Kim jest J. Harrow? Bydgoszczanka wydaje książki dla kobiet, bez lukru

Czytaj dalej
Fot. www.pixabay.com
Dorota Witt

Kim jest J. Harrow? Bydgoszczanka wydaje książki dla kobiet, bez lukru

Dorota Witt

Pisze od zawsze. Odkąd to, co pisze, wyjęła z szuflady, czytelnicy znają ją pod pseudonimem. J. Harrow. Bydgoszczanka nie boi się trudnych tematów i postaci, które denerwują czytelniczki. Czytelniczki, bo pisze dla kobiet, z myślą o kobietach, choć nie tylko o kobietach.

Pisanie dla kobiet. Co to za pisanie?

Literatura kobieca daje autorom szeroki wachlarz różnorodnych gatunków. Bardzo popularne są ostatnio romanse mafijne o „niegrzecznych” kobietach. Ja czegoś takiego nie piszę. W zupełnie innym stylu są książki Colleen Hoover. Bliżej mi właśnie do tych drugich, do klasycznych romansów, choć paradoksalnie żadna z moich dotychczas wydanych czterech powieści klasycznym romansem nie jest. Dylogia, na którą składają się powieści „Nieodpowiednia dziewczyna" i „Nieodpowiednia chwila" to romanse, może nawet z gatunku tych pikantniejszych, ale na czynniki pierwsze rozkładam na kartach tych książek to, co dzieje się w głowach bohaterów (to zresztą uwielbiam robić i robię w odniesieniu do wszystkich postaci, które tworzę). Powieść obyczajowa „Pozerka" to znów historia miłości, ale i historia o tym, jak łatwo oceniamy innych i jakie konsekwencje przynoszą te pochopne oceny. Najnowsza, wydana w czerwcu tego roku, książka „Ściana" też zawiera miłosne wątki, ale na pierwszym planie widzimy losy skrytej dziewczyny, borykającej się z poważną depresją po stracie bliskiej osoby, która najchętniej zaszyłaby się w swoim mieszkaniu i schowała przed całym światem oraz chłopaka, który zupełnie inaczej przeżywa swoją żałobę: jest hałaśliwym muzykiem, który czas dzieli między próby a głośne imprezy. Natasza i Norbert bardzo się od siebie różnią, ale każde z nich żyje w swoim mieszkaniu jak w swoim małym piekle. Łączy ich doświadczenie straty. Dzieli ich ściana między sąsiadującymi ze sobą mieszkaniami, ale czy na pewno? Czy ten mur runie i oboje otworzą się na to, jak różnie można przeżywać trudne doświadczenia? Głównymi bohaterkami wszystkich moich książek są kobiety - przebojowe, niezależne, nowoczesne, a może po prostu: współczesne, jednak wcale nie wolne od problemów. Takie, które napotykają na swojej życiowej drodze przeciwności, z jakimi i my mierzymy się w normalnym życiu - nie miewają odrealnionych przygód, ale i same wcale nie są lukrowymi bohaterkami. Właśnie w normalności odnajdują nadzieję i szczęście.

Jeśli ktoś chciałby przeczytać o bydgoskich zakątkach widzianych moim okiem to odsyłam właśnie do powieści „Ściana". Akcja dzieje się na nowym blokowisku, może to Wzgórze Wolności, może Wyżyny. Chodziło o widoki - bohaterowie widzą z balkonu wspaniałą panoramę miasta. Ale na kartach powieści pojawiają się i okolice Bydgoszczy.

I kto je czyta?

Trudno zamknąć moje czytelniczki w szufladzie. Są wśród nich zarówno młode, 20-letnie dziewczyny, jak i doświadczone panie po 60. Większość mieści się w przedziale 25-45 lat. Ale czytałam już recenzje moich książek pisane przez mężczyzn, którym powieści się podobały i dały do myślenia. To zresztą wyszłoby wszystkim na dobre, gdyby mężczyźni poświęcili chwilę na zagłębienie się w świecie kobiet i chcieli lepiej ten świat zrozumieć.

Kim jest J. Harrow? Bydgoszczanka wydaje książki dla kobiet, bez lukru
Bydgoszczanka, J. Harrow, pisze książki z myślą o kobietach, choć bywa, że sięgają po nie także mężczyźni.

J. Harrow to pani pseudonim artystyczny. Skąd się wziął?

Odkąd pamiętam, uwielbiam czytać, odkąd pamiętam - piszę. Początkowo pisałam wiersze, fascynowała mnie poezja, później przyszedł czas na opowiadania. O wydaniu własnej powieści nie myślałam, to było moje marzenie, ale z rodzaju tych, które traktuje się jak nierealne. Kiedy zaczęłam na poważnie planować opublikowanie tego, co tworzę, od razu wiedziałam, że potrzebny będzie pseudonim. Noszę dość trudne nazwisko, które jest notorycznie przekręcane. Zdecydowanie szybciej wpada w ucho J. Harrow. Ten pseudonim dla mnie osobiście ma znaczenie. Z jakich powodów? Zachowam to w tajemnicy. Dzięki pseudonimowi właśnie udaje mi się zachować w tajemnicy przed częścią rodziny i bliskich to, że w ogóle jestem autorką. Nie lubię mówić o sobie, nie lubię, gdy tematy rozmów na towarzyskim spotkaniu skupiają się na tym, co robię, co piszę, dlaczego tak, dlaczego nie inaczej (a tak się dzieje, gdy przebywam w gronie tych, którzy o mojej pasji wiedzą). Zdecydowanie wolę obserwować innych, przyglądać się (nie oceniać!) ze spokojem ich reakcjom, relacjom, zachowaniom. To inspirujące dla mnie - jako autorki, jako człowieka - bardziej niż gdybym miała tylko mówić o sobie.

