II wojna światowa. Na terenie powiatu nyskiego w styczniu 1945 r. zabito co najmniej 560 więźniów.
Co zdołał ukryć przy sobie więzień Oświęcimia? 3 lipca 1946 do wsi Łączki, w połowie drogi miedzy Nysą a Głuchołazami, pojechała komisja Sądu Grodzkiego w Nysie. Komisja prowadzona przez miejscowych przeszła na leśną polanę, gdzie odkopała dwa płytkie groby ze stycznia 1945 roku.
Członkowie komisji przeszukali doły szczególnie starannie. Oprócz fragmentów pasiastych ubrań znaleziono wtedy naszyte na ubrania kawałki szmatek zawierające numery obozowe. Kilka prywatnych fotografii, gwizdek, trzy klucze na łańcuszkach, legitymacje i zapiski czy notatki. Kartki i notatki wykopano też w grobie na terenie Kałkowa.
Ci ludzie, idący na śmierć, samotni, czuli potrzebę dokumentowania swojego losu. W nadziei, że ich przesłanie dotrze do potomnych.
Pierwszą ekshumację na terenie powiatu nyskiego przeprowadzono w Bodzanowie (wtedy Dłużnica) koło Głuchołaz. Pierwszym polskim sołtysem był tam Izydor Sułek. Od mieszkających wtedy jeszcze we wsi Niemców dowiedział się o zbiorowych grobach w lasku nad rzeką.
22 i 23 listopada 1945 roku wykopano w tym miejscu ciała 35 osób, które następnie przeniesiono na cmentarz w Bodzanowie. Lekarze u 31 ofiar stwierdzili śmierć przez rozbicie czaszki silnym ciosem zadanym dużym twardym narzędzie, którym mogła być kolba karabinu. Cztery osoby zginęły pod postrzału w głowę. Szczątki pism pozwoliły stwierdzić, że pochowano w tym miejscu Polaków, Czechów, Francuzów, Anglików, Niemców i osoby innych narodowości.
Ówczesne polskie władze przesłuchały Niemca, mieszkańca Bodzanowa Roberta Fietza. Zeznał on, że pod koniec stycznia 1945 roku przez Bodzanów przeprowadzono kilka kolumn więźniów. Niektórzy nocowali w stodołach miejscowych gospodarzy. Pewnego dnia mężczyzna słyszał strzały od strony lasu. Wśród miejscowych mówiono, że to eskorta dobił tych, którzy nie byli w stanie sami iść.
Naczelnik gminy polecił Fietzowi pogrzebać zabitych. Pomagali mi przy tym robotnicy przymusowi. Wskazane przez niego kolejne groby ekshumowano w drugiej turze w marcu 1946. W sumie wykopano wtedy ciała 25 osób.
Stanisław Wołkowicz, więzień Oświęcimia, w Bodzanowie został uratowany.
To był dla niego ósmy dzień wędrówki po opuszczeniu obozu w Auschwitz. Jego kolumna nocowała w stodołach i szopach w Bodzanowie, ale więźniowie nie dostali żadnego pożywienia. Wołkowicz i czterech innych przebłagało jakoś gospodarza, u którego nocowali. Ukrył ich. Następnego dnia kolumna ruszyła i nikt nie zorientował się, że brakuje kilku osób.
Takich uciekinierów było więcej. Po jakimś czasie strażnicy powrócili i przeszukali stodołę, gdzie nocowali eskortowani. Znaleźli cztery inne osoby i zastrzelili je na miejscu, dobijając bagnetami. Jego i jego kolegów gospodarz przechował aż do 8 maja, kiedy do Bodzanowa i Głuchołaz wkroczyły oddziały radzieckie.
Historyk Stanisław Szwedowski na podstawie akt sądowych i dokumentów Okręgowej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, wyliczył, że na terenie powiatu nyskiego odnaleziono groby 428 więźniów zabitych lub zmarłych z wycieńczenia w styczniu 1945.
Pochowano ich min. w: Niwnicy (miejsce nie ustalone), Starym Lesie (61 osób), Polskim Świętowie (22 osoby), Łączkach (85 osób pochowanych na cmentarzu w Burgrabicach), Iławie - Morowie (9 zwłok pochowanych w Opolu), Charbielinie, Bodzanowie, Głuchołazach, Gierałcicach, Jarnołtowie, Kałkowie, Maszenie, Ściborzu, Starym Paczowie i Kamienicy.