Jedno łączyło II RP i PRL - miłość do amnestii

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Kapica
Witold Głowacki

Jedno łączyło II RP i PRL - miłość do amnestii

Witold Głowacki

W ciągu 21 lat istnienia II RP ogłaszano więcej amnestii niż przez prawie 45 lat istnienia PRL. Za to w III RP najwyżej jedną.

Gdyby na 100-lecie polskiej niepodległości prezydent Andrzej Duda rzeczywiście przygotował projekt ustawy amnestyjnej - i gdyby Sejm go przyjął, byłaby to właściwie pierwsza pełnoprawna amnestia III RP. Poprzednia miała miejsce pod koniec 1989 roku - i można ją równie dobrze uznać za ostatnią amnestię PRL lub za jeden z aktów prawnych okresu stricte transformacyjnego.

O tym, że ludzie prezydenta mieli zlecić jednej z renomowanych kancelarii prawnych prace nad odpowiednim projektem napisała „Gazeta Wyborcza.” Wszystko miało się odbywać w ścisłej tajemnicy - co jest dość zrozumiałe, ze względu na potencjalne niepokoje w więzieniach. Tu do dziś przypomina się sytuacja z 1989 roku, kiedy wieści o szykowaniu amnestii rozpaliły więźniów do tego stopnia, że wszczynali pełnoskalowe bunty, by o nich nie zapomniano. O tym jednak szerzej za moment.

Prezydencka amnestia na setną rocznicę odzyskania niepodległości miałaby objąć wyłącznie przestępców z niskimi wyrokami (nie przekraczającymi 2 lat) oraz skazanych za wykroczenia na grzywny i kary finansowe. Skazani z większymi wyrokami raczej nie mieliby na co liczyć.

Prezydencki rzecznik, minister Krzysztof Łapiński, zaprzeczył takim planom. - Z moich ust pan słyszy twarde dementi, żeby cokolwiek w tej sprawie w tej chwili w kancelarii się działo - mówił po publikacji „Wyborczej”. Jeżeli jednak położymy w tej wypowiedzi nacisk na „w tej chwili”, zrozumiemy, że dementi wcale nie musi być aż tak twarde, jak zaznaczył to Łapiński - i że delikatna kwestia nastrojów wśród więźniów może odgrywać tu kluczową rolę.

Fakt faktem, że w Polsce po roku 1989 o amnestiach jakoś zapomnieliśmy - nie przeprowadzono ani jednej. Tymczasem Druga Rzeczpospolita przez niecałe 21 lat istnienia zdążyła ogłosić ich aż 13, a w PRL wypuszczano pewne kategorie więźniów średnio co cztery lata.

O udzielenie amnestii niektórym kategoriom więźniów apelował do rządzących całego świata półtora roku temu papież Franciszek. Miało to miejsce z okazji Jubileuszu Miłosierdzia, w listopadzie 2016 roku. Przy okazji Franciszek prosił też o „przemyślenia potrzeby takiego wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych, który nie byłby wyłącznie karzący, ale otwarty na nadzieję i perspektywę ponownego włączenia skazanego w społeczeństwo.”

Początki - oczywiście w starożytnym Rzymie
Greckie słowo „amnēstía” znaczy tyle, co „zapomnienie” - oczywiście nie przypadkiem pochodzi od niego również medyczny termin „amnezja”. To darowanie kar, w XX wieku i współcześnie często połączone z ich wymazaniem z rejestrów. Od aktu łaski (znanego już w najdawniejszych czasach przywileju władców lub kapłanów) amnestia różni się tym, że nie dotyczy konkretnych osób, tylko całych kategorii przestępców. Ma więc charakter bardziej systemowy od ułaskawienia, choć również udzielana jest jednorazowo. Amnestia nie musi oznaczać całkowitego darowania kary - w wypadku wyższych wyroków najczęściej ogranicza się do ich złagodzenia. Dla sporej części więźniów i tak może to oznaczać natychmiastowe wyjście na wolność - wystarczy, że odsiedzieli już chociaż o dzień dłużej niż wynosi ich wyrok w złagodzonej amnestią (często bardzo znacząco) wersji.

Trudno określić, kiedy po raz pierwszy w dziejach świata ogłoszono amnestię sensu stricte. Wiemy za to, że pierwsza w historii starożytnego Rzymu amnestia obejmująca zabójców została uchwalona przez senat w 44 r. p.n.e. na wniosek słynnego Cycerona. Dotyczyła ona uczestników spisku na życie Juliusza Cezara. W średniowieczu stosowanie amnestii było już właściwie normą. Także w Polsce. Na przykład w roku 1343 Kazimierz Wielki po wojnie z Krzyżakami objął amnestią zbiegów, którzy przeszli na stronę Zakonu a nawet całe miasta, które uczyniły to samo. Amnestie stosowano także w Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Na przykład jednym z zapisów Ugody Zborowskiej podpisanej w 1649 z Kozakami w trakcie powstania Chmielnickiego było ogłoszenie amnestii dla uczestników powstania.

Druga RP - na prawo i lewo, zawsze mocno politycznie
Druga Rzeczpospolita ogłaszała amnestie bardzo hojnie. Łącznie było ich aż 13! W pierwszym tylko roku po odzyskaniu niepodległości było ich aż trzy - służyły po części unifikacji polskiego prawa, zwalniały też ze ścigania za przestępstwa polityczne przeciw zaborcom i za przestępstwa związane ze służba wojskową. Podobnie rzecz miała się z jedną z dwóch amnestii z roku 1921 - tu chodziło o mieszkańców przyłączonej do Polski części Górnego Śląska. Druga z amnestii 1921 roku miała już charakter okolicznościowy - ogłoszono ją z okazji uchwalenia konstytucji i objęła sprawców mniej poważnych przestępstw.

W przedwojennych aktach amnestyjnych często padało na początku piękne sformułowanie „puszcza się w niepamięć i wybacza” po którym następowało wyszczególnienie konkretnych kategorii przestępstw, w wypadku których przewidziano całkowite odpuszczenie win. W kolejnych ustępach aktu znajdował się katalog kar i wysokości wyroków, w wypadku których następowało złagodzenie. Mechanizm pozostawał z grubsza ten sam aż do 1989 roku - wyroki niższe łagodzono np. o połowę, wyższe o np. 1/3 - najwyższe czasem jeszcze mniej, a czasem wcale. Zdarzały się też jednak przypadki nawet automatycznych amnestyjnych zamian zasądzonych a niewykonanych kar śmierci na dożywocie, a nawet (w 1956 roku) do 15 lub 25 (w 1989 roku) lat więzienia.

Pozostało jeszcze 64% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Witold Głowacki

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.