Kaszpirowski? To był bardzo niebezpieczny eksperyment [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. East News / Sputnik
Maria Mazurek

Kaszpirowski? To był bardzo niebezpieczny eksperyment [rozmowa]

Maria Mazurek

Prof. Jerzy Aleksandrowicz, psychiatra, badacz hipnozy i psychoterapeuta, mówi, że z technicznego punktu widzenia to, co robił Anatolij Kaszpirowski w polskiej telewizji było majstersztykiem, ale popełnił niewybaczalny błąd: dla poklasku i pieniędzy łamał wszelkie etyczne normy.

Prof. Jerzy Aleksandrowicz
urodził się w 1936 roku w Krakowie. Lekarz psychiatrii, psychoterapeuta, wieloletni kierownik Katedry Psychoterapii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autor licznych podręczników i prac naukowych z zakresu psychiatrii i psychoterapii. Przez wiele lat uczył również zabiegów hipnozy oraz badał ludzi znajdujących się pod jej wpływem.

Panie Profesorze, czym jest hipnoza?
To coś zwyczajnego - stan bardzo silnej koncentracji uwagi na jednym źródle bodźców. „Zahipnotyzować” może nas mówca, kaznodzieja, a nawet linia oddzielająca pasy ruchów, gdy jedziemy po autostradzie. Ale pani pewnie chce rozmawiać o sytuacji, gdy tym źródłem bodźców jest osoba hipnotyzera. Wtedy gdy skupia się uwagę jedynie na nim, ignorując wszelkie inne bodźce, wszystko, co dzieje się wokół nas. I taki stan intensywnej koncentracji uwagi powoduje znacznie zwiększoną podatność na sugestie. Informacja, którą przekazuje hipnotyzer, przestaje być informacją, a zaczyna być sugestią, będzie przyjmowana bezkrytycznie. W tej chwili informacje o hipnozie, które przekazuję, pani mózg poddaje krytycznej obróbce. Jeśli powiem coś, co wyda się pani bzdurą, coś niezgodnego z tym, co pani już wie, zapali się w pani głowie czerwona lampka. Ale gdyby pani jeszcze nigdy nic nie słyszała o hipnozie, prawdopodobnie ślepo by pani mi wierzyła. Bezkrytyczna wiara w treść sugestii, jakie padają w czasie hipnozy, może sprawić, że jeśli powiedziałbym pani: „Idzie pani do łazienki wziąć prysznic, proszę się rozebrać” - to pani prawdopodobnie by się rozebrała. Szczególnie, jeśli drzemią w pani, na co dzień uśpione, zapędy ekshibicjonistyczne. To ostatnie jest ważne - wierzy się w to, w co się chce uwierzyć.

Trzeba bardzo szanować hipnotyzera, żeby to się powiodło?
Nie trzeba. Można go nawet nie znosić, ale musi on nas w pewien sposób fascynować. Inaczej ani nie dojdzie do skupienia na nim uwagi - do hipnozy - ani do zgody na to, on co sugeruje.

Co dzieje się z naszym mózgiem, gdy jesteśmy w stanie hipnozy?
W samej hipnozie nie ma nic magicznego. To co jest w niej tak bardzo niezwykłego, to nie sam stan skoncentrowanej na jednym źródle bodźców uwagi, ale jego efekty - czyli skutki owej podatności na sugestie. Hipnoza jest jak strzykawka, za pomocą której możemy dożylnie podać środek. A lek podany dożylnie, jak wiemy, będzie działał szybciej i skuteczniej niż taki w tabletkach. Ale efekt zależy od leku, nie od strzykawki. W tym przypadku - od rodzaju sugestii.

Cele hipnozy mogą być różne: możemy osiągnąć efekt przeciwbólowy, usypiający, wyzwalający w nas nieosiągalne na co dzień pokłady siły i wiele innych.

