Tomasz Rusek

Kiedyś to była zabawa

Rok 1980. Plac zabaw przy ul. Gwiaździstej. Czesław Barański bawił się tu z synem Krystianem. Fot. Arch. Czesława Barańskiego Rok 1980. Plac zabaw przy ul. Gwiaździstej. Czesław Barański bawił się tu z synem Krystianem.
Tomasz Rusek

Przed laty nasze miasto miało najlepsze place zabaw w Polsce. Pokazywała je nawet telewizja. Dziś, poza wspomnieniami i zdjęciami, nie został po nich ślad.

Masz około 40 lat albo więcej? To na bank pamiętasz place zabaw z wielkimi, drewnianymi konstrukcjami. Gorzów z nich słynął! Dzisiejsze miejsca zabaw nie dorastają im do pięt.

Obecne dzieciaki mogą się oburzać. Przecież dziś place zabaw są śliczniutkie, kolorowe, ogrodzone, z atestowanymi konstrukcjami, bezpiecznymi łączeniami, zaokrąglonymi rogami i z nakładkami na śrubach. Do tego teraz place projektuje się w specjalnych programach komputerowych, więc wygląd huśtawek, koników, bujaków i ich usytuowanie jest perfekcyjne! Jak można to przebić?

Wawrzyniec Maksymowicz śmieje się na takie pytanie i zapewnia: - Można, można!
Są lata 70. W Gorzowie nie ma, jak dziś, kilkunastu spółdzielni mieszkaniowych. Jest jedna: Wojewódzka Spółdzielnia Mieszkaniowa. Wawrzyniec Maksymowicz pracuje w niej od 1976 r. To świetny czas.

Miasto w latach 70. dosłownie eksploduje: rozwija się w wielkim tempie, powstają kolejne blokowiska. Gorzowskie fabryki domów, w których produkuje się konstrukcje wieżowców, pracują pełną parą. Rośnie dzielnica za dzielnicą.

Tylko… gdzie mają się bawić dzieciaki?! - Tak rodzi się pomysł na ogródki jordanowskie. Bo wtedy nie nazywaliśmy ich placami zabaw - wspomina Maksymowicz.

Mają być duże, osiedlowe, czyli takie dla całych dzielnic

Po jednym gigantycznym dla każdej części blokowisk. Produkcję urządzeń na te place bierze na siebie spółdzielnia w Strzelcach Krajeńskich (a dokładnie to oddział wojewódzkiej). Ma dostęp do drewna. A właśnie z drewna mają być wszystkie „zabawki”. Cudzysłów nie jest przypadkowy. Bo - jak się okaże - fachowcy ze Strzelec nie zrobią zabawek, ale cuda.

W drugiej połowie lat 70. pierwszy plac powstaje… w Lubniewicach. Dla ośrodka wypoczynkowego Silwany. Potem nadchodzi czas na Gorzów. - Kolejności nie pamiętam. Ale miejsca tak - wspomina Ma-ksymowicz.

Place powstają przy ul. Gwiaździstej (dwa, przy numerach 6-12 oraz 18-22), na Dolinkach przy obecnej ul. Berlinga, kolejny - koło wieżowców na Sportowej i następny na os. Staszica, przy ul. Niemcewicza.

Ten ostatni - ponoć - rządził. A wszystko z powodu wielkiego statku. - To był galeon! Gigantyczny. 15 dzieciaków mogło się tam bawić jednocześnie - wspomina Czytelnik Grzegorz Ulczyk. Statek pamięta też Tomasz Adamowicz. - To nie do zapomnienia. Był olbrzymi. Najlepsze miejsce do zabawy w tamtych latach - mówi ze śmiechem.

Rok 1980. Plac zabaw przy ul. Gwiaździstej. Czesław Barański bawił się tu z synem Krystianem.
Arch. Czesława Barańskiego Rok 1980. Plac zabaw przy ul. Gwiaździstej. Czesław Barański bawił się tu z synem Krystianem.

Przy ul. Gwiaździstej, w kilkumetrowej (!) wysokości pałacu bawiła się Monika Hreczyńska. - Miałam kilka lat, nie pamiętam szczegółów, ale wiem, że to były olbrzymie konstrukcje, z przejściami, które przypominały prawdziwy zamek - wspomina (to ten zamek ze zdjęcia Czesława Barańskiego!).

