Gdy brakuje miłości...

Czytaj dalej
Fot. Wojciech Alabrudziński
RE

Gdy brakuje miłości...

RE

Od 11 listopada do placówki opiekuńczej „Maluch” trafiło dziesięcioro dzieci. Także w wyniku policyjnych interwencji.

- W tej chwili mamy pod opieką trzydzieścioro sześcioro dzieci - mówi Dorota Wilczura, dyrektorka Placówki Opiekuńczo-Wychowawczej „Maluch” przy ulicy Sielskiej. - W ostatnich tygodniach grono podopiecznych rzeczywiście powiększyło się - przyznaje dyrektorka. - Mamy obowiązek opieki nad każdym dzieckiem, które do nas trafia. Z całego powiatu włocławskiego, a także, na przykład, z Lipna i Radziejowa.

Często po prostu brakuje miłości

Do „Malucha” trafiają dzieci od trzeciej doby życia do ośmiu lat. Dzieci z „Malucha” często mają rodziców, ale oni nie zawsze mogą, czy chcą się nimi zająć. Bywa, że nie mają warunków bytowych. Bywa, że brakuje miłości...

Trafiają tu zaniedbane, zalęknione. W swoim młodziutkim życiu wiele widziały. Były świadkami rodzinnych awantur, libacji, świadkami policyjnych interwencji.

- Za wszelką cenę staramy się stworzyć tym maluchom dom, dać poczucie bezpieczeństwa - mówi Dorota Wilczura. - Naszym zadaniem jest pielęgnować je, wychowywać, dawać ciepło i zrozumienie. Na tyle, na ile to możliwe poza domem, rodzinnym gniazdem.

Są święta, są nawet cuda, gdy rodzice nawracają się

- Boże Narodzenie ma u nas mają specjalną oprawę - zapewnia Dorota Wilczura. - Ubieramy piękną choinkę, taką jak z marzeń, jak ze snów. Są prezenty, śpiewamy kolędy. Nawet najmłodsze maluchy czują tę niepowtarzalną, świąteczną atmosferę. Wśród dzieci z „Malucha” są te, które matki same przynoszą do placówki. Niektóre tłumaczą, że nie mają warunków na ich wychowanie. Są też mali podopieczni z domów, gdzie jest przemoc, pije się alkohol. Takie przypadki zgłaszają pracownicy socjalni. - Poszukuje się osób bliskich, które mogłyby się nimi zająć, ale często nikt z bliższej czy dalszej rodziny nie chce brać na siebie takiej odpowiedzialności. - Bywa, choć rzadko, że dla rodziców odebranie dziecka i umieszczenie w placówce jest takim wstrząsem, że zmieniają swoje życie - mówi dyrektorka „Malucha”. - Przestają pić, starają się stworzyć im dom na nowo. Niestety, równie często, a nawet częściej, wpadają w alkoholowy ciąg. Zapijają problem.

Rodzice nie radzą sobie. Dlaczego?

- Jest wiele przyczyn niewydolności wychowawczej rodziców - mówi Elżbieta Sobczak-Nęcka z włocławskiej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. - Najczęściej rodzice tych dzieci sami nie byli akceptowani i w związku z tym mieli poczucie odrzucenia. Radzą sobie w niekonstruktywny sposób, na przykład popadając w uzależnienia. Za odczuwanie silnej więzi z konkretnym człowiekiem i gotowość do poświęceń dla tej osoby odpowiedzialna jest między innymi oksytocyna, dostarczana organizmowi przez mózg. Wywołuje ją właśnie akceptacja. Brak jej powoduje, że człowiek szuka bodźców zastępczych. Mogą ich dostarczać środki uzależniające. Uważam też, że jest zbyt mały nacisk na działania profilaktyczne. Zdarza się, że niewystarczający profesjonalizm osób zajmujących się rodziną wtórnie pogłębia patologię wśród rodziców.

W siedmiu domach dziecka - we Włocławku, Lubieniu Kujawskim i Brzeziu - jest ok. 200 dzieci i nastolatków. Dla wszystkich - młodszych i starszych - każde święta są trudne.

RE

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.