Skoro mózg w czasie hipnozy nie działa na innych falach, to co się z nim dzieje? Które rejony tego organu są bardziej aktywne?
Trudne pytanie, na które nie mogę udzielić uczciwej odpowiedzi - mimo że przez wiele lat badałem stan hipnozy, między innymi przy pomocy funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Z takich badań wynika, że najprawdopodobniej nie ma tylko jednego obszaru mózgu, który podczas hipnozy jest bardziej aktywny. To zależy od tego, czy uwaga zahipnotyzowanego jest skoncentrowana na bodźcach wzrokowych, słuchowych czy innych. Bo jeśli na wzrokowych, to obserwujemy wzmożoną aktywność w rejonach oczodołowo-przedczołowych, chociaż nie da się wykluczyć, że i to nie jest efektem samej hipnozy, lecz rodzaju sugestii. Stan hipnozy, a raczej podawanych podczas niej sugestii, umożliwia obserwację rozmaitych fascynujących reakcji fizjologicznych. Można zahipnotyzować pacjenta przed operacją i podać mu sugestię, żeby nie czuł bólu (a więc uruchomimy szereg reakcji chemicznych, m.in. wydzielanie naszych wewnętrznych opiatów), możemy sprawić, że niesamowicie usztywni swoje ciało, możemy działać na niemal każdy układ i narząd w organizmie. Ale nie zawsze potrzebna jest do tego hipnoza. Ona jest jedynie jednym z narzędzi, którymi można się posłużyć, by przekazać sugestię. Jeśli przyniósłbym cytrynę i zaczął nią przed panią wymachiwać, prawdopodobnie zaczęłaby pani mocniej się ślinić. Bez żadnej hipnozy.

Szczerze mówiąc już zaczęłam.
To wynika z mechanizmów procesów poznawczych. W uproszczeniu: droga poznania zmysłowego i droga wyobrażenia w dużej mierze jest wspólna, tylko jej początek jest inny. Siedzimy naprzeciw siebie, i wydaje mi się, że widzę, jak pani wygląda. Jednak to nie do końca prawda. Wcale pani nie widzę - pręciki i czopki w moich oczach rejestrują jedynie punkty. Dopiero w mózgu, z tych elementów tworzy się całość, obraz. Tak naprawdę wcale nie widzę więc pani; lecz tylko pewne wyobrażenie, stworzone przez mój mózg. Gdybym jedynie sobie panią wyobraził, wyfantazjował, efekt byłby prawie taki sam. Dlatego samo wyobrażenie cytryny, wywołane sugestią (ten dźwięk słowa „cytryna”) pobudza ślinianki tak samo jak jej widok, smak czy zapach, oddziałujące na narządy zmysłowe.

Podczas hipnozy można podać komuś sugestię: Zadzwoń do mnie za pięć lat, we wtorek 13 lutego, o godzinie 16?
To tak zwana sugestia posthipnotyczna. Może być uświadomiona - człowiek przypomina sobie, że miał w tym konkretnym terminie wykonać określoną czynność. A może być nieuświadomiona - wtedy czuje dziwny przymus zrobienia czegoś, ale nie wie, skąd się on bierze. Dzwoni do hipnotyzera i mówi: „Nie wiem, czemu poczułem potrzebę zadzwonienia do pana”. W tym też nie ma żadnej metafizyki. Wiąże się to z procesami poznawczymi, w tym z procesami zapominania i przypominania. Podobny mechanizm działa, gdy ktoś musi wstać o piątej nad ranem na pociąg. Na ogół obudzi się o tej porze i bez budzika.

Czy ten mechanizm można wykorzystać w innych, niekoniecznie uczciwych celach?
Można to wykorzystać w każdym celu.

Można podać komuś sugestię, by zabił?
Prawdopodobnie uruchomiłyby się mechanizmy hamujące. Jeśli sugestia jest sprzeczna z tym, czego chce hipnotyzowany, na ogół dochodzi do przerwania hipnozy. Gdyby zasugerowano coś, co chciałoby się zrobić, np. na kimś się zemścić, może dojść do aktu agresji. Tym bardziej że odpowiedzialność za to ponosi ten, kto zasugerował. Hipnotyzer. Więc w przypadku takich sugestii hipnotyzowany ma prawo przypuszczać, że istnieją zabezpieczenia, których wprawdzie nie widzi, ale które zastosował ten eksperymentator. Gdybym poprosił panią teraz, żeby wylała pani na mnie kwas siarkowy, przypuszczam, że pani by odmówiła. Co innego w sytuacji eksperymentalnej, niezależnie od tego czy byłaby pani pod wpływem hipnozy, czy nie. Bo uważałaby pani za oczywiste, że między nami jest jakaś przezroczysta szyba.

