Historia zawarta w medalach. Gabriel Narutowicz, twórca elektrowni
Sięgam do kolejnego medalu i napotykam nazwisko Gabriela Narutowicza. Medale imienia tego człowieka - wybitnego twórcy wodnych elektrowni, profesora słynnej uczelni ETH w Zurichu (to tam kończył studia Albert Einstein, który jednak nie mógł tam dostać etatu) - oraz tragicznie zamordowanego pierwsze-go prezydenta Rzeczpospolitej Polski nadaje Akademia Inżynierska w Polsce.
Gabriel Narutowicz od początku kształtowania swojej sylwetki zawodowej ukierunkowywał się na to, że będzie inżynierem, więc gdy tylko ukończył gimnazjum w Lipawie na Żmudzi, wyjechał do Petersburga. Dla większości chcących się kształcić Polaków było to rozwiązanie optymalne. Petersburg stał się pod koniec XIX wieku naprawdę dobrym ośrodkiem naukowym i dydaktycznym, wykładali tam znakomici specjaliści zarówno rosyjscy (po okresie początkowego zastoju rosyjska nauka zaczęła zdecydowanie nadążać za rozwojem nauki światowej), jak i zagraniczni, ściągani z całej Europy bardzo wysokimi stawkami uposażenia, jakie zapewniały (z carskiej szkatuły) petersburskie uczelnie.
Gdyby wszystko przebiegło normalnie, Narutowicz byłby jednym z wielu inżynierów nasycających tworami techniki przeogromne imperium carów, ale jego dzieła raczej by nie nosiły jego nazwiska - po prostu byłby jednym z wielu Polaków pracujących dla dobra Rosji. Ale na szczęście zdarzyło się nieszczęście. Tak to bywa!
Narutowicz w Petersburgu nabawił się gruźlicy. Dla ratowania zdrowie musiał zmienić klimat. Wyjechał do Szwajcarii, gdzie najpierw się leczył, ale potem - żeby nie tracić czasu - zaczął studiować inżynierię lądową we wspomnianej wyżej ETH. Na studiach zebrał dużo dobrych opinii, więc po uzyskaniu dyplomu w 1891 roku otrzymał pracę w biurze budowy kolei żelaznej w St. Gallen w północno-wschodniej Szwajcarii.
Dalsza kariera była jednak blokowana, bo Szwajcarzy nie chcieli powierzać ważnych politycznie zadań poddanemu cara Rosji. Narutowicz postarał się o szwajcarskie obywatelstwo, które przyjął w 1895 roku. Niemal natychmiast powierzono mu jedną z najtrudniejszych i najbardziej prestiżowych prac inżynierskich w Europie: kierował regulacją Renu.
Było to wielkie wyzwanie, bo Ren to jedna z najdłuższych rzek w Europie, przepływająca przez wiele krajów, oraz jeden z najważniejszych wodnych szlaków komunikacyjnych na naszym kontynencie. Uregulowanie Renu było więc bardzo ważnym zadaniem, a inżynier Narutowicz poradził sobie z nim tak dobrze, że jego prace zostały nagrodzone na Międzynarodowej Wystawie w Paryżu w 1896 roku. Był wtedy zaledwie pięć lat po studiach!
W 1907 roku został profesorem w katedrze budownictwa wodnego na politechnice w Zurychu. W latach 1913-1919 pełnił tam funkcję dziekana. Był również członkiem szwajcarskiej komisji gospodarki wodnej.
Największą sławę zdobył jednak, budując elektrownie wodne. Mówiono o nim, że był pionierem elektryfikacji w Europie. Zbudował liczne zapory. Pierwszą w Szwajcarii - w Kubel, potem w Austrii - w Andels-buch, we Francji - w Refrain, znowu w Szwajcarii - w Monthey, we Włoszech - w Montjovet, w Hiszpanii - w Buitreres i znów w Szwajcarii - w Etzelwerk, a jego największym dziełem była elektrownia w Mühlebergu pod Bernem.
Wymieniam te nazwy, bo pokazują one, że Narutowicz był prawdziwym obywatelem Europy ponad sto lat przed powstaniem Unii! Wszystkie te elektrownie pracują do dziś, więc będąc za granicą, warto którąś z nich obejrzeć jako dzieło naszego rodaka.
Potem jednak upomniała się o niego ojczyzna. W 1919 roku przyjechał do Warszawy, żeby swoją wiedzą i pozycją międzynarodową służyć odbudowie Polski. Pełnił funkcję ministra w 4 rządach. W grudniu 1922 roku wybrano go na pierwszego prezydenta RP, ale po 5 dniach został zamordowany.