Łukasz Ernestowiczlukasz.ernestowicz@pomorska.pl

Jadą do Nepalu. Chcą wejść na 8-tysięcznik Makalu

Jadą do Nepalu. Chcą wejść na 8-tysięcznik  Makalu Fot. archiwum prywatne
Łukasz Ernestowiczlukasz.ernestowicz@pomorska.pl

- Tym razem jedziemy w miejsce nieoblegane przez „turystów wysokościowych” - mówi Lech Flaczyński. Ich poprzednie wyprawy przerwały niespodziewane wypadki.

Biorąc pod uwagę ich poprzednie wyprawy i niebezpieczeństwa, z którymi się zetknęli, Lech i Wojciech Flaczyńscy są wyjątkowo uparci i zdeterminowani. Trzymajmy zatem za nich kciuki.

Wyruszyli w środę. Do samochodu osobowego z trudem zmieścili cały swój sprzęt.

- Trochę tego mamy... Większość rzeczy i sprzętu pozostała nam z poprzednich wypraw. Kupić musieliśmy tylko świeżą żywność - mówi Lech, grudziądzki tłumacz, podróżnik i himalaista.

- Wybieramy się na szczyt Makalu, 8481 metrów nad poziomem morza - mówi Wojciech, syn Lecha.

Góra leży około 19 kilometrów na południowy wschód od Everestu, czyli najwyższego szczytu świata. Makalu to piąty co do wysokości ośmiotysięcznik na świecie.

- Wspinać będziemy się na niego „drogą francuską”. Jest to szlak wyznaczony przez pierwszych zdobywców szczytu. Stosunkowo najłatwiejszy do pokonania - opowiada Lech. - Jedziemy z agencją, która organizuje nam tylko pobyt w Katmandu, stolicy Nepalu, trekking, czyli dojście do bazy pod szczytem na wysokości 5600 metrów, i kuchnię w bazie. Będziemy tam mieszkali przez dwa miesiące.

Do wyprawy przygotowywali się praktycznie przez cały rok, utrzymując dobrą kondycję fizyczną. W ostatnim czasie byli w Norwegii, biegali na nartach.

- W Himalajach będziemy działać samodzielnie jako ekspedycja dwuosobowa, rodzinna. Ale na miejscu będą też inne wyprawy, będą inni wspinacze - mówi starszy Flaczyński. - Nie korzystamy z pomocy szerpów. Całe wspinanie, zakładanie obozów to będzie nasza praca. Będziemy musieli założyć cztery obozy powyżej bazy, wyposażyć je i z ich pomocą wspiąć się na szczyt.

Pierwszą przeszkodą w wyprawie będzie... odprawa na lotnisku.

- Mamy nadzieję, że nasze duże plecaki linie lotnicze zaakceptują jako bagaże podręczne - śmieje się Wojtek. - Inaczej czeka nas słona zapłata.

Pasażerskim odrzutowcem dotrą do Katmandu. Potem małym samolotem dolecą do miejscowości Tumlingtar.

- Stamtąd pojedziemy jeden dzień jeepami, a potem jedenaście dni będziemy szli karawaną - mówią grudziądzanie. - Droga będzie urozmaicona, będą liczne wejścia i zejścia. Żeby dojść do bazy, pokonamy około 9 kilometrów w pionie. To będzie wystarczająca aklimatyzacja. Niezła zaprawa przed wejściem na szczyt.

Ich poprzednie wyprawy w Himalaje przerwały niespodziewane wypadki. W 2013 roku atak terrorystyczny, rok później lawina, a w ubiegłym roku trzęsienie ziemi. Tym razem chcą uniknąć tłoku na górskich szlakach.

- Zdecydowaliśmy się na wyprawę na Makalu, bo mamy dosyć komercji, która panuje wokół Everestu. Po prostu chcemy wspinać się na górę ze wspinaczami, a nie turystami wysokościowymi - dodaje Lech.

Powodzenia!

Łukasz Ernestowiczlukasz.ernestowicz@pomorska.pl

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.