(ACB, JM)

Edukacyjna klęska po kilku latach

O. Maksymilian Tandek, założyciel szkoły, wręcza indeksy studentkom, rozpoczynającym naukę w roku 2011/12. Fot. Adam Zakrzewski O. Maksymilian Tandek, założyciel szkoły, wręcza indeksy studentkom, rozpoczynającym naukę w roku 2011/12.
(ACB, JM)

Franciszkanie nie muszą zwrócić dotacji. Wyższa Szkoła Filologii Hebrajskiej w Toruniu działała bowiem przez umowne pięć lat. Jednak już od 2 lat nie przyjęła żadnego studenta!

Trudno nie mówić o katastrofie. Od dwóch lat Wyższa Szkoła Filologii Hebrajskiej w Toruniu, prowadzona przez zakon franciszkanów, na sztandarową filologię hebrajską nie przyjęła żadnych nowych studentów. Chętnych po prostu nie było. Liczbę studentów drugiego roku można policzyć na palcach jednej ręki - pięć osób. Na trzecim roku studiów było nie więcej niż kilkoro studentów, którzy magisterkę napiszą prawdopodobnie na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Sytuacji nie zmieniły oferowane kursy czy studia podyplomowe. W efekcie władze WSFH zdecydowały się ją zamknąć.

- Przez siedem lat istnienia szkoły zrobiliśmy wszystko, żeby przetrwała - wynika z oświadczenia rektora uczelni, ojca dr. Bernarda Marciniaka. Wylicza - poziom studiów był wysoki, oferta dydaktyczna oryginalna, kadra z międzynarodowej półki, unikatowy księgozbiór. - Jeździliśmy do szkół, ściągaliśmy studentów z zagranicy, naprawdę staraliśmy się - mówią w sekretariacie WSFH.

Lokalne władze zapewniły szkole start, o jakim inne prywatne uczelnie mogą marzyć - budowa siedziby WSFH przy ul. Poznańskiej znalazła się na liście unijnych projektów, kluczowych dla Kujawsko-Pomorskiego. Za 24 miliony zł powstał nowoczesny budynek, a w nim doskonale wyposażone sale wykładowe i laboratoria językowe.

Czemu więc szkołę trzeba zamknąć? Studia z kultury, języka i historii narodu żydowskiego okazały się zbyt niszowe i wymagające, swoje zrobił też niż demograficzny. Pojawiają się również głosy, że w trudnych dla uczelni czasach zabrakło przewodnika, jakim był ojciec Maksymin Tandek, pierwszy jej rektor. Został zapamiętany jako człowiek z wizją rozwoju szkoły, z szerokimi - także międzynarodowymi - kontaktami i charyzmą. Z niejasnych powodów pięć lat temu został odwołany ze stanowiska.

Obecne władze WSFH zapewniają, że zamknięcie uczelni nie kończy działalności edukacyjnej w jej murach. W budynku działają (obok restauracji, siłowni i biblioteki) franciszkańskie liceum i technikum. W obu tych prywatnych placówkach uczy się około 60 uczniów. W budynku znajduje się też Franciszkański Ośrodek Edukacyjno-Szkoleniowy, swoją siedzibę ma związana z zakonem franciszkanów Fundacja Hodos, a także prywatne przedszkole.

Franciszkanom nie grozi wizja zwrotu prawie 10 mln zł unijnej dotacji, przekazanej na budowę siedziby WSFH. - Prowincja Świętego Franciszka z Asyżu Zakonu Braci Mniejszych Franciszkanów w Polsce wypełniła wymogi umowy o dofinansowanie. Okres trwałości projektu upłynął w 2014 roku - informuje Tomasz Krasicki z Departamentu Wdrażania Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego UM.

Decyzja o zakończeniu działania placówki poruszyła lokalnych polityków. Pismo w tej sprawie do marszałka województwa skierował Marek Joop - szef SLD w Toruniu i absolwent WSFH.

- Budowa tej uczelni znalazła się na liście projektów kluczowych Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2007-2013. Prócz tych 10 mln zł, które franciszkanie dostali z RPO, kwotą 2,6 mln zł wspomógł inwestycję toruński magistrat, a budżet państw dołożył jeszcze 1,75 mln zł. W sumie zainwestowano ponad 14 milionów złotych z publicznych środków. Co dalej stanie się z wielomilionowym majątkiem tej uczelni? - pyta Marek Joop w swoim piśmie.

- Sprawa jest zadziwiająca i budzi wątpliwości, co do rzetelności procesów przyznawania dotacji z Unii Europejskiej. Podczas przyznawania funduszy powinna być pewność, że szkoła będzie funkcjonować przez wiele lat, a nie tylko w czasie realizacji tego dofinansowania. Czy nie było to przypadkiem zamierzone działanie, by uzyskać dotację i zmienić potem działalność na inną?

- zastanawia się Andrzej Walkowiak, wojewódzki radny z klubu PiS. - Niezrozumiałe jest dla mnie działanie Urzędu Marszałkowskiego. Dlaczego wydano wiele milionów na budowę odrębnej szkoły poświęconej filologii hebrajskiej, a nie utworzono po prostu takiego wydziału na UMK czy Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy?

Urząd nie wnika, co będzie dalej z siedzibą szkoły. - Pytania proszę kierować do władz uczelni - odpowiada.

Po upublicznieniu informacji o zamknięciu szkoły wynajmem pomieszczeń i sal po WSFH zainteresowało się kilka firm, m.in. jedna z prywatnych szkół językowych. Jak słyszymy w kancelarii uczelni, trwają negocjacje w tej sprawie.

Do tematu wrócimy.

(ACB, JM)

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.