Frankowcy wciąż w zawieszeniu

Czytaj dalej
Fot. Piotr Smolinski
Agnieszka Domka-Rybka

Frankowcy wciąż w zawieszeniu

Agnieszka Domka-Rybka

Mija 9 lat od chwili, gdy frank był rekordowo tani (1,96 zł). Jaka jest dziś sytuacja kredytobiorców?

W sierpniu 2008 r. kurs franka wynosił niecałe 1,96 zł, czyli osiągnął poziom najniższy w historii, a ściślej biorąc, od 1995 roku (dziś kosztuje 3,75 zł - według kursu NBP z 14 sierpnia br.). Przeciętny kredytobiorca znajduje się w połowie okresu spłaty zadłużenia.

Co dalej z kursem?

Przyjmując, że większość frankowych kredytów ma 20-letni okres spłaty, a najwięcej udzielono ich w latach 2007-2008 (w grudniu 2006 r. ich wartość wynosiła 58 mld zł, a w grudniu 2008 r. już 149 mld zł, tj. o 91 mld zł więcej), zobowiązanie przeciętnego kredytobiorcy powinno być mniej więcej o połowę niższe, niż dziesięć lat temu.

- Problem w tym, że jest tak tylko biorąc pod uwagę kwotę wyrażoną we frankach. W przeliczeniu na złote, czyli walutę w której de facto dokonujemy spłaty, zadłużenie obniżyło się jedynie symbolicznie - podkreśla Roman Przasnyski, główny analityk firmy doradczej Gerda Broker.

Dla przykładu, równowartość 100 tys. franków w 2008 r. wynosiła 200 tys. zł, dziś 50 tys. franków jest warte 185 tys. zł. 85 tysięcy nadwyżki „zawdzięczamy” wzrostowi kursu szwajcarskiej waluty z 2 zł do 3,7 zł, czyli o 85 proc. Biorąc do obliczeń kurs z okresu od stycznia do marca 2017 r. (4-4,1 zł), zadłużenie po dziesięciu latach spłaty znajdowało się nadal na takim samym poziomie, a nawet lekko przewyższało jego początkową wartość.

Jeśli dodać do tego systematyczny wzrost wysokości miesięcznej raty, wygórowane „spready” i spadek wartości kupionych na kredyt nieruchomości, otrzymamy obraz, na podstawie którego nietrudno odgadnąć nastroje panujące wśród posiadaczy kredytów we frankach i ich oczekiwania. Nawet, jeśli przez kilka lat pod względem poziomu raty, a więc kosztów kredytu, znajdowali się w lepszej sytuacji, niż zadłużeni w złotych (w efekcie korzystnej dla „frankowiczów” różnicy między stawkami LIBOR i WIBOR).

Pytaniem zasadniczym, o praktycznym dla posiadaczy kredytów we frankach znaczeniu, jest to, jak kurs tej waluty będzie zachowywał się w ciągu kolejnych dziesięciu latach.

- Choć od grudnia zeszłego roku kurs franka obniżył się z 4,15 do 3,7 zł, czyli o prawie 11 proc., z dzisiejszej perspektywy trudno spodziewać się jego szybkiego powrotu w okolice 2 zł, a i taka tendencja nie byłaby w stanie w pełni zrekompensować zadłużonym poprzedniej „straconej dekady” - uważa Przesnyski. - Do spłaty po niższym kursie zostaje coraz mniej kapitału. Zakładając, że frank osiągnie kurs 2 zł za dziesięć lat, to dotyczyć on będzie jedynie „resztówki” kapitału, sięgającej kilkuset franków. Oznaczałoby to spadek kursu o 46 proc., co wydaje się mało prawdopodobne i wymagałoby zaistnienia nadzwyczajnych okoliczności.

Na razie najbardziej optymistyczne prognozy mówią o możliwości spadku kursu franka do około 3,5 zł, co oznaczałoby zmniejszenie się wspomnianej przeliczeniowej wartości pozostałych do spłacenia 50 tys. franków do 175 tys. zł, czyli o kolejne 10 tys. zł oraz niewielkie obniżenie się miesięcznych rat. Nadal pozostaje dylemat, czy pozostać przy franku, licząc na korzystne tendencje, czy przewalutować, realizując „stratę” w wysokości 75 tys. zł, pozbywając się ryzyka niekorzystnej zmiany kursu, , ale jednocześnie godząc się wzrost raty, wynikający z wyższego oprocentowania kredytu w złotych i ryzykując jej zwyżkę, mając na uwadze perspektywę podwyżek stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej.

Banki nie były skłonne do negocjacji

Pozostaje jeszcze sprawa możliwości negocjowania z bankiem kursu, po jakim przewalutowanie mogłoby nastąpić. Do tej pory banki, nie mając jasności w wielu bardzo dla nich istotnych kwestiach z tym związanych, nie były skłonne do takich negocjacji.

Prezydencki projekt, który właśnie trafił do Sejmu, poza zwiększeniem pomocy dla kredytobiorców mających największe problemy ze spłatą, może ten moment przybliżyć. Służy temu propozycja utworzenia Funduszu Restrukturyzacyjnego, finansowanego ze składek banków, z którego będą mogły korzystać, wyrównując niekorzystne dla nich różnice te z nich, które dokonają przewalutowania kredytów.

Agnieszka Domka-Rybka

Gdybym nie była tu, gdzie jestem, może prowadziłabym jakąś dużą firmę. Bo w tematyce biznesowej czuję się jak "ryba w wodzie" (i nie ma to żadnego związku z drugim członem mojego nazwiska). Większość moich artykułów dotyczy gospodarki. Choć nieraz, by się "zresetować", sięgam także po tematy społeczne. Od kilku lat prowadzę portal strefabiznesu.pomorska.pl, który jest mi bardzo bliski. Zżyłam się z nim i podglądam go nawet na urlopie - z tęsknoty.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.