Odkąd zaczęła pani wydawać, na rynku pojawiają się dwie pani książki rocznie. Imponujące tempo.

Tak? Nie, wydaje mi się, że nie. Jest wielu autorów, którzy wydają znacznie więcej, nawet po 10 książek rocznie. Ja sobie takiego tempa nie wyobrażam, bo przecież sam proces pisania zajmuje sporo czasu. W moim przypadku jest tak, że gotowe już książki czekają na wydanie, bo zaczęłam pisać na długo przed wydaniem pierwszej książki. To z jednej strony wygodne - mogę wybrać, co i kiedy się ukaże, z drugiej jednak strony właśnie ten wybór jest kłopotliwy - bo czy sugerować się intuicją, czy może aktualnymi wydarzeniami w świecie społecznym? Co tu i teraz trafi w gusta i potrzeby czytelników? Spora odpowiedzialność.

A więc jaka książka jest pierwsza w kolejce do wydania?

Skłaniam się ku temu, by wysłać wydawcy książę, której bohaterką jest 45-letnia kobieta, opiekująca się na co dzień bardzo schorowanym mężem, która wdała się w romans z młodszym mężczyzną. Pojawia się tu sporo problemów, które budzą emocje w społeczeństwie: poza tematem długotrwałej opieki nad osobą obłożnie chorą i tematem dużej różnicy wieku między kochankami, jeszcze temat braku akceptacji dla osób homoseksualnych. We wrześniu ukaże się antologia pt. „Opowiem ci bajkę" złożona z opowiadań, które są inspirowane znanymi opowieściami dla dzieci, to właściwie ich przeróbki. Zdecydowanie wersje dla dorosłych. Wzięłam na warsztat „Czerwonego Kapturka". Powstała historia komediowo-erotyczno-sensacyjna. Będzie śmiesznie i zaskakująco! Nowym wyzwaniem dla mnie jest też współtworzenie młodego wydawnictwa, dzięki temu poznałam wielu wartościowych ludzi, rozwijam swoją pasję, która wciąż jest dla mnie niesamowita i przekonuję się, czym jest proces wydawniczy - od A do Z. Zawodowo pracuję w handlu od lat. Wciąż mnie to pochłania, spełniam się w pracy, ale marzy mi się, by móc więcej czasu poświęcać książkom.

Ważną bohaterką zwłaszcza ostatniej z pani książek jest również Bydgoszcz, także bez lukru. To dla pani ważne miasto.

Tak, bo to moje miasto, miejsce, które czuję, rozumiem, z którym jestem związana od urodzenia. Czuję się zresztą regionalną patriotką. Jeśli ktoś chciałby przeczytać o bydgoskich zakątkach widzianych moim okiem to odsyłam właśnie do powieści „Ściana". Akcja dzieje się na nowym blokowisku, może to Wzgórze Wolności, może Wyżyny. Chodziło o widoki - bohaterowie widzą z balkonu wspaniałą panoramę miasta. Ale na kartach powieści pojawiają się i okolice Bydgoszczy - Ostromecko, Myślęcinek. Przywołuję też unikatowy cykl koncertów Rzeka muzyki, zresztą - z uwagi na profesję bohatera - muzyki w tej książę jest sporo, jak to w Bydgoszczy.

kiedy na popularnych portalach, na których zamieszcza się oceny i recenzje książek pojawia się już dany tytuł, choć w księgarniach będzie dopiero za kilka dni, bywa że od razu dostaje najniższe noty, mimo że ci, którzy je wystawili, nie mieli jeszcze szans przeczytać publikacji. Konkurencja na polskim rynku wydawniczym jest duża i nie zawsze bywa zdrowa...

Skoro bliscy nie wiedzą, że pijają kawę z autorką poczytnych książek, komu daje pani do przeczytania robocze wersje swoich powieści?

Pierwszą recenzentką trzech pierwszych książek była moja przyjaciółka. Mogłam liczyć na jej krytyczne spojrzenie. Radziła, co dopracować, dopytywała, jeśli coś okazywało się niejasne. Wiedziałam, że dostaję szczerą opinię. Ale przy ostatniej powieści z tego zrezygnowałam, chciałam, by przyjaciółka przeczytała dopiero tę dopieszczoną, ostateczną wersję.

Kim jest J. Harrow? Bydgoszczanka wydaje książki dla kobiet, bez lukru
Najnowsza, wydana w czerwcu tego roku, książka J. Harrow pt. „Ściana" opowiada losy skrytej dziewczyny, borykającej się z poważną depresją oraz chłopaka, który zupełnie inaczej przeżywa swoją żałobę: jest hałaśliwym muzykiem, który czas dzieli między próby a głośne imprezy.

Pisząc, trzeba być gotowym także na te najsurowsze recenzję. Wciąż czuje pani tremę w dniu premiery książki?

Dziś zdecydowanie mniejszą niż na początku, ale te krytyczne oceny bardzo sobie cenię. Przecież to niezwykle ważne, gdy ktoś powie, co można zrobić lepiej, a jeśli autorka czy autor nie są na takie uwagi otwarci, nie powinni może nigdy myśleć o wydawaniu tego, co napisali. Zupełnie inną sprawą jest zawiść, z którą też niestety trzeba się liczyć. Osobiście tego nie doświadczyłam, ale obserwuję niepojące zjawisko - kiedy na popularnych portalach, na których zamieszcza się oceny i recenzje książek pojawia się już dany tytuł, choć w księgarniach będzie dopiero za kilka dni, bywa że od razu dostaje najniższe noty, mimo że ci, którzy je wystawili, nie mieli jeszcze szans przeczytać publikacji. Konkurencja na polskim rynku wydawniczym jest duża i nie zawsze bywa zdrowa...

Dorota Witt

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.