Fosa w Chojnicach musi poczekać na lepsze czasy
Pod sceną klepisko i siedziska jak dla skazańca. Tak pozostanie...
Po fiasku starań o unijne pieniądze na modernizację fosy miejskiej samorządowcy nie mają na razie żadnego pomysłu na to, by cokolwiek tutaj zmienić. A rzeczywistość jest taka, że zmienić należałoby prawie wszystko. Piaszczyste podłoże, które staje się błotem, gdy pada. Maleńka scena, której nijak nie da się wykorzystać na większe produkcje. Sfatygowane siedziska, od których bolą kręgosłupy. Brak toalet i brak zadaszenia, które w razie deszczu ochroniłoby widzów i słuchaczy. Te mankamenty zna każdy, kto choć raz był na imprezie w tym miejscu.
- Prawda jest taka, że nie ma ścieżki unijnej na pieniądze na to zadanie - mówi burmistrz Arseniusz Finster. - Pozostają środki własne, ale na pewno nie w tym roku, może w przyszłym?
Jak dodaje, dostrzega dysfunkcję pomiędzy tym, jak wygląda teraz stadion „Chojniczanki”, a jak się prezentuje fosa. I chyba każdy chojniczanin widzi to gołym okiem, że to różnica klasy, a może nawet dwóch...
Z projektu, który przygotowano w ratuszu, ostała się część związana z ratowaniem murów obronnych, które się sypią na niektórych odcinkach. Najgorzej jest na ul. Sukienników, w pobliżu przystanka PKS.
Właśnie kończy się projektowanie prac ratunkowych w tym miejscu. Dodatkowo trwają też negocjacje z właścicielem gruntu nieopodal, bo magistrat chciałby uzyskać część terenu na przebicie przejścia z ul. Sukienników na ul. 31 Stycznia. To byłby nie tylko funkcjonalny skrót, ale też malownicza trasa turystyczna, którą można by obudować w rozmaite atrakcje.
- Mur będziemy rozbierać i potem wznosić od nowa - zapowiada burmistrz. - Wykorzystamy oczywiście średniowieczny materiał.
Nadzór nad pracami będzie miał konserwator zabytków.