Edmund Zaiczek i jego apteczka, co robi furorę [ZDJĘCIA]

Czytaj dalej
Jakub Marcjasz

Edmund Zaiczek i jego apteczka, co robi furorę [ZDJĘCIA]

Jakub Marcjasz

Propolis jest dobry na wszystko. Pewny tego jest Edmund Zaiczek z Żywca, którego apteczka robi prawdziwą furorę wśród towarzyszy górskich wypraw. O jego specyfiku piszą nawet w książkach.

Edmund Zaiczek z Żywca tym roku świętował 80. urodziny, ale wigoru mógłby mu pewnie pozazdrościć niejeden 40-latek. Urodził się na Wileńszczyźnie, ale to góry stały się jego pasją. Wszystko zaczęło się, kiedy jako 10-latek - wspólnie z przyjaciółmi - zorganizował pierwszą wyprawę na Skrzyczne, zabierając do plecaka dwa bochenki chleba, kawał słoniny i listki lipy na herbatę. Od tego czasu zmieniały się górskie szczyty oraz zawartość jego plecaka.

Tylko w tym roku zdobył ponad setkę, z planowanych początkowo 80, górskich szczytów. Ostatecznie nie udało mu się zdobyć Mont Blanc, gdzie zamierzał uczcić urodziny, bo ze względu na chorobę pod szczytem z ostatecznego ataku musiał zrezygnować.

- Czasem smak porażki też trzeba przeżyć, bo to daje poczucie większej pokory w stosunku do gór - mówi Edmund Zaiczek, który wcale nie wyklucza, że na najwyższy szczyt Europy jeszcze wejdzie. Był tam zresztą już na początku lat 90. Od tego czasu zdobył także Kilimandżaro, Elbrus, Ararat, szczyt Aconcagua (najwyższy szczyt obu Ameryk), gdzie stanął w wieku 68 lat i dzięki temu jest najstarszym Polakiem, który tego dokonał. Na przyszły rok otrzymał zaproszenie do Karakorum.

Wiek absolutnie nie stanowi dla niego przeszkody. Podchodzi do niego zresztą ze sporym dystansem.

- Ja jestem dopiero w trzecim roku staruszków - śmieje się pan Edmund, tym samym zgadzając się z twierdzeniem Tybetańczyków, że wiek starczy zaczyna się dopiero, jak skończy się 77 lat, 7 miesięcy i 7 dni. - Ile Bozia da tych latek życia i możliwości chodzenia, to zobaczymy, ale ja na razie nie zwalniam tempa - mówi żywczanin. Górskie wędrówki, jazda na nartach i podróże, to są jego ulubione aktywności. Skąd bierze na to wszystko siły? Niektórzy twierdzą, że sekret kryje się w jego magicznej apteczce, którą zabiera na każdą wyprawę. Składa się ona z dwóch części. Pierwsza to ta energetyczna, a druga lecznicza.

- Jeżeli chodzi o wyprawy, to dużym problemem jest wyżywienie. Ja nie toleruję chińskich zupek, dlatego wymyśliłem coś energetycznego, łatwostrawnego, no i smacznego - opowiada Edmund Zaiczek.

A to „coś” to cztery łyżki zmielonych różnego rodzaju orzechów i pestki dyni, która szczególnie jest wskazana dla mężczyzn, filiżanka płatków kukurydzianych, a to wszystko zalane wrzącą wodą ze sproszkowanym i odtłuszczonym mlekiem.

- To jest doskonała zupa. Nie szkodzi na żołądek, nie jest ciężkostrawna, a jest bardzo kaloryczna i energetyczna. Kiedy rano zjem litrową miskę takiej zupy, to do godziny trzeciej-czwartej nie muszę nic jeść. Porcje przygotowuję sobie zawczasu, dlatego w ciągu 5-10 minut posiłek mam przygotowany - opowiada.

Nieodzownym elementem apteczki jest także propolis, czyli produkt pszczeli, który „Mundek” zabiera w góry zawsze pod dwiema postaciami. Pierwsza jest w postaci mikstury, składającej się z propolisu zalanego spirytusem. - Wystarczy kieliszeczek ciepłej wody i 20-25 kropli tej mikstury zażyć i na przykład problemy żołądkowe znikają - opowiada. Druga to maść. Najlepiej 10-procentowa. - Ona jest tak uniwersalna, że można jej używać na wszystko i do wszystkiego. A leczy w przeciągu doby! - zapewnia Edmund Zaiczek, który używa jej w górach m.in. zamiast kremu chroniącego przed słońcem.

- Słoneczko mnie opala, ale nigdy mnie nie spala. Raz się poparzyłem. Wtedy, kiedy jej nie wyciągnąłem z plecaka - śmieje się „Mundek”. Podczas wypraw z dobrodziejstw maści korzystają też inni.

- Na wyprawie w Andach przyszedł do mojego namiotu Krzysiu Wielicki, który miał jakiś problem z zatokami, więc wziąłem trochę maści na koniuszek palca i wysmarowałem mu nos. Poszedł spać, a kiedy obudził się rano, już był zdrowy - wspomina Edmund Zaiczek. Uczestników wyprawy apteczka nie- raz wprawiała w zdumienie. Do tego stopnia, że Monika Witkowska poświęciła jej również miejsce w swojej książce „Góry z duszą”.

Apteczka, a raczej jej zawartość, świetnie sprawdzała się także w Himalajach. - Podczas wędrówki dookoła Annapurny mój tragarz dostał skurczy mięśni. Natarłem więc mu maścią kolana i mięśnie, a żeby jej działanie było jeszcze lepsze, owinąłem workami foliowymi. Jak rano wstał, to chciał mnie po rękach całować - opowiada Edmund Zaiczek.

Praktyka „Mundka” pokazuje, że maść z propolisu świetnie sprawdza się na różnego rodzaju problemy skórne. - Kiedyś jeden z kolegów mocno otarł sobie stopę i miał odcisk, ale maść i tutaj okazała się niezawodna - śmieje się 80-latek.

A dobry humor nie opuszcza go praktycznie cały czas. - Przede wszystkim do życia trzeba podchodzić pozytywnie - zdradza receptę na długotrwałe i szczęśliwe życie.

Jakub Marcjasz

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.