Dariusz Chajewski

Już nie dla nas leopardy...

czołg Fot. Mariusz Kapała Utworzenie bazy dla leopardów właśnie w Żaganiu miało poprawić sytuację na lokalnym rynku pracy. Dzięki wyposażeniu jednostki w nowy sprzęt pracę miało znaleźć 1200 osób tylko w wojsku
Dariusz Chajewski

Mieszkaniec: - Leopardy dawały Żaganiowi perspektywę rozwoju. Miało być tyle miejsc pracy

Po krótkotrwałej radości z przyjazdu żołnierzy USA w Żaganiu panują coraz bardziej minorowe nastroje. Najpierw informacja o wyjeździe na wschód batalionu pancerniaków, a teraz ich śladem podążą leopardy. W ich miejsce do 11. Dywizji Kawalerii Pancernej trafią czołgi z lat 70. ubiegłego wieku. To demobilizacja Żagania?

- Jak można mówić, że wojsko zwija się z Żagania? - denerwuje się na tak postawione pytanie poseł Marek Ast, lider lubuskich struktur PiS. - Przecież w Żaganiu są Amerykanie. Nie jestem w tej sprawie decydentem, fachowcem, przyjmuję argumentację Ministerstwa Obrony Narodowej.

Rzeczniczka wojewody lu-buskiego lakonicznie informuje, że nie posiada kompetencji w zakresie „przesuwania sprzętu wojskowego”. W sprawie decyzji dotyczącej Żagania odesłano nas do oświadczenia MON.

W urzędzie marszałkowskim dowiadujemy się, że nie było żadnej interwencji. I stosunki z MON ograniczyły się do jednego pisma adresowanego do ministra z propozycją większego wykorzystania lotniska w Babimoście do celów wojskowych...

Lokalny polityk (nie chce nazwiska w gazecie), który przyznaje, że bliżej jest mu do PiS, nie ma złudzeń. To kara. Za małe poparcie dla tego ugrupowania. Zresztą już wcześniej z tej strony słychać było ostrzeżenia, że region będzie cierpiał, zwłaszcza południe. Cóż, polityka kija i marchewki jest popularna, a leopardy były marchewką poprzedniej władzy.

Rzeczywiście, gdy w styczniu 2014 roku podawano w entuzjastycznym klimacie informację, że leopardy zjadą do Żagania, cały garnitur polityków PO odmieniał przez wszystkie przypadki „my załatwiliśmy”.

- Mimo że za Żaganiem bardzo lobbowali miejscowi parlamentarzyści, a marszałek Stefan Niesiołowski jest przewodniczącym sejmowej komisji obrony narodowej, nie miały tutaj żadnego wpływu względy polityczne - zapewniał wówczas minister Tomasz Siemo-niak. - Zaważyły konkrety. Wartość potrzebnych inwestycji, rynek pracy pozwalający na rekrutację armii pracowników i fakt, że ten region jest dobrze nastawiony do wojska. To ogromne przedsięwzięcie. Wrażenie na nas zrobił entuzjazm lokalnej społeczności. Dotarły do nas setki kartek pocztowych od mieszkańców sugerujących nam, że to właśnie do Żagania powinny trafić leopardy. Do tego zabiegi władz lokalnych, uchwała sejmiku...

Idealnie pasuje do tego komunikat obecnego MON, które zapewnia, że „Podjęta uprzednio błędna decyzja o dyslokacji całego najbardziej wartościowego pancernego potencjału - w postaci czołgów Leopard 2A5 w Żaganiu, przy zachodniej granicy Polski, 500 km od Warszawy - została podjęta wbrew ówczesnym rekomendacjom SG WP, który jest odpowiedzialny za tworzenie planów obronnych RP”. I MON podkreśla, że obecna decyzja nie jest polityczna.

500 km od Warszawy? Trzy lata temu to był z kolei atut - utworzenie bazy dla czołgów właśnie tu miało poprawić sytuację na lokalnym rynku pracy. Dzięki wyposażeniu żagań-skiej jednostki w nowy sprzęt pracę miało znaleźć 1200 osób tylko w wojsku.

- Od początku byłem sceptyczny wobec tego hałasu związanego z leopardami - nie ukrywa 80-letni Jan Dróżdż z Żagania. - Zasypywano nas informacjami o pracy dla 2500, potem 3000-4000 osób. Jak wielu mieszkańców, miałem wątpliwości, czy my damy radę je utrzymać, bo nie mieliśmy specjalistów do ich obsługi. Teraz, gdy ich wyszkoliliśmy, zabierają nam czołgi, postępują z nami jak z gówniarzami. Tym obniżyli autorytet władzy, nasi samorządowcy obiecywali miejsca pracy, lepszy komfort życia. A teraz leopardy szlag trafił, tak samo z kucharkami, które miały pracować dla Amerykanów.

Obecni żołnierze nieoficjalnie, a ci na emeryturze głośno mówią, że przesiadka z nowoczesnych 2A5 na T-72, na które nasi pancerniacy zamienią się z kolegami ze wschodu, to jak powrót do syrenki czy trabanta. Ale mieszkańcy myślą o czymś innym. Amerykanie, jak się okazuje, w Żaganiu bawią tylko czasami, a część żołnierzy 34. brygady powędruje na wschód.

- To, co się teraz dzieje, to demontaż dywizji, kompletna destrukcja armii polskiej - uważa Władysław Zagórski z Żagania. - W wojsku przepracowałem całe życie. Pytam: kto za to odpowie? Leopardy dawały Żaganiowi perspektywę rozwoju. Zastanawiam się, po co Warszawie nasz batalion. Chyba tylko do defilad? Teraz, po tej jednej nieprzemyślanej decyzji, ludziom odbiera się nadzieję na lepsze życie. Miało być tyle miejsc pracy, dla kadry remontowano budynki i koszary.

Pierwsze czołgi T-72 już są w Żaganiu. Major Artur Pin-kowski, rzecznik prasowy 11. Dywizji, potwierdza, że trafiły tu z Wesołej.

W Żaganiu wyremontowano budynek mieszkalny, otwarto punkty gastronomiczne, usługowe... Słowem, miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze... Burmistrza Daniela Marchewkę chcieliśmy zapytać, czy ma „cywilny” pomysł na miasto. Niestety, w piątek i w weekend nie odbierał telefonu.

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.