Holendrzy przywieźli fanty i nadal chcą pomagać TPH
Końcówka karnawału to dobra okazja do zabawy. Ale też do szlachetnych gestów na rzecz innych. Chojniczanie mają serce!
Tegoroczny bal zorganizowany przez Towarzystwo Przyjaciół Hospicjum to już historia. Ale bardzo piękna, bo uczestnicy nie mogą się nachwalić - atmosfera super, niespodzianek bez liku, tańce do białego rana przy muzyce zespołu Bad i pyszne jedzonko - z pieczonym prosiakiem i tortem z fajerwerkami. Czego chcieć więcej, jeśli do tego jeszcze stowarzyszenie jest bogatsze o prawie 40 tys. zł na potrzeby opieki paliatywnej i budowę hospicjum?
- Zainteresowanie balem jest takie, że z przykrością musieliśmy odmawiać niektórym, bo zabrakło miejsc - mówi Mariola Henszke, wiceprezeska Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum.
- W restauracji w Nieżychowicach bawiło się 200 osób. I część już teraz chciała się zapisać na imprezę za rok.
Specjalnymi gośćmi w tym roku byli Albert Menheere, prezes fundacji Kienkeurig z Waalwijk w Holandii i Peter Mesu. Fundacja od lat pomaga chojnickiemu stowarzyszeniu i uczestniczy w jego życiu.
Tym razem także Holendrzy nie przyjechali z pustymi rękoma. Oprócz 3 tys. zł w podarunku mieli kilka obrazów na aukcję. Przekazali je holenderscy artyści: Ans Markus, Maya Wildevuur, Jorien Brugmans, Tineke de Baar oraz Ingrid Piessens.
Najdroższy obraz Mai Wildevuur „poszedł” za 4,5 tys. zł!. Niecodziennym fantem była koszulka jednego z mistrzów kick-boxingu Alistaira Overeema z jego autografem - osiągnęła cenę 1,2 tys. zł.
Holendrzy bardzo pożytecznie spędzili czas. Byli na budowie hospicjum i są pod wrażeniem zaawansowania inwestycji. - Ale wciąż jeszcze TPH potrzebuje wsparcia - mówią. Odwiedzili dwóch pacjentów TPH i pomodlili się na grobie Edmunda Pięknego, byli też u jego żony.
Spotkali się z zarządem TPH i przedstawili kolejne pomysły na pomnażanie pieniędzy na budowę stacjonarnego hospicjum. Były też odwiedziny w ratuszu i spotkanie ze stowarzyszeniem Boża Krówka.
- Jesteśmy bardzo zadowoleni z wizyty i z tego, że byliśmy na balu TPH - powiedział nam Albert Menheere. - Zauważyliśmy, że jesteśmy tacy sami jak Polacy. Bo tak samo możemy pić i tańczyć...
Wiceburmistrz Edward Pietrzyk zaprosił Holendrów na Dni Chojnic i teraz muszą się zastanowić, czy pojawią się w maju na Aniołowie, czy jednak w czerwcu na święcie miasta. Bo pewnie nie dadzą rady w tak krótkim odstępie czasu zaliczyć obydwu wydarzeń. Ale całym sercem są z chojniczanami, którzy angażują się w trudną działkę opieki paliatywnej. I nadal będą ich wspierać.