Jak Juliusz Roger z Niemiec śląskie pieśni spisywał

Czytaj dalej
Barbara Kubica

Jak Juliusz Roger z Niemiec śląskie pieśni spisywał

Barbara Kubica

Miał zaledwie 28 lat, gdy trafił na Górny Śląsk. Prosto z jednego z niemieckich szpitali uniwersyteckich. Był raczej chorowity, przez co kilka lat wcześniej musiał opuścić klasztor benedyktynów. Miał na swoim koncie kilka tytułów medycznych, skończył m.in. okulistykę. A w 1847 roku trafił w miejsce, gdzie szalał tyfus, bieda, a ludziom dokuczała klęska nieurodzaju. Juliusz Roger - bo o nim mowa - to człowiek, którego nazwisko niemal każdy mieszkaniec regionu, nie tylko Rybnika zna.

Człowiek renesansu

- O Juliuszu mówi się, że był prawdziwym człowiekiem renesansu, choć żył w czasach romantyzmu. Chyba nie wpasował się w swoją epokę. To był wielki naukowiec i jeszcze większy społecznik - mówi Małgorzata Płoszaj, pasjonatka lokalnej historii, która niedawno wygłosiła wykład na terenie poszpitalnego kompleksu w Rybniku.

Juliusz Roger na Śląsk trafił w 1847 roku, gdy przyjął posadę lekarza przybocznego księcia raciborskiego Wiktora I. W kraju spustoszenie siał tyfus, a książe raciborski martwił się, że wkrótce nie będzie miał kto pracować na jego polach. Dla swoich poddanych ściągnął więc lekarza. - To był czas wielkiego nieurodzaju. Zboża i kartofle gniły na polach. Choć z założenia Juliusz miał leczyć rodzinę książęcą, to głównie jego praca polegała na leczeniu i to za darmo zarażonych tyfusem Ślązaków. Jeszcze po latach pisano o nim, że “był to doktor, który jeszcze w biednej chałupce, jeszcze parę groszy zostawił, zamiast żądać honorarium - mówi Małgorzata Płoszaj.

Ludzi go kochali. Kochał go książe, którego Juliusz namówił na ufundowanie nowego, murowanego szpitala w Rudach. Kochali go okoliczni mieszkańcy, którzy chętnie łożyli na rozbudowę i modernizację przyklasztornego szpitala w Pilchowicach. Ale jego największym dziełem był szpital w Rybniku.

- Juliusz jego budowę finansował w specyficzny sposób. Pisał setki listów do znajomych, przyjaciół, czy bogaczy z prośbą o dotację. Z całej Europy zaczęły spływać pieniądze. Miasto Rybnika dołożyło się do inicjatywy. Dało plac na którym stoją budynki do dziś i cegłę. Sporo przeznaczył książe raciborski , rybniccy Żydzi, którzy dokładali się do budowy - mówi Małgorzata Płoszaj.

Myrmekolog z pasją

Choć mogłoby się wydawać, że młody Niemiec, były lekarz akademicki, będzie miał problemy z aklimatyzacją na biednych terenach, Juliusz wpisał się w krajobraz idealnie. - Zasługi Rogera nie ograniczają się tylko do działalności lekarskiej. Był on zapalonym entomologiem. - Odkrył na ziemi śląskiej ponad 400 gatunków chrząszczy wówczas jeszcze nieznanych i niezbadanych - pisze w swojej książce Henryk Siedlaczek, historyk i były poseł. - Jeden z gatunków odkrytych przez Rogera został nazwany na jego część: Stenus Rogeri - dodaje Małgorzata Płoszaj. Zebrana przez niego kolekcja owadów zachowała się w Berlinie do ostatnich dni II wojny światowej.

Potem jej dalsze losy są niejasne. Pasjonowały go także ptaki, był nawet nazywany myrmekologiem, czyli specjalistą od znajomości ...mrówek. Trochę dziwnego, ale interesującego się wszystkim, ambitnego lekarza mieszkańcy okolicznych wsi bardzo szanowali. Bo ten nie zadzierał nigdy nosa, od pierwszych swoich dni spędzonych na Górnym Śląsku pilnie uczył się języka polskiego. Jego nauczycielką była książęca kucharka. To ona pomogła mu także w spisywaniu ludowych pieśni wyśpiewywanych przez Polaków od pokoleń. Bo właśnie tym zajmował się Roger w czasie pomiędzy leczeniem chorych, zbieraniem chrząszczy.

Niemiec spisał śląskie pieśni

- Nie znając gwary początkowo zbierał pieśni przy pomocy właśnie książęcej kucharki . W niedługim czasie opanował język na tyle, że radził sobie samodzielnie. Doceniając piękno śpiewanych pieśni ludowych wydał je w 1863 roku. Roger spisywał utwory prawie zapomniane, śpiewane przez niewiasty, dziewczęta w czasie obrzędów, uroczystości rodzinnych, przy kołysce i przy pracy - pisze Henryk Siedlaczek. Sam nie znał nut, ale i w tym przypadku, przy zapisywaniu melodii z pomocą przyszedł mu Karol Szmidt, kapelmistrz książęcej orkiestry. W spisanym przez Juliusza “śpiewniku” nawet popularna do dziś przyśpiewka “Poszła Karolinka” ma dwie wersje. Raz bowiem tytułowa Karolinka wędruje do Bohumina, innym razem do Gogolina.

Juliusz Roger zmarł w 1865. Nie doczekał otwarcia swojego największego dzieła - szpitala w Rybniku. Ale okoliczności jego śmierci też są niejasne. W jednych źródłach odszukać można informacje o tym, iż zmarł w wyniku zawału. Henryk Siedlaczek, historyk doszukał się jednak innych informacji. I wielu innych badaczy ku tej tezie też się skłania. - Roger zginął w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Został postrzelony podczas polowania przez młodego leśnika z Berlina, któremu przez przypadek wypaliła broń - mówi Siedlaczek.

Jeśli jesteś zainteresowany ofertą kliknij w ten link

W3Schools

Barbara Kubica

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.