Grzegorz Żochowski

Felieton Grzegorza Żochowskiego. Ukatrupić profesję

Felieton Grzegorza Żochowskiego. Ukatrupić profesję Fot. sxc.hu
Grzegorz Żochowski

Nie pierwszy to raz, że niektóre zawody doznają uszczerbku wraz z rozwojem cywilizacji - uważa Grzegorza Żochowski.

Właściwie ciekawostką już tylko pozostają garncarze, snycerzy, kowale, bartnicy, smolarze, folusznicy, łyżkarze. Stali się zbyteczni po przejściu na produkcję maszynową, uprawy i hodowlę, środki transportu o napędzie mocniejszym niż równo jeden koń i jego całkowita, acz niewielka wielokrotność. Nawet jeżeli uznamy, że baba samotnica z lasu, co się na ziołach znała miałaby teraz sieć aptek, więc koleje losu byłyby dla niej łaskawe, to raczej czas bezlitośnie eliminuje zawody, a nie im pomaga.

Kto żyje od początków XXI wieku też może ten proces obserwować.

Jednak fakt, że każdy praktycznie posiada przenośny telefon, a ten zwykł dla zapełnienia czymkolwiek ekranu wyświetlać od niechcenia godzinę - w dekadę zdziesiątkował zegarmistrzów.

Ogólnie rzecz ujmując rzemiosło znane jeszcze z PRL-u, to rzemiosło, które budowało tzw. rzemieślniki i zapełniało je fachowcami, prawie nie istnieje. W rzemieślnikach handluje się chińszczyzną, ostatecznie można nagrywać echo do słuchowisk radiowych.

Także redakcje pism papierowych drżą o przyszłość. Możliwe, że za 10 lat gazeta będzie wyrobem luksusowym, wydawanym dla wąskiej grupy odbiorców. Mimo, że jest bodaj najwygodniejszą formą kontaktu z pisanym słowem dziennikarskim, nie wytrzymuje starcia z ekranem smartfona i możliwością zapoznania się w kilka sekund z tytułami i pierwszym zdaniem wszystkich artykułów, wyczerpujących potrzeby współczesnego czytelnika.

Jest jednak pewna profesja, która trzyma się nieźle i chyba nawet rozwija, ku niewątpliwemu nieszczęściu ludzkości. Człowiek zastanawia się tylko jak ją zniszczyć. Mam na myśli telemarketing, czyli zawracanie ogona przez telefon. Repertuar niecnych zabiegów stosowanych przez uciążliwych dzwoniących jest bogaty i rzadko kiedy przyjemny. Są przykładowo firmy, które oferują usługę telefonowania do ludzi, ale szkolą swoich pracowników w ten sposób, aby ci rozłączali się natychmiast, jeżeli rozmowa nie rokuje na sprzedaż czegoś, co aktualnie próbują wcisnąć. Chodzi o to, że pracownik jest najdroższym elementem działalności, a każde „Przepraszam uprzejmie. Muszę skończyć rozmowę. Do widzenia” kosztuje realne pieniądze i dla oszczędności zakazuje się im uprzejmości, za to wymaga momentalnego odłożenia słuchawki. Każdy rozmówca, z którego nie da się zrobić klienta jest dla nich tak wartościowy jak kłak kurzu za szafą. Z tego samego powodu praktykuje się wykonywanie połączenia do wielu osób naraz. Która pierwsza odbierze, ta rozmawia, a reszta dostaje głuche telefony. No ale telemarketer nie może czekać, bo jego czas to pieniądz, zaś czas tych osób, które bezskutecznie powtarzają „halo, halo” do słuchawki nie liczy się zupełnie.

Prośba do odważniejszych z Państwa. Odbierajcie te telefony, okazujcie zainteresowanie, przeciągajcie pogawędkę i na nic nie dajcie się namówić. Nawet jeżeli czasy i prawo są po stronie dzwoniących, niech ten proceder w końcu padnie, wykończony nie dającymi zarobić rozmowami.

Grzegorz Żochowski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.