Kryminałki białostockie miały różny kaliber. Jedne i dziś budzą grozę inne zaś zapisały się jako anegdota. Niewątpliwie palmę pierwszeństwa w tym drugim rankingu dzierży sprawa, która rozpoczęła się w 1923 roku.
Początek był banalny. Oto małżonce Dawida Szatji - znanego białostockiego przemysłowca, Moni, w trakcie śniadania pękła sztuczna szczęka.
Kamienica, w której mieszkali Szatjowie stała na rogu Sienkiewicza i Warszawskiej. Przy Warszawskiej 4 zaś miał swój gabinet dr Izaak Jossem, który cieszył się zasłużoną renomą.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień