Dlaczego cydr? Polacy mają swój jabłecznik

Czytaj dalej
Fot. polona.pl
Agnieszka Romanowicz

Dlaczego cydr? Polacy mają swój jabłecznik

Agnieszka Romanowicz

Entuzjaści staropolskich smaków protestują przeciwko nazywaniu jabłecznika cydrem, bo Polacy mają własną kulturę produkowania lekkiego napoju alkoholowego z jabłek.

Potwierdza to prof. Jarosław Dumanowski z UMK, kierownik Centrum Badań nad Historią i Kulturą Żywienia, który dotarł do książki Piotra Crescentyna „O pomnożeniu i rozkrzewieniu wszelakich pożytków ksiąg dwoienaście” z 1571 r. Czytamy w niej: „Z jabłek może być picie (które jabłecznikiem zowią), a to stłukszy jabłka świeże kamieniem na kamieniu, albo na twardym klocku, kwasic przylawszy wody ile chcesz mieć, a gdy ono odkisa, będzie picie.”

W pogłębianie polskiej historii jabłecznika zaangażowała się również Agnieszka Zamojska z Bydgoszczy, najbardziej znana z reaktywacji Podpiwka Kujawskiego, ale też innych napojów, w tym jabłeczników.

Z informacji, do których dotarła, wynika, że bazą polskiego jabłecznika były kwaśne, dzikie jabłka oraz woda, ale z biegiem lat zaczęto dodawać do niego miód. Niestety, jabłecznik przegrywał na ziemiach polskich z tradycjami słowiańskimi związanymi z piciem kwasu chlebowego, piwa i miodu oraz z uwielbianą przez Polaków gorzałką. Moda na jabłecznik zapanowała w Polsce na przełomie XIX wieku, kiedy - wraz z rozwojem transportu - cydr niemiecki i francuski zaczął ekspansję na naszych ziemiach. Wtedy gazety codzienne były zalewane artykułami na temat jabłecznika, zachęcały Polaków do jego wyrabiania. Pierwsze odezwy pojawiły się w 1867 r. w naszym regionie, w „Gazecie Toruńskiej”:

„Jabłecznik to napój zdrowy i pokrzepiający, a zawiera w sobie również spiritum, ale na tenczas tylko szkodliwy, kiedy się go nad miarę używa. Człowiek pracujący potrzebuje czegoś, coby zrestaurowało zwątlone siły jego. Nie ma więc, niema dobrego piwa, więc dajmy mu choć jabłecznik. W Styryi i w Illiryi i górnej Austrii, Bawaryi i Badenii nad Renem, oprócz piwa jabłecznik jest głównym trunkiem dla chłopa i prostaka. Czemuż u nas go nie ma? - alboż nasza ziemia nie rodzi jabłek i gruszek, z których mogli robić napój kryształowy do wina podobny? Smutnie tu u nas, smutnie, gdzie ciągle narzekamy na lud ubogi, iż pije gorzałkę, a w niczem w pomóc mu pójść nie chcemy. Czas jest mądrzejszy, on wszystko pokazuje, iż cokolwiek dobre i chwalebne wykonać podobno, byleby ludzie brali się do dzieła stale i wytrwale. Ziemia nam sprzyja, pory roku nam sprzyjają do hodowania drzew, więc dalej do dzieła, aby i tym sposobem starać się o lepszy od gorzałki trunek dla ubóstwa”.

Do odezwy z naszego regionu przyłączył się w 1888 r. na łamach gazet Edmund Janowski (1849-1938), biolog, ogrodnik, specjalista w dziedzinie nauk sadowniczych, redaktor naczelny Ogrodnika Polskiego, który stał się orędownikiem produkcji cydrów, wołając: „Oto jest przyszłość naszych sadów”!

Agnieszka Romanowicz

Bardzo lubię pisać i jestem wyczulona na krzywdę - to główne powody, dla których zostałam dziennikarką. Na co dzień piszę o wszystkim, a moje działki w „Gazecie Pomorskiej” to zdrowie psychiczne, uchodźcy, gaz łupkowy i pszczelarstwo. Interesuję się architekturą i kocham wieś.

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.