Film o dramacie Ulmów. Chleba naszego powszedniego

Czytaj dalej
Fot. archiwum
Małgorzata Froń

Film o dramacie Ulmów. Chleba naszego powszedniego

Małgorzata Froń

Historia wymordowania całej rodziny Ulmów z Markowej oraz Żydów, których ukrywali, to gotowy scenariusz na film. Właśnie taki powstał

Ponad 72 lata temu, 24 marca 1944 roku, nad ranem żandarmeria niemiecka otoczyła dom Ulmów w Markowej. Najpierw rozstrzelała ośmioro Żydów, później Józefa i Wiktorię Ulmów i szóstkę ich dzieci: Stanisławę (wówczas najstarszą, miała 8 lat), Barbarę, Władysława, Franciszka, Antoniego i Marię. Wiktoria była w dziewiątym miesiącu ciąży. To nie powstrzymało oprawców, nienarodzone dziecko też zginęło. W ciągu kilku chwil zginęło siedemnaście osób. Według relacji świadków, hitlerowscy oprawcy mieli krzyczeć przy rozstrzeliwaniu Ulmów: „Patrzcie, jak giną polskie świnie, które pomagają Żydom!”.

Stali się symbolem

- Ulmowie dlatego stali się symbolem poświęcenia i heroizmu tych Polaków, którzy podczas wojny ratowali Żydów, bo wobec ich postawy nie ma żadnych wątpliwości. Zrobili to z dobroci serca, przygarnęli do siebie ludzi, którym groziła śmierć, choć przecież wiedzieli, że śmierć grozi także im - ocenia dr Mateusz Szpytma, historyk, wiceszef rzeszowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej. - Wątpliwości co do ich postawy i pobudek, którymi się kierowali, nie ma ani ze strony izraelskiej, ani polskiej.

Doktor Szpytma, który pochodzi z Markowej, a równocześnie jest spokrewniony z rodziną Ulmów: Wiktoria była siostrą jego babci i matką chrzestną taty, od lat bada dzieje Markowej, szuka ludzi, którzy w czasie wojny pomagali Żydom, pisze książki i publikacje na ten temat. Dlatego też twórcy filmu o Ulmach zaangażowali go do swej produkcji.

- To dzięki Mateuszowi Szpytmie tragedia rodziny Ulmów z Markowej ujrzała światło dzienne, świat się o niej dowiedział, powstało we wsi muzeum imienia Ulmów, a teraz nakręcono film - mówi Eugeniusz Szylar, mieszkaniec Markowej, którego rodzice także ukrywali Żydów podczas wojny.

Relacje świadków tragedii

Film „Chleba naszego powszedniego” powstał z inicjatywy TV Łańcut. Prace nad nim trwały od początku tego roku, premiera odbyła się w ostatni poniedziałek w Miejskim Domu Kultury w Łańcucie. Byli obecni na niej m.in. mieszkańcy Markowej. O tragedii sprzed ponad siedemdziesięciu lat opowiadają w filmie mieszkańcy wsi, którzy tamten dzień zapamiętali na zawsze.

- To była rozpacz, ludzie nie mogli w to uwierzyć, a jednak, a jednak - kobiecy głos z filmowego kadru łamie się i widać, że po tylu latach emocje wciąż są ogromne.

Producentem filmu jest Miejski Dom Kultury w Łańcucie, a pomysłodawcą dyrektor tej instytucji Andrzej Piechowski. Film to w głównej mierze zapis wspomnień, ale też komentarz naukowy dr. Mateusza Szpytmy.

- Ten film pozwala inaczej spojrzeć na pewne rzeczy. Takich rodzin, jak Ulmowie, było dużo, oni stali się symbolem, bo ich czyn jest dobrze udokumentowany, zachowało się wiele pamiątek po nich, dzisiaj możemy je oglądać w Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów - tłumaczył dr Szpytma.

Nad częścią dokumentalną i koordynacją całości pracowali Mirosław Mazurkiewicz i Katarzyna Mazurkiewicz.

- Jestem zadowolona z efektu, choć pewnie gdybym robiła ten film po raz drugi, to byłby inny - oceniała po premierze Katarzyna Mazurkiewicz. - W filmie pokazaliśmy relacje wielu osób, mieszkańców Markowej. Oczywiście świadków tej tragedii jest więcej, tak samo jak ludzi, którzy pomagali Żydom. Dla mnie najbardziej godny podziwu jest fakt, że mieszkańcy Markowej po tragicznej śmierci całej rodziny Ulmów, nadal pomagali przetrwać Żydom niemiecki terror.

Obraz dokumentalny wzbogaca pięć scen fabularnych. Reżyserem fabuły jest Kornel Pieńko, zdjęcia do scen fabularnych wykonał Kamil Krawiec.

Eugeniusz Szylar na premierę przyszedł razem z żoną Marią. W jego rodzinnym domu w Markowej podczas wojny rodzice ukrywali Żydów.

- To jest piękny i wzruszający film, łzy nam z oczu pociekły - mówili oboje po premierze. - Moi rodzice byli naprawdę bohaterami. Nie wiem, jak oni to robili, bo przecież na górze trzymali Żydów, a na dole była niemiecka kantyna. Jakie trzeba było mieć nerwy, żeby ten czas przetrzymać. Cieszę się, że doczekaliśmy takich czasów, kiedy można o tym otwarcie mówić, bo przecież nie zawsze tak było.

Trzeba o tym przypominać

W rolę Wiktorii Ulmy wcieliła się Ewa Mrówczyńska z rzeszowskiego Teatru Maska, Józefa Ulmę zagrał Robert Żurek, aktor Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie. Wystąpili także mieszkańcy regionu wyłonieni w castingach.

- To jest piękny, dobrze zrobiony i dobrze zagrany film. Dobrze zrobiony w warstwie fabularnej przez reżysera Kornela Pieńko, bo nie narzuca interpretacji - mówił po premierze Robert Chodur, aktor Teatru im. Wandy Siemaszkowej. Wcielił się on w filmie w rolę Włodzimierza Lesia, granatowego policjanta, który wydał rodzinę Ulmów Niemcom. - Wiedziałem dużo o rodzinie Ulmów, w końcu pochodzę z Podkarpacia, a tutaj dużo się ostatnio o tej tragedii mówiło. Wcześniej grałem też w słuchowisku poświęconym rodzinie Ulmów i ich tragicznemu losowi. Trzeba o tym przypominać, trzeba takie filmy robić, bo przecież za chwilę nie będzie ludzi, którzy tamte wydarzenia pamiętają. Ja jestem z ostatniego pokolenia, które zna historię wojny z opowiadań ludzi, którzy żyli w tamtych czasach. Moje dzieci już nie będą mogły posłuchać takich historii z ust bezpośrednich świadków. Dlatego to jest takie ważne, żeby dokumentować tego typu relacje.

Po premierze na temat filmu wypowiedział się arcybiskup Adam Szal.

- To bardzo ważny film - mówił metropolita przemyski. - Rodzina Ulmów wpisuje się w Rok Miłosierdzia. Dając schronienie Żydom, spełniła wobec nich wiele uczynków miłosiernych. Straciła życie wraz z ukrywanymi Żydami. Tytuł filmu jest też bardzo symboliczny, bo przecież Ulmowie sami ten chleb w swoim domu piekli i dzielili się nim z tymi, których ukrywali.

Kornel Pieńko, reżyser części fabularnej filmu, jest zadowolony z efektu.

- Produkcja odbywała się w Rzeszowie, ale w części fabularnej wystąpili zarówno aktorzy profesjonalni z rzeszowskich teatrów, jak i lokalna społeczność, która bardzo się do powstania tego filmu przyczyniła - ocenia Pieńko. - Pomagali nam na planie, dawali wskazówki. Mieliśmy tylko cztery dni zdjęciowe, więc taka pomoc była nieoceniona. I za to bardzo serdecznie mieszkańcom Markowej dziękuję.

Film o rodzinie Ulmów można będzie obejrzeć 25 listopada, o godz. 17, w muzeum w Markowej.

Małgorzata Froń

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.