Fundacja im. Marcina Fuhrmanna promuje. Ale zainteresowanych jak na lekarstwo
Tym razem Fundacja im. Marcina Fuhrmanna nie trafiła z terminem promocji swojej publikacji. Wakacje to nie czas dla filozofów?
W czytelni Miejskiej Biblioteki Publicznej miała być we wtorek promocja pracy doktorskiej Zbigniewa Januszewskiego o wybitnym filozofie Henryku Elzenbergu. Była, ale w wersji mini. Bo autor nie przyjechał - podobno źle zapisał datę w kalendarzu; bo tylko dwoje chojniczan przyszło posłuchać i nabyć książkę... Sytuację próbował ratować Mariusz Brunka, który z ramienia Fundacji im. Marcina Fuhrmanna, wydawcy dzieła, spotkanie prowadził.
- Przepraszam, że nie jestem autorem - żartował, gdy już upewnił się, że na udział Zbigniewa Januszewskiego nie ma co liczyć.
Tłumaczył, skąd taka publikacja w planach wydawniczych Fundacji. Po pierwsze dlatego, że sama postać filozofa pracującego po wojnie w Toruniu, a więc ośrodku wówczas peryferyjnym, uświadamia, że - jak to ujął Brunka - można żyć w małym mieście i myśleć o wielkich sprawach tego świata. Po drugie - autorem pracy o Elzenbergu jest chojniczanin, a Fundacja stara się promować lokalne dokonania.
Brunka przybliżył życie i poglądy Elzenberga. Przyznał, że sam w czasach studenckich zajrzał do jego dzieła pt. „Kłopoty z istnieniem”. - Ale wtedy Elzenberg był dla mnie za trudny - przyznał.
Chwalił postawę filozofa, który głosił swoje poglądy, mimo że skazywało go to na ostracyzm i w efekcie na wyrzucenie z pracy, bo lata 50. to nie była dobra epoka dla myślących inaczej, niż chciała tego „centrala”. Najwybitniejszy student Elzenberga - Zbigniew Herbert cały czas pozostawał pod wpływem swojego mistrza i to jemu także zawdzięczał swoją hardość.
Brunka obiecał, że jeszcze będzie okazja do rozmowy z autorem pracy.