć zachowanie żony: - Zawsze żyło nam się skromnie, trzeba było oszczędzać. W socjalizmie musieliśmy towary zdobywać. Teraz w sklepach jest tyle wszystkiego. Ona chce z tego korzystać.

- Czasami jest to zachowanie kompensacyjne - mówi Andrzej M. Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. - To jeden z mechanizmów obronnych znanych psychologom, także psychologom handlu. Bywa że kupujący chcą sobie w ten sposób zrekompensować niepowodzenia życiowe, odbudować samozadowolenie, zbudować prestiż.

O promocjach, które budzą duże emocje, Faliński mówi: - Bywałem świadkiem kłótni np. o kawałek boczku w promocji. Złe emocje brały górę, chociaż towaru było tyle, że nikt ze stojących w kolejce nie powinien odejść z kwitkiem. Cóż, ludzie są różni. Niektórzy zachowują się źle i handlowcy muszą być na to przygotowani. W jaki sposób? Na przykład ciągi komunikacyjne powinny być tak przygotowane, żeby klienci biegnący przez sklep, nie zrobili sobie krzywdy. No i ochrona powinna być gotowa do ewentualnej interwencji.

Czasami jednak powodem agresji klientów jest zbyt mała dostępność artykułów w okazyjnych cenach.- Menedżer sklepu musi zadbać o to, żeby towaru nie zabrakło - dodaje Faliński. - Przecież powinien dbać o dobry wizerunek placówki.

Dr Giziński wspomina, że w czasach, gdy półki w polskich sklepach świeciły pustkami, wyjechał do Szwecji: - Przeżyłem szok, gdy zobaczyłem kwiaciarnie pełne róż i witryny sklepów z przekreślonymi cenami. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z promocjami, wyprzedażami. Byłem na nie odporny, ale niektórzy moi koledzy w ciągu zaledwie trzech miesięcy pobytu w Szwecji wpadli w pułapkę promocji.

Dodaje, że dziś ten problem dotyczy sporej grupy Polaków. - Jeśli ktoś zauważy, że nie potrafi oprzeć się promocjom, powinien chodzić na zakupy z bliską osobą, która potrafi zachowywać się racjonalnie - dodaje. - I najlepiej bez karty kredytowej!

Kłopoty złapali przy„okazji”. Na ryby w płatach i fatałaszki [zdjęcia, wideo]
Andrzej Czyczyło

Joanna Wosińska z fundacji Pro-Test (zajmuje się testowaniem produktów) uważa, że sklepy i ich specjaliści od marketingu stosują liczne chwyty, które mają zachęcić konsumentów, by ci wydali u nich jak najwięcej pieniędzy:

- Reklamy i promocje to w głównej mierze nic innego, jak uciekanie się do naszych emocji. Badania dowodzą, że tylko podczas pierwszych 23 minut spędzanych w sklepie kierujemy się rozsądkiem. Później górę biorą emocje. Przestajemy kalkulować, zastanawiać się racjonalnie, czy kolejny komplet pościeli czy bluzka są nam potrzebne, tylko wkładamy je do koszyka na hasło „promocja”.

Podkreśla, że nie wszystko, co jest oferowane w promocji, jest rzeczywiście okazją. Często też wcale nie jest nam potrzebne.

Co zrobić, by nie wpaść w pułapkę promocji? Joanna Wosińska radzi m.in:

- Promocje nie byłyby tak groźne, gdyby system wartości konsumentów był inny - dodaje dr Giziński. - Gdyby ludzie wiedzieli, że przedmioty nie są w życiu najważniejsze. To istotne zadanie, np. dla rodziny, szkoły, Kościoła.

Od autorki: Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione.

Udostępniliśmy ten artykuł w ramach bezpłatnego limitu. Zostań Czytelnikiem plus i czytaj bez ograniczeń: ZOBACZ OFERTĘ
Lucyna Talaśka-Klich

Kieruję wspaniałym zespołem dziennikarzy, którzy rozkłada gospodarkę na czynniki pierwsze i tłumaczy Czytelnikom w jaki sposób ekonomia wpływa na życie przeciętnego Kowalskiego. Moim konikiem jest rolnictwo. Konie także są moją pasją, szczególnie huculskie i rasy wielkopolskiej.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.