Fura, skóra, komóra. A do tego jeszcze... krokodyl [poradnik]

Czytaj dalej
Fot. Scott G. Winterton
Piotr Bera

Fura, skóra, komóra. A do tego jeszcze... krokodyl [poradnik]

Piotr Bera

Lwy, pumy, małpki marmozety i... skunksy - takie zwierzęta można spotkać w mieszkaniach Polaków. Coraz częściej sprowadzamy takie egzotyczne okazy. Po co? Najczęściej dla szpanu.

Kilka lat temu wrócił ktoś do Polski z miniświnką peruwiańską. Miała być malutka, ale gdy po jakimś czasie właściciele przyjechali do gabinetu, ważyła 27 kilogramów. Okazało się, że nie była to świnka peruwiańska, tylko wietnamska odmiany peruwiańskiej. Podłożył im ktoś świnię i miał problem z głowy. Właściciele zamieszkali z nią na 3. piętrze w bloku. Robiła do kuwety i chodziła na s pacery, ale gdy miała co miesiąc okres godowy, to roznosiła ludziom chałupę - opowiada dr Tomasz Piasecki, pracownik naukowy Wydziału Weterynarii Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu.

Podobnych historii jest wiele. W ciągu ostatnich lat wiele mówiło się o jeżykach pigmejskich - obiekcie westchnień wielu dzieci idących do pierwszej komunii. Jeż pigmejski żyje w centralnej i wschodniej Afryce. Jest też mnie-jszy i bardziej „słodki” od jeża europejskiego, przez co nie budzi takich emocji. No i w przeciwieństwie do swojego kuzyna ze Starego Kontynentu nie jest pod ochroną. Życie nie znosi jednak próżni. Jeśli dzieci mają „milusie” jeżyki, to dorośli też chcą mieć swojego pupila, o jakim sąsiad słyszał jedynie w telewizji.

- Coraz częściej mam do czynienia ze skunksami. Ale największą popularnością cieszą się małpki pazurkowce np. marmozety i tamaryny. Pochodzą z Ameryki Południowej i są bardzo podobne do tych, jakie można zobaczyć w hollywoodzkich produkcjach z piratami - mówi dr Piasecki.

Jednak takie małpki to też już dla niektórych za mało. Na terenie prywatnych posesji można znaleźć m.in. makaki - jedne z bardziej agresywnych naczelnych. W stolicy Indii siadały ona na samochodach i atakowały ludzi. To jednak nie odstrasza nabywcy. Weterynarze podkreślają, że kupujemy takie zwierzę, a dopiero później myślimy, co z nim zrobić.

- Połowa wizyt w moim gabinecie dotyczy złego odżywiania. Zwłaszcza wśród gadów. . Ludzie najpierw kupują zwierzę, a dopiero później myślą, co z nim zrobić - podkreśla dr Piasecki. - Przez takie zachowania kupujemy np. kajmany lub krokodyle krótkopyskie. Początkowo są słodkie, mają 30-35 cm długość i wystarczy małe akwaterrarium. Po jakiś czasie krokodyl osiąga nawet 1,8 m długości i ląduje w wannie, a później trzeba się go pozbyć...

15 lat temu z kolei ludzie oszaleli na punkcie legwana zielonego - pięknej roślinożernej jaszczurki, która po jakimś czasie osiąga gigantyczne rozmiary. Łącznie z ogonem ma 1,5 m długości i nagle się okazuje, że do swobodnego poruszania się potrzebuje całego pokoju i temperatury w granicach 30 stopni. - Brak doświadczenia hodowcy przypłaci życiem - tłumaczy Piasecki.

Żółw czerwonolicy uznawany jest w Polsce za gatunek inwazyjny, który zagraża rodzimej florze i faunie. Od 2012 roku przetrzymywanie, hodowla, rozmnażanie, oferowanie do sprzedaży i zbywanie osobników tego gatunku jest możliwe wyłącznie po uzyskaniu zezwolenia regionalnego dyrektora ochrony środowiska. Jednak pochodzący z Ameryki Północnej żółw wcześniej masowo trafiał do Polski.

- Początkowo są wielkości 5-złotówki. Ładnie pływają i ubarwiają nasze akwarium. Jednak żółw jest mięsożercą i mocno brudzi. Po jakimś czasie mały problem staje się wielkim, potrzebującym 200 litrów czystej wody i porządnego filtra. Wtedy najłatwiej go wyrzucić i tak z Odry robi się Missisipi - podkreśla wrocławski lekarz zajmujący się egzotycznymi zwierzętami.

„Ekstrawagancja” to w przypadku zwierząt egzotycznych słowo klucz. Dlatego w naszych posiadłościach można znaleźć np. pumę wpisaną na listę najbardziej niebezpiecznych gatunków zwierząt w rozporządzeniu ministra środowiska.

- Doglądam u jednego właściciela trzech lwów trzymanych dla przyjemności. Są zadbane, nie mają możliwości ucieczki. Widywałem także zebry, których nie da się oswoić i wielbłądy. W tym przypadku należy jednak przypomnieć, że przed II wojną światową wielbłądów używano do celów rolniczych- tłumaczy Tomasz Grabiński, wrocławski lekarz weterynarii do zadań specjalnych. Na co dzień podróżuje po Polsce, by leczyć i szczepić egzotyczne zwierzęta.

Dr Tomasz Piasecki mówi, że w podejmowaniu decyzji o kupnie egzotycznego zwierzaka szpan to podstawa: - Posiadanie rzadkiego zwierzęcia jest powodem do dumy. Można to porównać do kupna nowego samochodu, który chcemy pokazać wszystkim znajomym i rodzinie .

W sytuacjach, gdy prezentem okazuje się np. szop pracz lub tchórzofretka i czujemy, że nie poradzimy sobie z nim, należy odmówić przyjęcia egzotycznego podarunku. W innej sytuacji warto poszukać informacji na temat grup miłośników danego gatunku.

Lekarze weterynarii podkreślają, że po egzotyczne zwierzęta sięgamy z dwóch powodów. Pierwszym jest brak czasu. Dziś częściej jesteśmy w pracy niż w domu i wielu nie może sobie pozwolić na psa czy kota. Z tego powodu decydujemy się na świnki morskie, chomiki i króliki, które cały dzień trzymamy w klatce, co nie wpływa korzystnie na ich kondycję. Drugim motywem jest chęć zaistnienia - egzotyczne zwierzę jest rodzajem drogiego gadżetu, który podkreśla nasz status społeczny i materialny.

Piotr Bera

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.