Człowiek zawsze wypatrywał gwiazd. Były jego przewodnikiem

Czytaj dalej
Fot. Pixabay.com
Dariusz Chajewski

Człowiek zawsze wypatrywał gwiazd. Były jego przewodnikiem

Dariusz Chajewski

Gwiazdy nadal skrywają przed nami swoje tajemnice - mówi prof. Andrzej Drzewiński, dziekan Wydziału Fizyki i Astronomii UZ, autor powieści science fiction, popularyzator nauki...

Czy w oczekiwaniu na początek wigilijnej wieczerzy Pana rodzina wypatruje pierwszej gwiazdy?
Tak, mimo że nie jest to oczywiście jakimś obowiązkiem. To tradycja.

I nie przeszkadza wiedza, że gwiazda nie jest gwiazdą?
Bynajmniej. Powiem więcej: wieczerza wigilijna to doskonała okazja, aby o tym porozmawiać. W istocie rolę pierwszej gwiazdy zazwyczaj biorą na siebie planety, Wenus lub Jowisz, które na grudniowym niebie bywają jaśniejsze od gwiazd. Chociaż to właśnie światło gwiazdy, naszego Słońca, widzimy odbite od planet. A jeśli starczy nam cierpliwości, to pierwszą „prawdziwą” gwiazdą będzie zapewne Wega.

Coś symbolicznego jest w tym, że Boże Narodzenie nazywamy Gwiazdką?
To wzięło się z tradycji i przekazu zawartego w Biblii, gdzie mowa jest o trzech magach prowadzonych przez gwiazdę do Betlejem. Ta zaś, której wypatrujemy w wigilijny wieczór, ma ją symbolizować.

... to wszystko jest fizyką i zawsze można powiedzieć, że astronomia to fizyka dużych odległości.

Ale wy, naukowcy, musieliście wszystko zepsuć. I nie dość, że wiemy, iż nie jest to gwiazda, to na dodatek dowodzicie, że nie działo się to w roku pierwszym.
Tutaj mamy wątek lokalny, gdyż Kepler pracujący w Żaganiu w ostatnich latach swojego życia poświęcił wiele czasu na dociekania, czym była Gwiazda Betlejemska. Obecnie, kiedy mamy komputery i znamy prawa fizyki, którym podlegają również ciała niebieskie, próbujemy ustalić jej tożsamość. Najbardziej prawdopodobna wydaje się koncepcja tzw. wielkiej koniunkcji Jowisza i Saturna lub wybuchu supernowej, a według dzisiejszego kalendarza miało to miejsce około 6 roku p.n.e. Tak czy inaczej, rzeczywiście zmiany rachuby kalendarzowej namieszały nieco, nie wspominając o tym, że zapomniano przed wiekami o roku zerowym...

... w sferze pozaksiężycowej, doskonałej i niezmiennej, dojrzał nową gwiazdę, która świeciła niezwykle jasno.

Ludzie dawali się prowadzić gwiazdom...
Człowiek zawsze zadzierał głowę i spoglądał w niebo. Doskonale to rozumiemy: każdy, gdzieś nocą, daleko od świateł, spoglądał na rozgwieżdżony nieboskłon. Wtedy czuł podziw i postrzegał siebie w odpowiedniej skali. Drobiny. Człowiek wykorzystywał reguły rządzące nieboskłonem do własnych celów, chociażby nawigacji czy ustalenia pory wylewu Nilu. W starożytności sądzono, że gwiazdy stanowią odległą sferę otaczającą Ziemię, która leży w centrum wszechświata. Arystoteles dzielił wszechświat na dwa rozłączne obszary: podksiężycowy, gdzie wszystko się zmienia, powstaje i ginie, oraz ten za orbitą Księżyca, doskonały i niezmienny. Krążące tam planety miały się poruszać po najdoskonalszych torach, czyli okręgach, i żadna siła grawitacji nie była tutaj potrzebna. Podobnie była ona zbędna w pobliżu Ziemi, gdzie ciała składające się w większości z elementów ziemi i wody dążyły do środka wszechświata, a więc spadały na nią, a te, gdzie więcej było ognia i powietrza, oddalały się od centrum, czyli unosiły się.

Czytaj więcej w świątecznym wydaniu Magazynu "Gazety Lubuskiej" na 24-26 grudnia oraz w serwisie plus.gazetalubuska.pl

Przeczytaj też: Godziny otwarcia sklepów w Wigilię, święta i Nowy Rok [INFORMATOR]

Dariusz Chajewski

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.