Tyle że nie wszyscy hipnotyzerzy taką „szybę bezpieczeństwa” zapewniają?
Hipnoza, użyta przez nieuczciwych i niekompetentnych ludzi, może być niebezpieczna. Nie mam na myśli sytuacji, w której hipnotyzer działa w złej wierze. Wystarczy, że nie zna wystarczająco osoby, którą hipnotyzuje. Może podać w dobrej wierze sugestię, by pacjent rozluźnił mięśnie, zrelaksował się. Jeśli zastosuje taką sugestię choremu na miastenię, chorobę powodującą zmniejszenie napięcia mięśniowego, to nasili zaburzenie. Hipnotyzer może też podać odwrotną sugestię: by pacjent „zawisł” w powietrzu, podpierając się jedynie na karku i na piętach. I to ciało można tak usztywnić, że nawet jak 10 osób na nim usiądzie - nic się nie stanie. To kwestia uruchomienia rezerwy siły mięśniowej, której normalnie nie używamy. Alpinista, który odpadnie ze skały, a lecąc kilkaset metrów w przepaść napotka gałąź, też znajdzie siłę, by uczepić się jej jednym palcem i tak wisieć, czekając na pomoc. Bez hipnozy też wydobędzie z siebie tę rezerwę fizjologiczną. Tyle że ta rezerwa ma granice. Przekroczenie jej może doprowadzić do trwałych uszkodzeń. Niestety, hipnoza służy bardzo często do popisywania się i zarabiania osobom, które robią z niej przedstawienie, udają cudotwórców. Czasem stwarzają różne zagrożenia, niekiedy powodują poważne szkody. Zwłaszcza wówczas, jeśli nie mają wystarczającej wiedzy o fizjologii, psychologii i patologii. Zdarza się to także lekarzom i psychologom. Był na przykład taki lekarz psychiatra, który dla poklasku i pieniędzy działał wbrew zdrowemu rozsądkowi i łamał wszelkie etyczne normy.



Anatolij Kaszpirowski? Jego zabiegi hipnozy, transmitowane przez telewizję, oszałamiały miliony ludzi.
Z punktu widzenia sprawności technicznej to był majstersztyk, ale zarazem popełniał niewybaczalny błąd - nie wiedział do kogo kieruje swoje sugestie, kto siedzi po drugiej stronie telewizora. To ogromnie niebezpieczne. Jeszcze bardziej niebezpieczne było, też pokazywane w publicznej telewizji, równoczesne prowadzenie znieczulenia dwóch pacjentów, znajdujących się w innych salach operacyjnych, z wykorzystaniem kamer i mikrofonów. Ryzykował, że nie będzie mógł zareagować wtedy, gdy to konieczne. Wystarczyłby jeden błąd technika, by sugestia skierowana do jednego z nich trafiła do innego. A to mogłoby zakończyć się dramatycznie.

Hipnozie i psychiatrii Kaszpirowski ogromnie zaszkodził. Patrzyłem na to, co robi, z przerażeniem. To w dużej mierze przez niego hipnoza nadal kojarzy się ludziom z czarną magią.

I z wahadełkami.
Wahadełka, którymi posługują się np. bioenergoterapeuci, to osobny, temat, ale niemający nic wspólnego z hipnozą, chociaż wiąże się z mechanizmami sugestii. A sugestie mogą spowodować powstawanie wyobrażeń. Z kolei wyobrażenia wpływają na funkcjonowanie ciała. Pokażę pani, w jaki sposób (prof. Aleksandrowicz po chwili wraca z obrączką wiszącą na zawiązanej nitce, stabilizuje rękę, trzymając w niej wahadełko i umieszcza między nami). Teraz wyobrażam sobie, że to wahadełko porusza się na linii między panią a mną, a teraz - między drzwiami i oknem. Teraz - niech zatacza kółka. Działa, prawda?

