Czy należy zakazać używania telefonów komórkowych podczas lekcji. Europa jest w tej kwestii podzielona. A co Państwo o tym sądzą?
Minister edukacji Włoch znosi właśnie 9-letni zakaz używania telefonów komórkowych w szkołach. Jego odpowiednik z Francji wręcz przeciwnie. U nas bywa z tym różnie...
Pierwszy dzwoneczek odezwie się w polskich szkółkach tym razem nieco później niż zwykle, bo dopiero 3 września. I raczej do nich nie pobiegniemy, jak te pszczółki w słynnej kiedyś przyśpiewce, ale raczej dowieziemy dzieci. No chyba, że one mają już prawa jazdy i swoje „bryki”, co wcale nie jest dziś czymś wyjątkowym. Tak czy siak edukacja nieubłaganie wzywa do tablicy i rodziców oraz dzieciaki małe i duże. A na tej tablicy co rok jakieś zmiany. Programowe, często podszyte polityką, ale też te obyczajowe.
We Włoszech Valeria Fedeli, minister edukacji, zniosła właśnie trwające od 9 lat embargo na korzystanie z telefonów komórkowych w szkołach. Uczniowie mogą ich już używać podczas lekcji, ale tylko w „celach dydaktycznych”. Nie ma mowy o wysyłaniu SMS-ów i rozmowach ze znajomymi. Za to francuskie władze chcą od września zakazać korzystania ze smartfonów i tabletów w szkołach podstawowych i średnich, nawet podczas przerw. „Dzieci nie spędzają razem czasu. Za towarzyszy służą im ich smartfony” - powiedział Jean-Michel Blanquer, francuski minister edukacji. Podparł się badaniami naukowców z London School of Economics, którzy stwierdzili, że uczniowie szkół, w których nie można korzystać z „komórek”, osiągają wyniki lepsze o ponad 6,4 proc. w porównaniu do tych uczących się w placówkach, gdzie telefony są dozwolone. Może dlatego, że muszą częściej używać swoich komórek mózgowych.
W Polsce nie ma przepisów odgórnie zakazujących albo promujących wykorzystywanie smartfonów. Szkoły rozwiązują te kwestie wpisując odpowiednie zarządzenia do statutów. Największy opór władz oświatowych budzi na przykład kwestia robienia zdjęć lub nagrywanie za pomocą telefonów komórkowych innych uczniów i nauczycieli bez ich zgody. Takie nagrania mogą być bowiem „umieszczane w Internecie lub rozsyłane pocztą elektroniczną w celu ośmieszenia i poniżenia danej osoby”.
Pojawiają się też uwagi, że telefony komórkowe „rozpraszają uwagę, niszczą więzi koleżeńskie i są przyczyną wielu kłopotów wychowawczych”. Tyle, że tak szybko pędzącej rzeczywistości wielu nie potrafi dogonić, łącznie z pedagogami i miłościwie nam panującymi. Smartfony przynoszą do szkoły nawet 8-letni uczniowie. Psycholodzy mówią o uzależnieniu młodych ludzi od telefonu. To fakt. No, ale co tym zrobić? Może to co we Włoszech, a może to co we Francji?
Niedawno pisaliśmy, że w XXI LO w Łodzi zarówno podczas lekcji, jak i posiedzeń Rady Pedagogicznej z komórek nie mogli korzystać... nauczyciele. Szkolny statut wobec uczniów przewidywał zaś „pisemną naganę dyrektora” za korzystanie z telefonu podczas lekcji. Jeśli chciałby ktoś zweryfikować ten zakaz wystarczy zadzwonić do wybranego nauczyciela lub ucznia, oczywiście po 3 września. Jeśli któryś z wymienionych się odezwie w „godzinach nauki”, to znaczy, że zakaz zakazem, a życie życiem. A jak się nie odezwie, to może odeśle SMS-a, albo wyśle mejla. Cóż, świat się zmienia, czy tego chcemy, czy nie...