Gdy od prezydenta odwraca się PiS, może on liczyć na niedawnego rywala

Czytaj dalej
Fot. Piotr Smolinski / Polska Press
Maciej Deja

Gdy od prezydenta odwraca się PiS, może on liczyć na niedawnego rywala

Maciej Deja

Wetując dwie z trzech ustaw o sądach, prezydent Andrzej Duda naraził się na gniew skrajnej frakcji PiS. Niespodziewanie politycznym sojusznikiem głowy państwa stają się Paweł Kukiz i jego formacja. Lider kukiz’15, zamiast protestować na ulicy, rozmawiał z prezydentem. To szansa na zmianę układu sił politycznych?

Choć komentatorzy polityczni nie są zgodni, czy wetując ustawę o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, prezydent poszedł na zwarcie z PiS, czy też postąpił według z góry ukartowanego scenariusza, faktem jest, że ścieżki jego i jego macierzystej partii zaczęły się rozchodzić.

- Byliśmy zaskoczeni decyzją prezydenta

- zapewniał jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego Ryszard Terlecki podczas wtorkowego briefingu przy Wiejskiej. Wicemarszałek Sejmu był jedną z kilku osób, które dzień wcześniej uczestniczyły w wielogodzinnej naradzie w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej w Warszawie. W połowie premier Beata Szydło wraz z marszałkami Sejmu i Senatu udała się do Belwederu na rozmowę z prezydentem.

Po półtorej godziny cała trójka wróciła na Nowogrodzką, a wieczorem szefowa rządu wystąpiła z drugim w ciągu tygodnia orędziem do narodu. Prezydent również - ich przemówienia były podobne w wymowie, między wierszami można było wyczytać rozczarowanie tym, jak zostali potraktowani przez drugą stronę podczas przygotowywania i procedowania wspomnianych ustaw.

- Nie cofniemy się z drogi naprawy państwa. Bo jeśli nie teraz, to kiedy? - pytała premier. Prezydent z kolei powtórzył, że przygotowane przez parlament ustawy w dużej mierze wychodziły naprzeciw oczekiwaniom, ale nie w całości. - Musiałem je zawetować. Wierzę, że przedstawione przeze mnie projekty ustaw reformujących polskie sądownictwo zostaną uchwalone przez polski parlament - powiedział prezydent.

Polityk wkroczył do gry pod tytułem „reforma sądownictwa” w specyficznym momencie - tuż po spotkaniu z Pawłem Kukizem i Stanisławem Tyszką 17 lipca. To właśnie wtedy parlamentarzyści mieli podpowiedzieć prezydentowi, by sędziów do KRS Sejm wybierał większością trzech piątych, a nie zwykłą.

W takim samym trybie odrzuca się również weto prezydenckie, co już zapowiadają politycy PiS. Rządzący musieliby więc znaleźć jeszcze 42 głosy poza koalicją: po trzech posłów liczą koła Wolni i Solidarni oraz Republikanie, namówić do odrzucenia weta można byłoby również sześciu niezrzeszonych.

Brakujące 30 głosów mógłby zapewnić PiS Kukiz (32 członków klubu), ale w sporze między rządem a prezydentem znacznie bliżej mu do Andrzeja Dudy. Ten musiał więc uzyskać od Kukiza gwarancje, że wraz z klubem nie zagłosuje za odrzuceniem weta. Albo liczyć na to, że nie zawiedzie.

- Myślę, że prezydent po naszym spotkaniu utwierdził się w przekonaniu, że chcemy zwiększenia czynnika obywatelskiego w tych ustawach. Gdybyśmy jako klub mogli wybierać członków KRS, scedowalibyśmy to na NGO. Tak to powinno wyglądać

- mówił w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press Paweł Kukiz.

Lider Kukiz’15 zaprzecza, by prezydentowi konieczne były jego gwarancje w kontekście odrzucenia weta. - Nikt poważny nie myśli jak pan Petru, który już straszy, że wspólnie z PiS odrzucimy weto prezydenta. Nie po to rozmawiam z prezydentem, żeby zachowywać się w ten sposób - tłumaczył.

Politycy Kukiz’15 entuzjastycznie reagowali zarówno na ultimatum prezydenta, jak i na podwójne weto, sugerując, że to również dzięki ich aktywności i wybraniu ścieżki dialogu zamiast „ulicznej” (co zrobiła reszta opozycji) możliwe były takie, a nie inne decyzje głowy państwa.

- Na pewno w jakimś sensie przyczyniliśmy się do takiego obrotu rzeczy, ale nie twierdzimy, że to wyłącznie nasza zasługa - mówił Kukiz. Jak jednak przyznał, najważniejsza była aktywność Polaków na ulicach, a sam był rozdarty między chęcią wsparcia sprawy a byciem postrzeganym jako partner Schetyny czy Petru.

Wydarzenia ostatnich dni to zresztą nie pierwszy dowód na ciepłe relacje na linii Kukiz - prezydent. Pomijając spotkanie 18 grudnia zeszłego roku - mające przybliżyć zwaśnione strony do zakończenia kryzysu w Sejmie - oraz marcową Radę Bezpieczeństwa Narodowego, muzyk gościł w Pałacu Prezydenckim jeszcze raz. 12 czerwca, na jego prośbę, Andrzej Duda zaprosił go wraz z prezydium klubu na rozmowy nad kształtem referendum konstytucyjnego. Prezydent zapowiedział jego rozpisanie na listopad 2018 r.

- W referendum konstytucyjnym Polacy powinni odpowiedzieć na jedno pytanie: czy chcą zmiany ustawy zasadniczej - przekonywał wtedy Kukiz. Zaproponował prezydentowi Dudzie, by głosować można było przez dwa dni, a także drogą elektroniczną. - Bardzo cieszymy się, że dostrzega pan konieczność zmian ustrojowych - mówił muzyk podczas spotkania, dziękując prezydentowi za zaproszenie na rozmowę. - Bardzo liczymy na tę inicjatywę. To jest Polsce potrzebne. Niezbędne! - dodał we wtorkowej rozmowie z AIP.

Czy Andrzej Duda ma wobec Kukiza pewien dług do spłacenia - przed drugą turą wyborów prezydenckich muzyk, na którego w pierwszej turze zagłosowały ponad trzy miliony Polaków, udzielił dyskretnego wsparcia kandydatowi PiS. Stało się to, mimo że Bronisław Komorowski zarządził w tym czasie rozpisanie referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych - sztandarowego postulatu Kukiza.

- Prezydent Duda nie ma długu u Kukiza, tylko zobowiązania wobec swoich wyborców - ucina lider trzeciej siły w Sejmie i przekonuje, że dzięki podwójnemu wetu głowa państwa dała nadzieję, że powstanie wokół niej „ośrodek konsensusu”. - Kiedy dowiedziałem się o zawetowaniu ustaw, napisałem SMS do współpracownika Andrzeja Dudy: stoję za panem prezydentem murem - zdradza.

Maciej Deja

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.