Działa. Tylko czy to ja widzę, że wahadełko rusza się tak jak pan mówi, czy pan w ten sposób nim rusza?
Daję pani słowo, że nie wykonuję żadnych świadomych ruchów, ale gdyby podłączyć mnie do rejestratora ruchów niezauważalnych gołym okiem, to wykazałby drżenie mięśni powodujące ruch wahadełka. Podobnie jest z różdżkarzami, którzy mają wskazać chore miejsce. Albo źródło wody. Różdżkarz chodzi i stwierdza, w którym miejscu kopać - i na ogół znajduje się tam ujęcie wody.

Ta skuteczność bierze się stąd, że trawa w tym miejscu ma inny kolor?
Tak. Jednak ci różdżkarze nie zdają sobie z tego sprawy. I mogą wierzyć, że mają nadprzyrodzone moce. Podobnie bioenergoterapeuci, jeśli wiedzą na przykład, że żółty odcień oczu lub skóry może oznaczać zaburzenia, to wahadełko zacznie im się poruszać tam, gdzie wydaje im się, że mieści się wątroba.

Ponoć dość łatwo za pomocą hipnozy leczy się z nałogów, w tym z palenia. Tymczasem pan podczas naszej rozmowy pali już czwartego papierosa. Nie poddał się pan hipnozie z sugestią, by rzucić nałóg?
Dopiero czwartego? Rozmawiamy już ponad dwie godziny! Mówiąc serio: nie mam wystarczającej motywacji, więc mało prawdopodobne, by sugestia zakazująca korzystania z nikotyny była skuteczna. To tylko pozór, że hipnozą można wyleczyć z nałogu. Można jedynie spowodować sugestiami, że np. alkoholik nie będzie mógł sięgnąć po kieliszek, ale nie da się usunąć przyczyny alkoholizmu. Ani powodów palenia tytoniu. Ludzie piją i palą, bo im to jest do czegoś potrzebne.

Dobrze rozumiem, że właśnie zasugerował pan: palenie jest zdrowe?
Nikotyna jest prekursorem dopaminy, jednego z ważniejszych neuroprzekaźników w naszym mózgu. Odpowiedni poziom dopaminy jest potrzebny, by zachować sprawność funkcji poznawczych. Dlatego często odczuwa się, że zapalenie papierosa rozjaśnia umysł. Chociaż może to tylko sugestia? Palenie tytoniu ma różne negatywne konsekwencje, ale tak bardzo fanatyczna walka z nim nie wydaje się sensowna. Zwłaszcza że dominują w niej sugestie szkodliwości, a nie informacje.

Gdzie jest granica między informacją a sugestią?
Rzeczywiście, ona często wydaje się płynna, trudna do określenia. Chociażby to wszystko, co opowiadałem o hipnozie: czy to były tylko informacje, czy także sugestie? Przekazywałem to, co wiem i w tym momencie uważam za prawdziwe, więc w tym znaczeniu były to informacje. Zarazem chcę zmienić przekonania czytelników, zdjąć z hipnozy tę irracjonalną szatę, w którą jest ubierana. Przekazać sugestię, że ten powszechny obraz czegoś groźnego, tajemniczego, związanego z niezwykłymi właściwościami hipnotyzera i jego szczególną mocą jest błędny. Więc jeśli ktoś krytycznie rozważy i sprawdzi rzetelność tego, co twierdzę, jeśli będzie gotów zmienić poglądy dowiadując się o nowych odkryciach, to potraktuje ten tekst jak informacje. Jeśli zaś po prostu uwierzy i będzie postępować zgodnie z tą wiarą, ten tekst stanie się zbiorem sugestii, ale czy wszystko, co jest sugestią, jest nieprawdziwe i bezwartościowe?

Maria Mazurek

Jestem dziennikarzem i redaktorem Gazety Krakowskiej; odpowiadam za piątkowe, magazynowe wydanie Gazety Krakowskiej. Moją ulubioną formą jest wywiad, a tematyką: nauka, medycyna, życie społeczne. Jestem współautorką siedmiu książek, w tym czterech napisanych wspólnie z neurobiologiem, prof. Jerzym Vetulanim (m.in. "Neuroertyka" i "Sen Alicji"), kolejne powstały z informatykiem, prof. Ryszardem Tadeusiewiczem i psychiatrą, prof. Dominiką Dudek. Moją pasją jest łucznictwo konne, jestem właścicielką najfajniejszego konia na świecie.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.