Emerytura? Raz na zawsze, do tego bez przywilejów
Brak przywilejów oraz możliwości obliczenia na nowo świadczeń pracujących emerytów zapowiada wicepremier Mateusz Morawiecki.
Likwidację przywilejów emerytalnych oraz zachęcenie Polaków do oszczędzania na przyszłość zapowiedział rząd. Jak deklaruje wicepremier Mateusz Morawiecki, planowane rozwiązania miałyby się opierać na tych zawartych w „Białej Księdze ZUS”.
Najważniejsze z nich to ograniczenie przywilejów emerytalnych dla służb mundurowych, sędziów i prokuratorów oraz obliczanie emerytury raz na zawsze. Obliczone świadczenie oczywiście podlegałoby waloryzacji, ale nie można byłoby zwiększyć go, pracując na emeryturze.
Ale diabeł tkwi w szczegółach. O nie właśnie martwią się ekonomiści i związkowcy.
Niepewne efekty
Według deklaracji proponowane rozwiązania miałyby poprawić stabilność systemu emerytalnego. Co to oznacza w praktyce?
- Nie przedstawiono absolutnie żadnych wyliczeń - zwraca uwagę dr Joanna Ratajczak z Katedry Pracy i Polityki Społecznej poznańskiego Uniwersytetu Ekonomicznego. - Nie wiadomo, jakiej grupy ludzi miałyby te zmiany dotyczyć , jak dokładnie miałyby wyglądać, jakie ewentualne oszczędności przynieść.
Jeśli chodzi o służby mundurowe, sędziów i prokuratorów mieliby oni uzyskiwać uprawnienia emerytalne po 25 latach pracy, ale pobierać emeryturę mogliby zacząć nie wcześniej niż po ukończeniu 65 lat przez mężczyzn i 60 przez kobiety. Obecnie pracownicy służb mundurowych mogą przechodzić na emeryturę po 25 latach pracy, w wieku 55 lat.
Jakie będą zyski z proponowanych zmian? Dotąd rząd nie podał żadnych obliczeń
- Co mieliby robić przez kolejne 10 lat? - pyta dr Ratajczak. - Pracować dalej w służbach czy gdzie indziej? Jeśli gdzie indziej, czy odprowadzaliby składki na zasadach ogólnych i czy wpływałyby one na wysokość ich emerytur?
Wcale nie mniejsze niejasności dotyczą przechodzących na emeryturę, którzy chcieliby dalej pracować.
- Wydaje się logiczne, że jeśli kolejne lata pracy po przejściu na emeryturę nie miałyby wpływu na wysokość świadczenia, pracujący emeryci nie płaciliby składek - mówi dr Joanna Ratajczak. - Ale nie zostało to nigdzie jasno powiedziane. Gdyby miało się okazać, że składki płacą nadal, ale nic z tego nie mają, byłoby to rozwiązanie najgorsze z możliwych: zniechęcające do pracy, zachęcające zaś do ukrywania dochodów - podkreśla.
Uważa też, że realne zmiany w systemie emerytalnym, choć odległe od deklaracji, następują. - Wprowadza się je tylnymi drzwiami, tworząc z systemu ubezpieczeniowego przedziwną hybrydę, która wyraźnie zmierza do spłaszczenia emerytur, zwłaszcza emerytur kobiet - podkreśla dr Joanna Ratajczak.
Propozycja czy sondaż
Jarosław Urbański, socjolog, związkowiec z Krajowej Komisji Inicjatywy Pracowniczej, podziela większość wątpliwości dr Ratajczak. Zwraca też uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy.
- W informacjach dotyczących systemu emerytalnego - zresztą nie tylko jego - panuje nieprawdopodobny wprost chaos - twierdzi Jarosław Urbański. - Bardzo trudno odróżnić, co jest poważną propozycją, a co tylko informacją wypuszczoną wświat w charakterze sondażu, by sprawdzić, jak zareaguje opinia publiczna. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że rząd chętnie wycofałby się z kampanijnej obietnicy obniżenia wieku emerytalnego. Nie mógł tego zrobić, a system się nie domyka. Dlatego teraz za wszelką cenę szuka pieniędzy.