Dietetyczny rygor w balecie. "Nie każdy musi być tancerzem"
Rodzic jednej z baletnic alarmuje, że uczennice wysyłane są na terapie odchudzające. Czy w balecie jest to dopuszczalne?
Ile powinna ważyć baletnica? Odpowiedź na to pytanie poróżniła ostatnio nauczycieli i rodziców Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej w Poznaniu.
Zgłosił się do nas rodzic jednej z baletnic z prośbą o interwencję w związku z ostatnimi wydarzeniami w placówce. Z jego relacji wynika, że nauczyciele w ostatnich dniach wysyłają dziewczęta na kuracje odchudzające. Uważa to za nieodpowiednie.
- W ostatnich dniach nauczyciele wydają kartki do podpisania, w których zachęcają rodziców do wysyłania uczniów na terapie odchudzające i informujące, że ze względu na to, iż dziecko nie jest wybitnie szczupłe będzie miało niższa ocenę końcową z baletu. Rozumiem, że uczniowie szkoły baletowej nie powinni być grubi, ale w tej szkole to przesada - informuje nas rodzic jednej z uczennic, nie chce jednak rozmawiać o szczegółach.
Alarmuje za to, że w szkole dochodzi do przypadków anoreksji, a baletnice ostatecznie trafią do psychiatry.
„Co tam jesz?”
Dyrekcja szkoły przyznaje, że temat wagi - albo jak się mówi w szkole, aparycji - jest ważną częścią edukacji przyszłych baletnic. Prawdą jest, że uczniowie z „niewłaściwą aparycją”, z którą nic nie robią, mogą mieć obniżoną ocenę z baletu. Z naszych informacji wynika, że taka praktyka działa w szkołach baletowych od dziesięcioleci.
- Zwracamy uczniom uwagę na to co jedzą. W tym zawodzie ciało jest narzędziem pracy, obowiązują pewne normy, o których mówimy dzieciom od początku edukacji
- mówi Mirosław Różalski, dyrektor szkoły.
- Rozmawiam z uczniami na przerwie, bywa, że pytam „co tam jesz, może podzielimy się tą bułką”. W taki żartobliwy sposób próbuję zwracać uwagę, że ktoś powinien zrzucić trochę wagi - mówi. Zwraca uwagę, że szkoła przygotowuje do pracy w zawodzie tancerza i wypuszcza uczniów bezpośrednio na rynek pracy (nie ma dalszych studiów w tym kierunku) i musi dbać o to, by uczniowie mieli szansę na zatrudnienie.
Dyrektor Różalski opowiada historię baletnicy, która próbowała dostać się do jednego z niemieckich zespołów baletowych i niestety nie została przyjęta ze względu na wagę. - To w tej branży normalne i przygotowujemy do tego uczniów - mówi.
Dodaje, że szkoła organizuje specjalne warsztaty z dietetykami dla nauczycieli i rodziców.
- Absolutnie nie zakazujemy uczennicom jeść. Ważne jest świadome odżywianie. Tancerz musi jeść, bo musi mieć siłę. Nie może jednak jeść wszystkiego. Nutella i jedzenie w fast foodach jest niewskazane. Chodzi o jedzenie, które daje energię nie dostarczając organizmowi tzw. pustych kalorii - tłumaczy Krystyna Frąckowiak, zastępca dyrektora.
Dodaje zarazem, że w szkole działa psycholog, który rozmawia z baletnicami, także w przypadku, gdy nauczyciele zauważają niepokojące objawy
Z relacji rodzica, który zgłosił się do nas wynika, że w ostatnich latach szereg baletnic „do szpitala lub do psychiatrów z powodu anoreksji”. Pytamy o to dyrekcję. Mirosław Różalski przyznaje, że ostatnie dwa przypadki anoreksji w szkole zdarzyły się trzy lata temu.
- Zdajemy sobie sprawę, że zajmowanie się baletem, podobnie jak np. praca modelki, oznacza podwyższone ryzyko zachorowań
- przyznaje.
Tak jest w branży
Iwona Pasińska, dyrektor Polskiego Teatru Tańca - Baletu Poznańskiego przyznaje, że o problemach w szkole baletowej nie słyszała. Przyznaje jednak, że temat wagi jest w balecie ważny. - Każdy dodatkowy kilogram to obciążenie dla stawów i kośćca nie tylko naszego, ale i partnera. Dbanie o wagę to nasze wewnętrzne BHP - mówi.
Podobnych argumentów używa Przemysław Kieliszewski, dyrektor Teatru Muzycznego, gdzie działa zespół baletowy. - Sam podczas rozmów sezonowych z tancerzami poruszam kwestię wagi i wyglądu. To normalna praktyka - mówi.
Dodaje także, że być może zasady dotyczące wagi wydają się zbyt restrykcyjne tym rodzicom, którzy chcą jedynie, by ich dzieci rozwinęły umiejętności taneczne, ale niekoniecznie myśląc o tańcu jako zawodzie.