Jak nie kochać małej Lenki ze Skwierzyny! Serduszko niedomaga, atopowe zapalenie skóry się wdało. Ale na jej buźce uśmiech
W łazience lokalu grzyb straszliwy się rozpanoszył. W jednym pokoju z zimna dzieciaki zębami szczękają, ale pani Agnieszka Styka na swój los nie narzeka. Radzi sobie, choć w mieszkaniu remont by się przydał, bo wilgoć dzieciom szkodzi. A czwórka ich jest. No i kobieta poprosiła o pomoc gazetę.
Mieszkanie na piętrze domu przy Placu Powstańców Wlkp. w Skwierzynie do małych nie należy. Trzy pokoje, kuchnia, łazienka. Razem 68 metrów. Pani Agnieszka samotnie wychowuje tu czwórkę swych latorośli. Najmłodsza jest czteroletnia Lenka. A jeszcze Maja (11 l.), Ola (12 l.) i Max (14 l.). Są jeszcze, ale na stałe poza domem, nastoletni chłopcy: Stasiu i Mateusz. Jakiś czas temu, za swoje oszczędności kobieta w pierwszej kolejności wyremontowała łazienkę.
Grzyb na ścianach aż czarny zagościł
Pieniądze się skończyły, a tu okazało się, że przez nieszczelny dach cała robota poszła na marne. – Pan zobaczy jaki grzyb się wdarł na ściany – mówi pokazując połuszczone panele, odpadające kafelki. – Żal straszny, że tak to wygląda, ale przede wszystkim przez tę wilgoć, to mieszkanie jest bardzo niezdrowe, szczególnie dla dorastających dzieci. Na dodatek, jak ostro popada, to z dachu woda się leje.
Zimno takie, że dzieci zębami szczękają
Jakby tego było mało, to w jednym z pokoi straszny ziąb panuje. Na dowód Maja pokazuje termometr, który przed chwilą stał na szafce. O zgrozo! Słupek ledwo nieco ponad dziesięć stopni wskazuje. Dlatego Majka i Ola gro czasu spędzają w środkowym pokoju, no bo jak książki czytać, kiedy ręce grabieją. A obie czytać lubią. W tej sytuacji życie rodziny głównie poza tym pokojem skupia się na kuchni. Nawet komputer jest tutaj na stole rozłożony. A pani Agnieszka akurat nas opuszcza, bo ma wraz z córką spotkanie z nauczycielką. Zdalne oczywiście.
Buzia uśmiechnięta, ale serduszko chore
Kiedy mama jest zajęta tym zdalnym spotkaniem próbujemy rozmawiać z Lenką. Ślicznie się uśmiecha, ale małomówna jest jakaś i jak na swój wiek, to mała. Taki słodki okruszek. Spotkanie zdalne z nauczycielką się skończyło, ale zaraz będzie kolejne. W tej wolnej chwili pani Agnieszka tłumaczy, jak to z Lenką jest. Tak bardzo jak śliczna, tak i schorowana jest. I matka wylicza: atopowe zapalenie skóry, ale i serduszko małej do zdrowych nie należy. Najgorszy jest bezdech. Rodzeństwo i mama cały czas muszą małą kontrolować. – Ma ataki bezdechu i czasami nawet pół minuty nie może złapać oddechu – mówi mama Lenki. – Jak rodzic takiego czegoś nie przeżywał, to nie zrozumie, jaki to strach. Na dodatek rosnąć nam przestała, więc jeszcze do endokrynologa jeździmy.
Pani Agnieszka sobie radzi, ale nie z remontem
I tak krążąc po mieszkaniu pani Agnieszka opowiada, jak to sobie radzi. – Finansowo daję radę, ale remont to jest ponad moje możliwości – wzdycha kobieta. – A jak widać, ze względu na zdrowie dzieci bardzo by się przydał, bo jeszcze jeden taki wilgotny sezon i zaczną mi na astmę chorować.
Wniosek trzeba znowu złożyć
Warunki bytowe pani Styki przedstawiliśmy wiceburmistrzowi. I okazało się, że o tym jak wygląda sytuacja w jej lokalu nie wiedział. Zadzwonił do zakładu komunalnego, a tutaj okazało się, że jak na razie remont w mieszkaniu na Pl. Powstańców Wlkp. nie jest przewidywany. Powód jest banalny. Wszystko wskazuje na to, że kobieta w ub. r. nie złożyła odpowiedniego wniosku. – Musi złożyć wniosek – mówi Wojciech Kowalewski. – Wtedy go rozpatrzymy.
I rzeczywiście pani Agnieszka przyznaje, że już raczej nie pamięta, kiedy odpowiedni dokument składała. – Może rok temu – przyznaje. – Ale jak trzeba, to jeszcze raz złożę. W końcu w grę wchodzi zdrowie moich dzieci.