Z kolei przy ul. Sportowej postawiono… prawdziwy wiatrak. Był taki duży, że dzieciaki wieszały się na obrotowym „śmigle” i z pomocą kolegów obracały na nim. Były też drewniane mosty, samolot, wagoniki z ciuchcią...

Później (w latach 80.), mniejsze place tego typu, czyli z drewna, ale bez wielkich konstrukcji, powstawały jeszcze w innych częściach miasta, m.in. przy ul. 9 Maja i w okolicy ul. Wróblewskiego. - Pamiętam je. Były duże. Dzieciaki biegały, bo tyle było miejsca. Może nie było to kolorowe i eleganckie jak dziś, ale miało swój urok - mówi internautka Katarzyna, która mieszkała w latach 80. na placu przy ul. 9 Maja.

Jednak to, co było największą zaletą dawnych placów, okazało się też ich słabością.

Mowa o prostym wykonaniu z surowego drewna, o dostępności dla każdego i… wielkości. Po prostu konstrukcjami zainteresowali się wandale i pijaczkowie. Pierwsi zaczęli podpalać domki i ciuchcie. Potem zniszczyli zamki, młyn i statek. Do tego dołożyli się pijaczkowie, którzy na placach urządzili sobie meliny. Naprawiać nie było sensu, bo drewno było kiepskiej jakości, wszystko łączono na gwoździe, więc wyrwanych dech nie zastępowano nowymi.

W drugiej połowie lat 80. zaczęło się masowe demontowanie ogródków jordanowskich. Ostatni zniknął w 1988 r.

Tomasz Rusek

Najwięcej moich tekstów znajdziecie obecnie na stronie międzyrzecz.naszemiasto.pl. Żyję newsami, ciekawostkami, inwestycjami, problemami i dobrymi wieściami z Międzyrzecza, Skwierzyny, Trzciela, Przytocznej, Pszczewa i Bledzewa.
To niezywkły powiat, moim zdaniem jeden z najpiękniejszych (i najciekawszych!) w Lubuskiem. Są tam też wspaniali ludzie, z którymi mam szansę porozmawiać na facebookowym profilu Głos Międzyrzecza i Skwierzyny. Wpadnijcie tam koniecznie. Udało się nam stworzyć wraz z ponad 15 tysiącami ludzi fajne, przyjazne miejsce, gdzie znajdziecie newsy, piękne zdjęcia, relacje z ważnych wydarzeń i - codziennie! - najnowszą prognozę pogody. Bo od pogody zaczynamy dzień.


Staram się pilnować najważniejszych spraw i tematów. Sporo piszę o:


jeziorze Głębokim, o inwestycjach, czy atrakcjach turystycznych, ale poruszamy (MY - bo wiele tematów do załatwienia i opisania podpowiadacie Wy, Czytelnicy) dziesiątki innych spraw. 
Dlatego przy okazji wielkie dzięki za Wasze komentarze, opinie, zaangażowanie i wsparcie.



Zdarza się też, że piszę o Gorzowie. To moje rodzinne miasto, które - tak lubię myśleć - znam jak własną kieszeń. Cały czas się zmienia, rozbudowuje, wiecznie są tu jakieś remonty i inwestycje, więc pewnie jeszcze przez lata nie zabraknie mi tematów!



 


Do Gazety Lubuskiej (portal międzyrzecz.naszemiasto.pl jest jej częścią) trafiłem niemal 20 lat temu. Akurat zakończyłem swoją kilkuletnią przygodę z Radiem Gorzów i Radiem Plus, więc postanowiłem się sprawdzić w słowie pisanym (choć mówione było świetną przygodą). I tak się sprawdzam, i sprawdzam, i sprawdzam. Musicie bowiem wiedzieć, że Lubuska sprzed nastu lat i obecna to zupełnie inne gazety. Dziś, poza pisaniem, robimy zdjęcia, nagrywamy filmy, przygotowujemy relację. Żaden dzień nie jest takim sam. I chyba dlatego tak lubię tę pracę.

Lubię też:



  • jazdę na rowerze

  • pływanie

  • urlopy

  • gołąbki

  • seriale

  • lenistwo



nie przepadam za:



  • winem

  • górami

  • ogórkową

  • tłumem

  • hałasami

  • wczesnym wstawaniem (aczkolwiek nieźle mi wychodzi!)



OK, w ostateczności mogę zjeść ogórkową.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.