Dożywocie za spalenie żywcem dwóch kobiet

Czytaj dalej
Fot. Maciej Stanik
Wiesław Pierzchała

Dożywocie za spalenie żywcem dwóch kobiet

Wiesław Pierzchała

Oskarżony działał z premedytacją, ze szczególnym okrucieństwem i z motywacji zasługującej na szczególne potępienie – podkreślił sąd.

Sąd Okręgowy w Łodzi skazał 63-letniego Lecha G. na dożywocie i 500 tys. zł zadośćuczynienia dla rodzin ofiar zbrodni. Przypomnijmy, 15 grudnia 2014 r. mężczyzna podpalił Małgorzatę K. i Renatę B., dwie pracownice Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Makowie koło Skierniewic. Wyrok nie jest prawomocny i obrona zapowiedziała apelację.

– Wyrok jest sprawiedliwy, jednak żaden wyrok nie zwróci nam dzieci, żadna kara nie zrównoważy nam strasznej krzywdy, jaką poniosłyśmy z powodu skazanego. Mijający czas jedynie pogłębia pustkę, jaka nam została po utracie naszych córek. Teraz skupiamy się na wychowaniu wnuków, którzy wciąż przeżywają utratę swych matek – mówiły Krystyna Foks i Maria Król, matki zamordowanych pracownic.

Sąd nie miał wątpliwości, że Lech G. jest winny tej potwornej zbrodni będącej – zdaniem sądu – najgorszą z możliwych. Wprawdzie broniący oskarżonego adwokat Piotr Kona przekonywał w mowach końcowych, że Lech G. polał benzyną i podpalił nie pracownice, lecz wykładzinę na podłodze w ich pokoju, jednak nie przekonał sądu.

Sąd ustalił, że obie pracownice zostały oblane benzyną i podpalone. Kobiety konały w strasznych męczarniach. Jedna z nich, Małgorzata K., nie straciła przytomności i oznajmiła świadkom, że to Lech G. zgotował im ten koszmar.

Sędzia Agnieszka Boczek, uzasadniając wyrok, zaznaczyła, że oskarżony, którego wczoraj nie było w sądzie, przyjął linię obrony polegającą na tym, że kreował siebie na człowieka schorowanego i niepamiętającego tragicznych wydarzeń. Z drugiej strony doskonale pamiętał, na co choruje i jakie bierze leki, co według sądu świadczy o tym, że cały czas grał swoją rolę, licząc na łagodne potraktowanie. Podpalenie kobiet było zemstą za to, że nie został przyjęty do domu opieki społecznej.

– Jedyna okoliczność łagodząca jest taka, że Lech G. nie był dotąd karany – stwierdziła sędzia Boczek. Dodała, że według wywiadu środowiskowego 63-latek był mściwy i konfliktowy, a ludzie się go bali. Ma też złą opinię w zakładzie karnym, w którym przebywa. A to oznacza, że w zasadzie wszystko przemawia na jego niekorzyść.

Wiesław Pierzchała

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.